X

296 25 19
                                    

Gdy rano wstałem nie było go nigdzie, widocznie w nocy udało mu się uwolnić z koca. Może znowu wyszedł gdzieś ze znajomymi, swoją drogą dawno już ich nie widziałem, ciekawe czy w końcu się na niego obrazili; co z jego temperamentem wcale nie było takie trudne.

Ucieszyłem się na możliwość odizolowania się od świata. Wstałem żeby coś zjeść i się przebrać. Zauważyłem, że zniknęła kolejna zupka, mimowolnie się uśmiechnąłem, na prawdę miałem nadzieję że mu się poprawia.

Czytałem książkę, gdy ktoś zapukał do drzwi. Z nikim się dzisiaj nie umawiałem, dlatego dalej siedziałem na łóżku czytając książkę. Lekko się zirytowałem gdy znowu usłyszałem stukanie tym razem głośniejsze. Ktoś w końcu nacisnął klamkę i wszedł do pokoju.

Kurwa ktoś pomylił sobie pokoje?

Już miałem wstawać nie słysząc żadnej odpowiedzi, gdy moim oczom ukazała się czarna czupryna należąca do mojego znajomego.

Czemu nic nie mówisz?

Zapytałem, jednak po jego twarzy byłem w stanie stwierdzić że coś się stało; może i normalnie nie był bardzo entuzjastyczny jednak tym razem coś po prostu w nim zgasło. Nie były to smutne przygaszone oczy, przypominały bardziej pustkę, która widziałem wcześniej jedynie u Osamu.

Co się stało?

Zapytałem, szczerze mówiąc martwiłem się o niego; nie miał dobrej relacji z rodzicami, jedyną osobą z którą rozmawiał oprócz mnie była jego siostra. Zresztą dla mnie samego był jak brat, dlatego bardzo zależało mi na tym żeby był szczęśliwy.

Jednak on nic nie odpowiedział jedynie spojrzał na mnie lekko podnosząc wzrok z podłogi i usiadł obok na łóżku, swoją głowę położył na moim ramieniu. Patrzył pusto przed siebie, nawet nie mrugając. Odłożyłem książkę, martwiłem się o niego; nie wiedziałem jak mu pomóc. Wiedział że nienawidzę dotyku, że nienawidzę jak ktoś mnie przytula. Szanował granice mojego komfortu za co byłem mu wdzięczny.

Objąłem szatyna ramionami lekko przyciskając jego głowę do mojej klatki piersiowej. Poczułem jak zaczął lekko się trząść; płakał. Poczułem jak moja koszulka stawała się coraz bardziej wilgotna pochłaniając zły przyjaciela.

Siedzieliśmy tak kilka minut w ciszy, uważałem że powie jeżeli będzie chciał, jak będzie na to gotowy; jeżeli mi zaufa. Nie wymagałem od niego niczego.

Chwilę później poczułem jak niepewnie drżącymi dłońmi obejmuje mnie w talii mocno trzymając swoje nadgarstki, lekko się wzdrygnąłem na jego dotyk, na co on zaczął cofać ręce. Chciałem żeby wiedział, że mu ufam i miałem nadzieję że kiedyś poczuje się przy mnie bezpiecznie, dlatego jedną ręka, bez słowa, delikatnie złapałem jego nadgarstek wracając jego rękę wcześniejszej pozycji.

Dużo mu zawdzięczałem, był mi bardzo bliski; nie jak przyjaciel, bardziej jak brat, dlatego zignorowałem swój dyskomfort wiedząc, że na pewno mnie nie skrzywdzi.

*

Dziękuję...

Powiedział cicho po dłuższym czasie siadając obok mnie po turecku, miał całe czerwone i opuchnięte od płaczu oczy, które chwilę później przetarł rękawem wycierając mokre od łez policzki; większość uważała go za osobę bez uczyć; bez jakichkolwiek emocji, dlatego w tej chwili utwierdziłem się w przekonaniu, że mi zaufał nie obawiając się reakcji i po prostu oddając się emocjom w moim towarzystwie.

Nic nie odpowiedziałem, jedynie się uśmiechnąłem; nie chciałem mu przerywać, cierpliwie czekając aż zacznie mówić.

Jednak jedyne siedzieliśmy w ciszy, która z każdym momentem wydłużała się o kolejna długa minutę; mimo to nie była niezręczna, wręcz przeciwnie była kojąca, brak przymusu podzielenia się dla niektórych był lepszy niż zmuszanie kogoś do podzielenia się wszystkim z desperacją mając nadzieję na poprawę jego stanu.

Dlatego przez całe dwie godziny spotkania znajomi nie powiedzieli już ani jednego słowa więcej.

Jednak mimo wszystko czułem, że nie byłem wystarczający.

Jak coś zawsze możesz przyjść albo dzwonić.

Uśmiechnąłem się do niego machając na pożegnanie. Wyjątkowo zamierzałem odbierać od niego wszystkie telefony, i to nie tylko w najbliższym czasie, kiedykolwiek.

Pożegnałem przyjaciela i zamknąłem za nim drzwi. Może i nie opowiedział mi co się stało; może nie ufał mi na tyle żeby się z tym podzielić, może musiał sam to przetrawić, ale wiedziałem jedno że ufał mi na tyle żeby zupełnie bezbronny okazać emocje, które przed wszystkimi szczelnie izolował.

Mimo to pogrążyłem się w rozmyślaniach, może rzeczywiście powinienem zapytać; może popełniłem kolejny błąd, którego już nigdy nie uda mi się naprawić czy wynagrodzić. Możliwe że byłem na tyle bezwartościowy i niewystarczający, że bał powierzyć się mi swoje tajemnice. Może po prostu nie byłem w stanie spełnić jego oczekiwań. Nie byłem dobrym przyjacielem. Byłem okropnym człowiekiem i za to siebie nienawidziłem najbardziej.

*

Gdy skończyłem czytać książkę nie miałem nic lepszego do robienia poszedłem się umyć; popatrzyłem na zegarek, było już po 2 a mój współlokator nadal się nie pojawił, dosłownie jakby go coś zjadło. Przypomniałem sobie jak ostatnio też go nie było -.

Nie.

Odsunąłem od siebie te myśli. Mimo to niepewnym krokiem wszedłem do łazienki obawiając się najgorszego.

*

Gdy wróciłem na łóżku siedział już brunet. Jednak nie odezwał się nawet słowem; ja natomiast nie zamierzałem pytać. Poszedłem zaparzyć sobie kawę, jak się okazało wysiadł prąd; dlatego zrezygnowany i sfrustrowany wróciłem do pokoju siadając na łóżku. Popatrzyłem na bruneta pytającym wzrokiem, nie potrzebowałem wyjaśnienia; potrzebowałem kawy.

Prąd wysiadł, ma wrócić jutro popołudniu.

Powiedział również widocznie zawiedziony tym faktem.

Fenomenalnie.

Powiedziałem sarkastycznie kopiąc najbliższą rzecz jaka stała obok; padło na szafę, po czym okropnie sfrustrowany zawinąłem się w kołdrę plecami odwracając się w stronę współlokatora.

Nie zamierzasz się zapytać?

Jego ton wydawał mi się pusty bezuczuciowy jednak i zdezorientowany. Na początku nie wiedziałem nawet o co pyta zapominając o wczorajszym dniu; na prawdę potrzebowałem kawy.

Zamierzam spać.

Odpowiedziałem, jednak najbardziej opanowanym głosem na jaki w obecnej sytuacji było mnie stać. Musiał zrozumieć że wiedziałem o co pyta, był przecież cholernie inteligentny. Prawda?

Powie mi jak będzie gotowy, nie zamierzam go zmuszać do niczego. Możliwe że nigdy mi nie opowie, co oznaczało by że rzeczywiście nie jestem osobą godną powierzenia żadnych tajemnic, na tą myśl lekko ukłuło mnie w sercu, właśnie dlatego nie zamierzałem na nim nic wymuszać chciałem dowiedzieć się gdy mi zaufa. Nie zżerały mnie wyobrażenia co musiał przeżyć; jedyne co chciałem zrobić, jedyne na czym mi zależało było ochronienie go przed nim jeżeli sam nie potrafił, bądź nauczenie go tego. Jednak nie widziałem w tym większego sensu; umiał się bronić, jednak widząc go nie był w stanie nic zrobić, sama jego obecność go paraliżowała.

Dobranoc.

Powiedział z ulgą, jakby szczęśliwym tonem. A ja po prostu usnąłem mając nadzieję na spokojny dzień i zaufanie innych; licząc na to że kiedyś będę wystarczający, nie wierzyłem w to. I chyba nigdy nie uwierzę.

_____
dobra nie jestem dumnx z tego rozdziału, ale chyba lepiej nie będzie
1065 słów
mam nadzieję ze kolejne będą lepsze D:

Bo Kawa Smakuje Lepiej W Samotności [soukoku; school au]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz