XXIV

193 20 15
                                    


Dzień zaczął się dla mnie dopiero po kawie, zdążyłem już nieco się uspokoić i przemyśleć wydarzenia z dzisiejszej nocy, albo raczej poranka. Nienawidziłem tych snów, ataków i wszystkiego co mnie spotkało w życiu, ale nigdy tak na prawdę nie chciałem umrzeć. Uświadomienie sobie czegoś takiego w święta było dość niespodziewane, bo tak na prawdę wszystko od początku było ze mną w porządku, prawda? Nigdy tak na prawdę nie musiałem się ciąć, to było impulsywne i nieprzemyślane, wymyślił bym coś bez tego, to wszystko było też większego sensu. Całe moje dotychczasowo przeżyte życie wyglądało jak ślepe wciskanie guzików przez nic nie rozumiejące dziecko; i tym prawdopodobnie byłem- zagubionym dzieckiem żyjącym na oślep.

Próbowałem skupić się jednak na ustaleniu dzisiejszego planu, obiecałem siostrze, że odwiedzę ją w szpitalu. Nawet jeżeli jest nieprzytomna i nie słyszała mojej złożonej obietnicy, czułem że miałem wobec niej jakąś powinność i zobowiązanie. Może chciałem po prostu poczuć rodzinny klimat i zamierzałem przekonać wszystkich, w tym samego mnie, że już dawno dorosłem i nie potrzebuje rodziny.

Zdecydowanie za dużo dzisiaj kwestionowałem w swoim życiu, dlatego postanowiłem skupić się na czymś innym; planowaniu.

Nigdy nie byłem szczególnie zorganizowanym czy przykładnym człowiekiem, jednak jeszcze nigdy wcześniej moje życie nie znalazło się pośrodku takiego chaosu. Ponieważ ta sytuacja była zupełnie nową, pierwszy raz to nie ja musiałem walczyć o przetrwanie, teraz to ja miałem wspomóc w tym innych.

Akutugawa.

Byłem ciekawy czy mają razem z siostrą jakieś konkretne plany odnośnie świąt. Niedawno zaczynało docierać do mnie to, że nawet nie wiem, czy mogłem nazywać go swoim przyjacielem. Może tak na prawdę nigdy nikomu w pełni nie zaufałem, w końcu przedstawiałem mu jedynie jedną część siebie, ukrywając resztę. On nie widział prawdziwego mnie, a sam oddał się cały tej relacji. Nienawidziłem krzywdzić ludzi, zawsze chciałem zostać tą jedną sympatyczną osobą, która pomaga wszystkim, co z moim temperamentem nigdy nie wychodziło mi najlepiej. Teraz jednak powinienem skupić się na teraźniejszości, od filozofowania na temat egzystencji i jej sensu mam całą resztę życia.

Nie wyobrażałem sobie tego dnia nijak, nie spodziewałem się wielkiego stołu zakrytego po brzegi tradycyjnymi świątecznymi potrawami, które w rzeczywistości były by w stanie nasycić całą szkołę. Nie zawiódł bym się nawet, gdyby nie było by to nic więcej niż świeczki i zupki chińskie. Miałem jedynie nadzieję, że te święta spędzę z kimś.
Że nie będę samotny.
Że nie będę sam.
Bo samotny byłem od dawna.

Miałem minimalną nadzieję na współpracę w organizacji wigilii ze strony współlokatora, jednak szybko i brutalnie sprowadził mnie na ziemię.

C:/ Są święta.

D;/ Mhm.

C:/ Co mhm kretynie, masz jakieś plany?

D;/ Yym.

C:/ Ugh... Ja idę do siostry do szpitala, ale jak chcesz możemy razem spędzić te święta.

D;/ Mhm, nie mam innych planów, wygląda na to, że będę musiał spędzić je z Chuuyią.

C:/ Optymistycznie jak zawsze.

Powiedziałem na tyle cicho, że bardziej do siebie niż do bruneta, jednak moje rozczarowanie w głosie było tak wielkie, że miałem szczerą nadzieję na usłyszenie przez niego mojego komentarza.

***

Nie pamiętam nic z drogi do szpitala, jestem świadomy tego, że miałem słuchawki, siedziałem od strony okna, tuż obok jakiejś osoby, jednak nie pamiętam z tego nic, żadnych definiujących ten dzień szczegółów. Czułem się jakby ktoś wymazał mi punktowo pamięć, co ostatnio zdarzało mi się, na szczęście, coraz rzadziej. Miałem nadzieję, że nie zacznie wracać.

Bo Kawa Smakuje Lepiej W Samotności [soukoku; school au]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz