XXV

217 17 50
                                    

Jechałem z Dazaiem tramwajem, nie byłem pewien jak będzie wyglądała wigilia moich znajomych, którzy się nie znali. Myśląc o tym dłużej coraz bardziej dochodziłem do wniosku, że te święta mogą okazać się totalną porażką. Jednak ostatnio czułem się jakby świat mnie nie dotyczył, wszystko działo się odlegle w czasie rzeczywistym, a ja obserwowałem to z perspektywy własnego siebie, ot co oglądając transmisję siedząc we własnym umyśle.

Stojąc pod drzwiami znajomych dopiero dotarło do mnie, że to wszystko może na prawdę być tragicznym pomysłem. Otwarła nam Gin, zapraszając nas do środka i mierząc Dazaia badawczym spojrzeniem. Miałem wrażenie, że wszyscy wiedzą coś czego sam nie wiem.

Osamu podał jej siatkę, w której znajdowało się jakieś jedzenie, starające podszyć się pod potrawy wigilijne. Na miarę studencką: były to potrawy wigilijne, nawet jeżeli ich właściciele nie byli studentami.

Stół w salonie wyglądał- cóż... Bardzo przytulnie. Drewnianą ławę przykrywał mały obrusik. Ułożone było kilka talerzy, dokładnie cztery, jak to stwierdziła Gin nie ma dodatkowego dla tajemniczego gościa, ponieważ to miejsce zajmuje tajemniczy przybysz o imieniu Osamu. Kilka mało świątecznych soków stojących obok nogi stołu wydawało się dodawać domowego klimatu. Wszystko było takie- rodzinne i nie wymuszone.

G:/ Musimy niestety siedzieć na podłodze jeżeli nie macie nic przeciwko, bo nie mamy tyle krzeseł w kuchni.

C:/ Jasne.

Byłem bardzo szczęśliwy z możliwości spędzania z nimi świąt, byli dla mnie bardzo ważnymi osobami. Chciałem, żeby te święta były idealne, nie zważając na ilość krzeseł, czy jakość jedzenia.

Szatyn badawczo przypatrywał się brunetowi, jakby starając się potwierdzić jakąś konkretną myśl, albo podobieństwo bo kogoś znanego mu sprzed lat. Osamu zdawał się zauważyć jego przenikające spojrzenie, jednak to zignorował nie nawiązując żadnej rozmowy, co nie było dla niego typowe. Zawsze był aż zbyt rozgadany do innych ludzi, widzenie go teraz milczącego wydawało się wręcz nie realne; zupełnie jakbym oryginalnego Dazaia zostawił w domu a wziął w zamian niedorobioną kopię ze znaczącymi brakami w zaczepiającej ekstrawertycznej osobowości.

Wszystko było takie spokojne i rodzinne. Te święta były najlepszymi moimi świętami jakie kiedykolwiek przeżyłem. Szczęście aż samo wkradało się do umysłu wiedząc, że pomimo wszystkiego co zdążyło zadziać się w tym krótkim okresie czasu, w jakim poznałem współlokatora, jak i moim dzieciństwie, teraz byłem szczęśliwy. Prawdziwie szczęśliwy. Otoczony ludźmi dla mnie ważnymi.

Jedyną rzeczą psującą ten idealny moment była dziwna aura między Ryuunosuke a Osamu, która stale narastała i nie zdawała się chcieć przestać.

G:/ Okej powiecie to w końcu, czy będziecie tak dusić to w sobie?

Akutagawa popatrzył się na nią udając zdezorientowanego i nie mówiąc ani słowa; zachowując się jakby mówiła w innym języku i nie zrozumiał przekazu, natomiast Dazai typowo dla niego od razu podjął rozmowę. Miałem wrażenie że czekał wyłącznie na ten moment, gotowy od samego początku do rozwinięcia tematu, teraz nagle się ożywił biorąc czynny udział w tej konwersacji.

D;/ Chodziliśmy kiedyś razem do jednej szkoły... Nie mieliśmy najlepszych stosunków.

Gin wydawała się jakby coś sobie uświadomiła, bądź bardziej- potwierdziła; śmiejąc się gorzko słysząc jego ostatnie zdanie.

G:/ To ty...?

Jej pytanie wydawało się agresywne, jakby chwila moment miała rzucić się na Osamu, jednak się powstrzymywała wypowiadając jedynie kilka słów. Brunet nie odpowiedział na to pytanie, jedynie patrzył się jej prosto w oczy. Byłem nieco zdezorientowany. Nie wiedziałem, że znali się wcześniej. Czekałem jeszcze chwilę licząc, że Dazai kontynuuje wątek, widząc jednak że zamierza zignorować temat stwierdziłem, że jeżeli nikt nie planuje nic wyjaśniać dojdę do tego sam.

Bo Kawa Smakuje Lepiej W Samotności [soukoku; school au]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz