XVII

272 20 45
                                    

D;/Chodź, zrobię ci herbaty, zawsze mi pomaga.

Nie chcę, jest 3 nad ranem.

Jezu nie narzekaj tak, nie zaszkodzi ci.

Boże, dobrze.

Byłem w zbyt dużym szoku po tak realnych wspomnieniach żeby się sprzeciwiać, dlatego nie chcąc dalszych kłótni zrezygnowany zgodziłem się na jego propozycję, nawet jeżeli wolałem kawę od herbaty, którą uważałem za niesmaczne i bezzapachowe zabarwienie ugotowanej wody.

Odpowiedziało mi jedynie niemalże niewidoczne zadowolenie stanowiące część, już całkowicie rozbudzonego spojrzenia współlokatora, zmierzającego w kierunku elektrycznego czajnika. Do moich uszu szybko dobiegł uspokajający, monotonny szum wody i sporadyczne głośne trzaski nie najnowszego już, najtańszego urządzenia kupionego na przecenie. Z szafki nieostrożnie wyjął dwa kubki, stawiając je z nieco za dużą siłą wywołując nieprzyjemny, głośny huk, który wypisywał się z cichej, ogarniętej jawą i nieświadomością nocy; do jednego z nich włożył torebkę z najtańszą, niemalże bez smakową herbatą, po czym zalał ceramiczne naczynia wrzątkiem wsypując do każdego z nich trochę cukru, cynamonu i goździków. Mocna woń przypraw uderzyła w moje zmysły, przyjemnie je drażniąc i uspokajając. Cynamon kojarzył mi się ze świętami, takimi domowymi, przepełnionymi miłością i wzajemną akceptacją. Nie piłem nigdy wcześniej herbaty z cynamonem, ale stwierdziłem że raczej mnie nie otruje i nie zamierzałem się sprzeciwiać; mając świadomość że nic mojej opinii o niej już nie pogorszy.

Podał mi mój kubek; na jego twarzy wymalowany był delikatny uśmiech, który wprowadził przyjemną aurę do pokoju. Niechętnie muszę przyznać, że herbata przez niego przygotowana była na prawdę dobra i aromatyczna, przez co pomogła mi złagodzić wszelkie negatywne emocje, jakie przyniósł mi koszmar, siedzieliśmy chwilę na parapecie; bez słowa wpatrując się w obraz miasta pogrążonego w mroku i śnie; zasypane śniegiem wyglądało jakby umarło, jednak rano niczym feniks miało powrócić do szybkiego przez nikogo nie zrozumiałego zatłoczonego i głośnego toku życia.

C:/Musimy kiedyś pójść na spacer, jest spokojnie i ładnie.

Jasne, ale to nie dzisiaj.

No wiesz co~

Zmęczony jestem, dobra?

Przyjemnym, nie wybijającym się z cichego spokojnego momentu, szeptem zadał pytanie; wzrokiem wskazując na kubek wciąż parującej, aromatycznej herbaty, która jakby częściowo zapełniała mi pustkę świątecznego klimatu, czy rodzinnych świąt.

Mhm.

Odpowiedziało mu jedynie moje lekko zauważalne przytaknięcie i delikatny uśmiech, który mimowolnie pojawił się na mojej zmęczonej nocą twarzy; był pierwszą osobą, która zrobiła mi herbatę.

*

D;/Chodź, jutro nie trzeba iść do szkoły, więc możemy spać do późna.

Nie chce, dzięki.

Chodź albo cię zmuszę, nie musisz się bać, będę przy tobie cały czas.

Szczerze mówiąc byłem niesamowicie zmęczony, od dłuższego czasu dobrze nie sypiałem i bardzo marzyłem o regenerującym śnie, miałem wrażenie że nawet bardziej niż przed samym snem; bałem się zasnąć sam, ostatnim razem był przy mnie, ale mimo to bałem się że jak się obudzę następnym razem jego już nie będzie i zostanę sam; sam z rodziną, z którą zdecydowanie nie chciałem znów się spotykać, w chodź by zbyt realistycznych snach brutalnie odwzorowywujących stare wspomnieniach.

Bo Kawa Smakuje Lepiej W Samotności [soukoku; school au]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz