ROZDZIAŁ 6

474 18 1
                                    

Cristiano

Chwilę stoję oniemiały pod drzwiami pokoju, w którym zamieszkała właśnie mała Alsaziano. Jestem wściekły, bo ma rację. Moja mama nie była ozdobną laleczką u boku swojego potężnego męża. Ja sam nie chciałbym mieć takiej żony. Lubiłem posłuszeństwo i uległość, ale w łóżku. W życiu chciałbym móc się kogoś poradzić, z kimś porozmawiać. Jak ojciec, który kochał mamę ponad wszystko i szanował ją i jej zdanie, co rzadko się zdarza w naszym świecie. Nawet Diego nie miał takiego szacunku do swojej żony, ale Lily o tym nie wie.

Odchodzę zrezygnowany i idę do swojej sypialni, żeby przebrać się w spodenki dresowe. Muszę odreagować. Idę na siłownię, gdzie od razu wskakuję na ring, nie zwracając uwagi na rękawice, które leżą na stołku w rogu. Walę w worek cios za ciosem, wyrzucając z siebie całą złość i frustrację, która się we mnie nagromadziła w ciągu zaledwie kilku chwil. Chciałem normalnie porozmawiać z blondynką, ale przy niej tracę kontrolę. Nie wiem, dlaczego to wszystko powiedziałem. Ona wie, co ma robić, w końcu chodzi o jej życie. Chociaż wydaje mi się, że to wszystko ma drugie dno. Nie wiem. Zobowiązaliśmy się chronić Lily i zamierzamy dotrzymać słowa, nawet jeśli przy niej będę musiał zadbać o zapas pokładów cierpliwości. Przynajmniej pocałunków nie będę musiał udawać, bo kurewsko dobrze całuje. Fakt zdarzyło nam się to, jak była pijana, ale to nie zmienia faktu, że chciałbym to powtórzyć.

Zaraz, kurwa, co?

Cholerna Cappuccio, mąci mi w głowie.

Mój trening zostaje przerwany przez otwierające się drzwi. Patrzę w tamtą stronę i widzę, jak do sali wchodzi Luka z jakąś teczką. Uśmiecha się kpiąco i podchodzi do mnie.

— Co, Cappuccio zalazła ci za skórę? — pyta, ale mu nie odpowiadam. Zaciskam szczękę, bo wkurwia mnie, jak ktoś oprócz mnie tak ją nazwa. — Słyszałem, że była jakaś spina.

— Cappuccio natknęła się na twoją siostrę — mówię.

— Jakieś straty?

— Na szczęście nie, ale było blisko. Wiedziałeś, że mała Alsaziano ma pazurki? — nie patrzę na niego tylko walę w worek. Czuję strużki potu spływające po moim czole.

— Oj tak, nie raz widziałem, jak mordowała cię wzrokiem w szkole. Właściwie, to trochę czekałem, aż rzuci się na ciebie i urwie ci jaja — parska Luka.

Łapię worek i patrzę na przyjaciela groźnie.

— Nie zapominaj, dla kogo pracujesz — warczę, ale tylko bardziej go to bawi.

— Kto wie, czy wkrótce też nie dla niej.

No chyba kurwa po moim trupie.

Staram się opanować, więc zwracam uwagę na teczkę, którą trzyma.

— Co tam masz?

— To, o co mnie prosiłeś wczoraj.

— Już? — dziwię się, że tak szybko znalazł te informacje.

— Już? Gdyby chodziło o zwykłego studencika, poszłoby szybciej, ale musiałem znaleźć informacje o synu zabójczyni, co było cholernie trudne. Zarwałem przez to noc — wścieka się.

Podchodzę do lin i schodzę z ringu. Przyjaciel podaje mi teczkę, którą od razu otwieram. Na pierwszej stronie widnieją zdjęcie i dane Marcusa Brute'a.

— Acacia postarała się, żeby cholernie ciężko było to zdobyć, ale nie zna mnie — mówi dumnie Luka.

— Streść mi to — każę.

Cappuccio ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz