ROZDZIAŁ 8

457 16 3
                                    

Cristiano

 Mija tydzień od czasu incydentu w szkole. Od tamtej pory ja i Lily udajemy szczęśliwą i zakochaną w sobie parę, a ja łapię się na tym, że mogłoby tak być naprawdę. Czuję coraz mniejszą niechęć do małej Alsaziano. A i widzę, jak ona się przy mnie zmienia.

Nie udało jej się jeszcze porozmawiać z Elle, ponieważ ta skrzętnie jej unika, przez co Cappuccio chodzi po domu nieco podminowana. Udało mi się natomiast przekonać Rose, żeby nie wchodziła jej w drogę. Nie potrzebuję awantur w domu.

Z początku tygodnia Lily coraz mniej kryła się w szkole. Bardziej pokazywała swoją prawdziwą naturę. Nie przestraszonego kapturka, tylko odważną wilczycę. Podoba mi się w tym wydaniu i nie potrafię wmówić sobie, że tak nie jest. Jednak tak mniej więcej od środy znowu stała się wycofana i mrukliwa. Nie chciała powiedzieć, co się stało. Po szkole zamykała się w pokoju. Od tamtej pory pojawia się tylko w czasie posiłków.

Za tydzień jadę z nią do szpitala na kontrolę. Chce jechać sama, ale co byłby ze mnie za chłopak, gdybym nie pojechał z nią.

Cały czas też mam w głowie obraz, jak Lily kurewsko dobrze wyglądała na moim łóżku. A tylko na nim siedziała.

Cazzo. Ta dziewczyna coraz bardziej mąci mi głowie.

Dowodów na Ivana, jak nie było, tak nie ma. Ten skurwysyn zaskakująco sprytnie działa nie zostawiając żadnych śladów. Chyba będę musiał spotkać się z Dimitrim, bo coś długo się nie odzywa. Sam szuka haka na swojego ojca. Pozornie jest mu łatwiej, ale jednak dość sporo ryzykuje. Gdyby Ivan odkrył, że jego własny syn spiskuje przeciwko niemu, podejrzewam, że skończyłby gorzej niż jego matka.

Słyszę pukanie do drzwi.

— Proszę — mówię, podnosząc głowę znad podręcznika.

Do mojego pokoju wchodzi Rico. Luka nigdy nie puka. Mężczyzna jest prawą ręką mojego ojca i jego najlepszym przyjacielem. Znają się całe życie, wychowywali się razem i szkolili tak jak ja z Luką i Rose.

— Ojciec chce cię widzieć — oznajmia, krzyżując ramiona na piersi.

Podnoszę się z krzesła i zamykam podręcznik od matematyki. Nie wiem, po co mi szkoła, ale ojciec chce, żebym umiał coś więcej, niż liczyć trupy i się podpisać. Na szczęście na studia nie każe mi iść. Wiem, że on i mama studiowali, ale to nie jest dla mnie motywacja. Skończę szkołę i zajmę się w pełni robotą, a nie dorywczo jak do tej pory.

— Dzięki — odpowiadam, wychodząc za mężczyzną na korytarz.

Rico odprowadza mnie pod gabinet ojca, po czym rusza na schody na piętro. Naciskam żelazną klamkę i pcham potężne drzwi. Przystaję w progu, ponieważ poza moim ojcem w pomieszczeniu są jeszcze Cappuccio, Matteo i Diego Alsaziano. Jestem zaskoczony, ale nie pokazuję tego, tylko nakładam na twarz maskę chłodnego skurwysyna. Wchodzę do gabinetu i zamykam za sobą drzwi. Przechodzę przez pomieszczenie i staję przed biurkiem ojca.

— Coś się stało? — Pytam, zerkając na naszych gości.

— Usiądź. — Wskazuje na miejsce na sofie obok Lily.

Siadam spokojnie, ale dostrzegam, jak dziewczyna się ode mnie odsuwa. Unoszę kącik ust, bo bawi mnie jej reakcja na mnie. Mimo niechęci, którą okazuje, wiem, że ją pociągam. Czuję to za każdym razem, jak ją całuję. Zresztą nie będę się oszukiwał, że ze mną też tak nie jest. Lily jest piękną, seksowną dziewczyną i każdy ślepy by to zauważył, ale jej niewyparzony język sprowadza człowieka na ziemię i daje do zrozumienia, że nie ma czego u niej szukać. Swoją drogą ciekawe, czy już z kimś spała?

Cappuccio ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz