ROZDZIAŁ 23

411 9 0
                                    

Lily

Kolejne dwa tygodnie mija nam bardzo przyjemnie. Zwiedzamy okolicę, oglądamy filmy, wygrzewamy się przy kominku albo kochamy się do utraty sił. Nie potrafię nie wstać bez uśmiechu na twarzy, mając w pamięci, to co robiliśmy każdego poprzedniego wieczoru. Czuję się, jakbym przeniosła się do własnej bajki, bez widma śmierci na każdym kroku. I pragnę, żeby tak już było na zawsze.

Niestety o koszmarnej rzeczywistości przypominają mi zdalne lekcje, które mamy w poniedziałki, środy i piątki po kilka godzin dziennie. Gdzieś tam w Chicago czyhają na mnie mój ojciec ze swoim chorym psychicznie wspólnikiem i pragną zgotować mi piekło. Cris za każdym razem, kiedy widzi cień smutku i strachu w moich oczach, zapewnia mnie, że mnie ochroni i że mnie bardzo kocha. To pocieszające, ale nie całkiem niweluje mój lęk. Im dłużej nie mamy wieści, co się dzieje w mieście, tym bardziej się tym wszystkim martwię.

Od wczoraj próbuję namówić Crisa, żebyśmy wrócili, ale nie chce o tym nawet słyszeć. Powtarza, że tutaj jestem bezpieczna, ale prawda jest taka, że nie wiadomo, ile to wszystko jeszcze potrwa. Kilka razy próbowałam skontaktować się z babcią, ale ani razu nie odebrała, co jeszcze bardziej mnie stresowało.

— Nie martw się, gdyby coś złego się stało, od razu by nas o tym poinformowali — słyszę za plecami Crisa.

Siedzę w naszej sypialni, przed kominkiem oparta o fotel. Zrobiło mi się zimno, więc owinęłam się kocem. Widok za oknem jest piękny, ale jednak zima to nie moja pora roku.

— Może właśnie coś się stało i dlatego nikt nie dzwoni — odpowiadam.

— Jestem pewny, że...

— Przestań to ciągle powtarzać — przerywam mu. — Sam chodzisz poddenerwowany. Ta cisza trwa za długo. I nie mówię tu tylko o twoim ojcu, czy mojej babci. Ivan i mój ojciec coś kombinują. Przygotowują się do czegoś, nie uwierzę, że ten brak informacji nic nie oznacza.

Cris zaciska wargi, bo dobrze wie, że go przejrzałam. Jednak dalej brnie w zaparte, bo kładzie dłoń na moim kolanie i przybliża się do mojej szyi.

— Kochanie — szepcze, nim muska moją skórę.

Strącam jego dłoń i podnoszę się z puszystego dywanu.

— Nie licz na to. Dostałam okres. I nie odwracaj mojej uwagi — mówię.

Owijam się ciaśniej kocem i ruszam do komody po piżamę do spania.

— Dobrze, spróbuję skontaktować się z ojcem i czegoś się dowiedzieć. — W końcu się poddaje, a ja z satysfakcją unoszę kąciki ust.

— Świetnie. Ty zadzwoń, a ja idę pod prysznic. Potem mi powiesz, czego się dowiedziałeś — zarządzam.

Cris wychodzi z sypialni, a ja odrzucam koc na łóżko i wchodzę do łazienki. Po dwudziestu minutach wracam do pokoju, gdzie na łóżku zastaję mojego narzeczonego.

— I? — Pytam, wycierając mokre włosy.

— Nie odbiera. Próbowałem jeszcze dzwonić do twojej babci, ale taki sam efekt — wyznaje.

— Musimy wracać — stwierdzam.

Brunet wstaje z łóżka, bierze z komody spodenki i rusza do łazienki.

— Zadzwonię jeszcze z samego rana, jeśli jutro tata też nie odbierze, spakujemy się i pojedziemy na lotnisko — mówi, nim zamyka za sobą drzwi.

Odkładam ręcznik na łóżko i biorę szczotkę z komody, żeby rozczesać mokre włosy. Cały czas zastanawiam się, co mogło się stać, że nikt się do nas nie odzywa. Wiem, że wszyscy chcą, żebym była bezpieczna, ale to już przesada.

Cappuccio ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz