ROZDZIAŁ 16

429 13 0
                                    

Lily

Kolejny dzień świąt postanowiliśmy spędzić z Crisem u mojej babci. Siedzimy w jej salonie, popijając gorącą czekoladę.

— Czułam, że któregoś dnia się zejdziecie — mówi babcia.

— Serio? Przecież się nienawidziliśmy — odpieram, zerkając na Crisa i lekko się uśmiechając.

Wracam wzrokiem do babci.

— Nienawiść od miłości dzieli cienka granica — wzdycha.

— Coś w tym jest — odpowiada Cris.

Obejmuje mnie ciaśniej i przyciąga do siebie. Składa na mojej skroni delikatny pocałunek, po którym przechodzą mnie dreszcze w dół kręgosłupa.

— Pasujecie do siebie. — Babcia ciepło się uśmiecha, popijając swoją kawę.

— Kto by pomyślał — mówię z uśmiechem, patrząc na Crisa.

Przyjemną rozmowę przerywa dzwoniący telefon mojego chłopaka. Marszczy brwi, kiedy zerka na wyświetlacz.

— Przepraszam na chwilę. — Podnosi się z kanapy i wychodzi z salonu.

Babcia patrzy na mnie pytająco, ale wzruszam ramionami, bo nie wiem, o co chodzi. Odkładam kubek na stolik i wychodzę za Crisem.

— Co kurwa?! Jak to mogło się stać?! Przecież dzisiaj nikogo tam miało nie być?! — słyszę. Chłopak stoi do mnie tyłem, więc mnie nie zauważa. — Kto go kurwa tam wysłał?! — Wścieka się.

Słucha tego, co mówi mu rozmówca, prostuje się i ściska grzbiet nosa.

Cazzo. — Znowu przeklina, ale tym razem odwraca się do mnie.

Krzyżuję ramiona, bo chcę wiedzieć, co się dzieje.

— Zaraz tam będę — odpowiada, po czym się rozłącza.

— Co się stało? — Pytam, kiedy odsuwa telefon od ucha.

— Ktoś spalił mój klub — wyjaśnia, a w jego oczach dostrzegam iskry wściekłości.

Che cosa?

— Muszę jechać.

Opuszczam ramiona, bo jestem zaskoczona.

— Jadę z tobą — oświadczam.

— Nie... — Chce coś jeszcze dodać, ale jak na zawołanie drzwi do domu otwierają się i wchodzi przez nie mój kuzyn.

— Jadę z tobą — powtarzam tym razem bardziej stanowczo.

— Matt przyjechał, spędźcie razem trochę czasu. — Przekonuje mnie Cris, podchodząc do szafy, gdzie wiszą nasze płaszcze.

— Ale... — Ruszam za nim.

— Co się stało? — Pyta Matteo, ściągając szalik.

— Widzimy się później, przyjadę po ciebie. W razie czego zostawię tutaj dwóch ochroniarzy. Pożegnaj ode mnie babcię — rzuca mój chłopak, kompletnie ignorując, to co mówię. Całuje mnie przelotnie w usta i szybko wychodzi, po drodze wkładając kurtkę.

Stoję kompletnie oszołomiona jego zachowaniem. Ze zdumienia wybudza mnie kuzyn.

— Co się stało?

— Ktoś spalił klub Crisa — odpowiadam, odwracając się powoli w stronę wejścia do salonu babci.

— Ivan?

— A któżby inny.

Ruszamy razem do salonu, żeby babcia nie zaczęła się niepotrzebnie niepokoić. Jej nadzwyczajny spokój i zacięta mina świadczą o tym, że wszystko słyszała. Powoli upija łyk ze swojego kubka, po czym go odstawia.

Cappuccio ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz