EPILOG

669 17 1
                                    

Trzy lata później...

Lily

Siedzę w swoim jasnym gabinecie. Wielkie okna, białe meble, olbrzymia tablica korkowa i kilka stojących. Wszystko tak jak sobie zaplanowałam. Dwa lata temu przeprowadziliśmy się razem z Cristiano do nowo wybudowanego domu, który stanął na zgliszczach starego. Oczywiście jest inaczej zaprojektowany niż poprzedni. Alberto przekazał Crisowi działkę i dał wolną rękę, a sam zamieszkał w posiadłości pod miastem. Postanowiliśmy razem zaprojektować nowy dom. To miał być nasz nowy start. Nie chciałam zasypiać w jego łóżku z myślą, ile dziewczyn w nim przeleciał przede mną. Kiedy zakończyliśmy budowę, od razu się do niego wprowadziliśmy i... rozdziewiczyliśmy. Tak tego dnia i nocy w posiadłości nie było nikogo oprócz nas.

Ja i Cris nie poszliśmy na studia. Po liceum skupiliśmy się na biznesie. W zeszłym roku Alberto oficjalnie przekazał synowi władzę, więc Cris sumiennie wykonuje swoje obowiązki, w których mu pomagam, bo rządzimy razem, jak równy z równym. Mnie spodobało się organizowanie przyjęć, więc zachęcona przez swojego narzeczonego, otworzyłam własną firmę eventową. Zrobiłam wszystkie potrzebne kursy, ale na początku pomagał mi Cris, przynajmniej, jeśli chodzi o zarządzanie i finanse, potem nauczyłam się tego sama. Firma jest w pełni legalna. Ja mam zajęcie, poza tym mrocznym światem, w którym żyję, a do którego faktycznie zostałam stworzona.

Kiedy już nauczyłam się żyć z krwią na rękach, postanowiłam ćwiczyć jeszcze bardziej intensywnie. Teraz jestem całkiem dobrą snajperką i mimo że ciągle gryzie mnie sumienie, potrafię zabić bez mrugnięcia okiem.

Tydzień po tamtym dniu, kiedy zginęli moja babcia, Diego i Ivan, odbyły się pogrzeby. Byliśmy obecni na wszystkich, chociaż na tych dwóch ostatnich niechętnie. Pozostali członkowie rady z ulgą przyjęli śmierć Ivana, chociaż tego nie pokazali. Władzę po nim przejął Dimitri, z którym wszystkim dużo lepiej się współpracuje. No prawie.

Ponieważ wszyscy poznali prawdę o moim ojcu, zgodnie z naszymi zasadami, po jego śmierci to Marcus i jego matka przejęli władzę. Jest konfliktowy i mocno strzeże swojego terenu. Nikt nie może tam pracować, bez jego zgody. Każdy klub i każda nielegalna miejscówka została dokładnie przez niego przetrząśnięta. Wprowadził tam swoje prządki i koniec. Nikt nie wie, jak tam jest, bo ciężko jest podesłać jakiegokolwiek szpiega. Już próbowaliśmy, ale zaginęli.

Właśnie planuję kolejne wesele. Przeglądam listę kontaktów, żeby znaleźć odpowiednią ofertę cateringu, zgodnie z wymaganiami moich klientów, a te mają dość wygórowane, ale nie z takimi już sobie radziłam. Sięgam po telefon służbowy, żeby zadzwonić do wybranej restauracji, kiedy dzwoni mój prywatny. Uśmiecham się, gdy dostrzegam imię na wyświetlaczu. Przesuwam zieloną słuchawkę i przykładam urządzenie do ucha.

- Matt. Tak bardzo cieszę się, że dzwonisz - zaczynam. - Dawno nie rozmawialiśmy, co tam u ciebie słychać?

Przez te trzy lata rozmawialiśmy średnio dwa razy w miesiącu. Matt szkoli się u brata naszego dziadka na Sycylii, więc nie bardzo ma czas na rozmowy, ale ostatnio dzwonił ponad miesiąc temu.

- Miałem dużo na głowie. U mnie wszystko w porządku. - Słucham tego, co mówi.

Wstaję z fotela i wychodzę ze swojego biura, idę wzdłuż korytarza i bez pukania wchodzę do gabinetu Crisa. Siedzi przy biurku wpatrzony w laptop, jednak gdy przekraczam próg, unosi znad niego spojrzenie. Na jego ustach majaczy uśmieszek, ale przewraca oczami, kiedy zauważa, że rozmawiam przez telefon.

- Bardzo mnie to cieszy. - Podchodzę do narzeczonego i siadam mu na kolanach, nie pozwalając dokończyć pracy. - Wuj do mnie ostatnio dzwonił i mówił, że bardzo dobrze sobie radzisz.

Cappuccio ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz