ROZDZIAŁ 21

387 9 0
                                    

Lily

Krążę po wielkiej, pięknej sypialni i czekam na Crisa. Zostawił mnie tu z poleceniem, że mam się stąd nie ruszać. Korzystam więc z okazji i rozglądam się po wnętrzu. Na środku sypialni dosłownie naprzeciwko wielkiego okna stoi ogromne łóżko nakryte białą pościelą i owczą skórą. Delikatny biały baldachim nadaje mu subtelnego i delikatnego wyglądu. Cały pokój jest w tym samym stylu, co dom. Wszędzie króluje drewno.

Na jednej ścianie znajduje się kominek, w którym płonie przyjemny ogień. Po przeciwnej stronie stoi stara, drewniana komoda, a nad nią wisi lustro. Jedne drzwi prowadzą do garderoby, a drugie do łazienki, która jest równie ogromna, co pokój. Cała sypialnia jest niesamowicie klimatyczna i ciepła, a widok za oknem przepiękny. Zdecydowanie kocham góry. Chyba nawet bardziej niż Morze Śródziemne.

Na dźwięk otwieranych drzwi, odwracam się od okna. Do pokoju wchodzi Cris z kilkoma torbami, które odkłada na łóżko. Z ciekawości do nich podchodzę i zaglądam do środka.

— Co to? — Pytam.

— Ciepłe ubrania. Przebierz się, wychodzimy, a na zewnątrz jest zimno — poleca, po czym z jednej torby wyciąga gruby, wełniany, szary sweter i jakieś spodnie, chyba ocieplane.

Chłopak rozbiera się, czym przykuwa moją uwagę. Mimowolnie przygryzam wargę. Kiedy wkłada i zapina spodnie, unosi na mnie spojrzenie metalicznych tęczówek.

— Kochanie, na co czekasz? — Pyta.

Odwracam się do okna, za którym zachodzi słońce.

— Jesteś pewny? Robi się ciemno — zauważam.

— Jestem pewny. — Uśmiecha się do mnie.

Od razu robi mi się ciepło na sercu. Uwielbiam, kiedy Cris się uśmiecha. Ja również się uśmiecham. Poza tym jestem ciekawa, co takiego wymyślił, bo jest strasznie uparty. Znowu zaglądam do torby i wyciągam wełniany sweter i ocieplane spodnie. Przebieram się pod palącym spojrzeniem bruneta.

— Gdyby mi nie zależało na tej niespodziance, to wziąłbym cię tu i teraz — szepcze mi do ucha.

Nawet nie zauważyłam, kiedy stanął za mną.

— Ale trochę się postarałem, więc szkoda by było, gdyby miało się zmarnować — dodaje.

— Co zmarnować? — Pytam.

Poprawiam koszulkę termiczną pod swetrem i odwracam się do chłopaka.

— Czekam na dole — rzuca, nim znika na korytarzu.

Chwilę stoję oniemiała, bo od jakiegoś czasu nie widziałam go takiego podekscytowanego. Właściwie, to nie pamiętam, kiedy tak było. Ciekawość bierze górę, więc poprawiam szybko włosy i wychodzę z pokoju.

Na parterze na fotelu widzę ciepły płaszcz zimowy, czapkę, szalik, rękawiczki i buty. Szybko wszystko wkładam i wychodzę na zewnątrz. Od razu uderza mnie mroźny wieczór. Cris czeka na mnie na skuterze śnieżnym, do którego podłączona jest niewielka przyczepka z jakimiś pakunkami. Teraz to już kompletnie nie rozumiem, co się dzieje, ale jest tylko jeden sposób, żebym zrozumiała. Schodzę po schodach i podchodzę do pojazdu.

— Daleko jedziemy? — Pytam, kiedy brunet zapina mi kask.

— Kawałek — odpowiada. — Wsiadaj.

Wkłada swój kask, po czym zajmuje miejsce za kierownicą. Wsiadam za nim i mocno oplatam go wokół pasa. Chłopak odpala skuter i rusza za dom w stronę pastwiska, na którym wcześniej lądowaliśmy. Tym razem nie czeka na nas żaden inny środek transportu, tylko jedziemy dalej przed siebie. Robi się coraz ciemniej. Drogę oświetla nam tylko reflektor pojazdu.

Cappuccio ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz