ROZDZIAŁ 7

483 15 0
                                    

Lily

Schodzę powoli na śniadanie. W jadalni zastaję Alberto, Cristiano, Rico, Luka'e i Rose. Jest to dla mnie coś nowego, ponieważ mój ojciec nigdy nie ma czasu na wspólne posiłki. Trochę się to zmieniło, kiedy się zaręczył, ale wciąż nie było w tym rodzinnej atmosfery. Zwykle przy posiłkach towarzyszył mi Matt albo nasza gosposia.

Buon giorno — witam się, wchodząc do pomieszczenia.

Podchodzę do stołu i zajmuję wolne miejsce z nakryciem obok Cristiano.

Buon giorno moja droga. Jak się spało? — pyta się mnie Alberto, przyjaźnie się uśmiechając.

W takim wydaniu nikt nie powiedziałaby, że jest bossem i to dość brutalnym. Dużo słyszałam, podobno on nauczył wszystkiego swojego syna. Teraz Cristiano uczy się na własnych błędach.

Grazie, przyznaję, że niezbyt dobrze, ale mam tak zawsze pierwszej nocy w nowym miejscu. Dzisiaj już będzie lepiej.

— Kawy? — pyta mnie służąca, więc kiwam głową, że chętnie.

— Mam nadzieję — mówi mężczyzna, dopijając swoją kawę.

Przykładam swój kubek do ust i delektuję się znajomym smakiem. Marszczę brwi, bo przecież to raczej niemożliwe, żeby mieli u siebie tę konkretną kawę, ale nie komentuję tego, tylko częstuję się pieczywem i dżemem, które leżą na stole.

— Niestety obowiązki wzywają — odzywa się Alberto, po czym odstawia kubek i podnosi się z krzesła. — Miłego dnia młodzieży.

Rico robi to samo i obaj mężczyźni wychodzą z pomieszczenia.

Cristiano kończy swoją kanapkę i również podnosi się z krzesła.

— Czekaj na mnie koło auta. Wyjeżdżamy za piętnaście minut. Muszę jeszcze pogadać z tatą — zwraca się do mnie, po czym też wychodzi z jadalni.

— Niedobra ta kawa — komentuje Rose, odstawiając kubek.

Luka parska, powstrzymując śmiech.

— Mnie smakuje — odpowiadam, zachowując spokój.

— Alberto chce, żeby niczego ci nie brakowało — rzuca Rose.

— Co masz na myśli? — Marszczę brwi.

Dziewczyna pochyla się lekko w moją stronę.

— Specjalnie dla ciebie sprowadził tę kawę z Włoch — słyszę w jej tonie pogardę, ale to, co mówi, bardziej przykuwa moją uwagę.

— Słucham? — Mrugam zaskoczona.

— Dobrze słyszałaś. Nie wiem, czym zasłużyłaś sobie na takie traktowanie.

— Alberto zawsze był bardzo dobrym gospodarzem — wtrąca Luka.

— Dla nas nie sprowadził ulubionej kawy — stwierdza szatynka.

— My nie mamy ulubionej kawy — zauważa Luka.

— Słuchaj — mówię do dziewczyny. — Jeśli myślisz, że chcę tu być, to grubo się mylisz, ale przez pieprzonego psychopatę, nie mam wyjścia. Znasz ten świat, dobrze wiesz, że nie mam nic do powiedzenia.

— Nie wyglądasz, jakbyś była więźniem — prycha.

Rose znowu zaczyna mnie wkurwiać.

Już chcę jej coś powiedzieć, ale Luka zrywa się ze swojego miejsca.

— Chodź Rose, odwiozę cię do szkoły. — Zmusza siostrę do wstania, a potem ciągnie ją do wyjścia.

Przez nią tracę apetyt, więc dopijam tylko kawę i zbieram się do wyjścia. Wracam do pokoju, żeby założyć ulubioną czerwoną bluzę i zabrać torbę. Schodzę ostrożnie po schodach, ponieważ lewą rękę dalej mam w temblaku, a potem wychodzę z domu. Podchodzę do czarnego camaro Cristiano i przystaję przy nim, opierając się o drzwi pasażera, ponieważ chłopaka nigdzie nie ma. Po chwili widzę, jak wychodzi z domu. Idąc w moją stronę, mierzy mnie spojrzeniem i marszczy brwi. Nie wiem, o co mu chodzi.

Cappuccio ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz