DOMINIK
Czerwień.
Czerwień koperty, zaschniętej krwi na liście, roztrzaskanego serca, jej policzków, idealnych ust, których nie zdążyłem jeszcze poznać dostatecznie dobrze...
Nie mogę oddychać. Czuję jak coś dosłownie rozrywa moją klatkę piersiową. Lęk mnie pożera, zabiera w posiadanie każdą część mojej świadomości, nie przejmując się tym, że prawie mnie przy tym zabija. Moje oddechy stają się coraz płytsze, a ja muszę oprzeć ciężar ciała na dłoniach, aby nie upaść na ziemię.
On znów mi to robi... znów chce odebrać mi moje szczęście.
Zamglonym wzrokiem spoglądam na list, spisany czarnym atramentem. Czytam go po raz trzeci, sam wprowadzając się w coraz to większą panikę.
Nie wiem o czym mówi. Nie jestem w stanie nawet dostatecznie się skupić, aby przeczytać jego list ze zrozumieniem. Przed oczami staje mi jedynie ciało Kory leżące w kałuży krwi i uczucie pustki, które znów zaczyna mi towarzyszyć.
To czerwień na papierze, a dokładniej zaschnięta krew, przykuwa moją uwagę. Do tego stopnia, że sam nie wiem, ile czasu spędzam pogrążony w marazmie.
Dopiero odgłos kroków, powoli sprowadza mnie na ziemię. Słyszę, że są coraz bliżej, tylko, że ja nie potrafię się ruszyć. Moje ciało zaczyna drżeć, szykując się do ucieczki, ale ja jedynie spinam się cały, zaciskając swoje dłonie na ozdobnym papierze.
Przekładam kartkę na drugą stronę i znów zaczynam czytać. Muszę wiedzieć o czym on do diabła mówi...
Ten skurwysyn mi grozi. Znów chce mnie zniszczyć. Znów...
- Tato? - niepewny głos Magdy próbuje przebić się do mojej świadomości.
Mój oddech zaczyna się rwać, ale ciało powoli się rozluźnia.
Moje córki, to tylko moje córki... Są ze mną, są bezpieczne.
- Tato!?
Staram się uspokoić, muszę być w końcu dla nich wsparciem. W kółko powtarzam sobie w głowie kilka zdań, aby mój mózg w końcu wygrał walkę z lękiem.
Nic nam nie będzie. Nic im się nie stanie. Nic nie stanie się Lenie. Ja...
- Tatusiu!!!
- Nic mi nie jest skarbie. - odchrząkuję, próbując pozbyć się guli w gardle.
Wstaję choć moje nogi nadal są miękkie i niepewne. Odwracam się do moich córek, które bliskie płaczu, przypatrują mi się ze szczytu schodów prowadzących do domu. Magda z przerażoną miną przyciska do siebie Łucję, jakby bała się ją puścić, a ona tylko łzawym spojrzeniem błądzi po okolicy.
Mam wrażenie jakbym znów znajdował się w mojej starej sypialni. Jakbym znów otworzył szafę, w której się chowały. Bo choć są starsze, ich strach nadal z nimi jest.
Walczę ze sobą.
Chcę schować się za maską, którą nosiłem przez ostatnie dwa lata. Chcę się od tego odciąć, zapomnieć, ale w mojej głowie jak na złość rozbrzmiewa głos Leny. Ten, który przekonuje mnie do pokazania mojej prawdziwej twarzy. Ten, któremu w końcu ulegam.
- Tatuś się po prostu trochę stresuje. - mówię, a mój głos drży, jakby był bliski szlochu. - To niedługo przejdzie, nie musicie się martwić.
Starsza z moich córek otwiera w zdumieniu oczy, puszczając młodszą, która, gdy tylko to czuje, od razu zaczyna biec w moją stronę.
Ponownie kucam, wiedząc co za moment zrobi. Mój kącik ust drga ku górze, kiedy zgodnie z moimi przewidywaniami rzuca się w moje ramiona. Ściskam ją mocno, a jej obecność jakby odrobinę mnie uspokaja. Nie mija chwila, a jej siostra dołącza do nas, próbując swoimi małymi ramionami objąć naszą dwójkę.
Wdycham ich zapach, a moje myśli stopniowo się uspokajają.
Nic nam nie będzie. Nic im się nie stanie. Nic nie stanie się Lenie. Ja... - powtarzam swoją mantrę, wyrównując oddech.
...tym razem je obronię.
-------------------------------
Hejka ;)
Mam nadzieję, że początek drugiej części przypadł wam do gustu. Nie ukrywam, ta część to jak na razie moja ulubiona. No, ale nie chcę mówić za wiele ;)
Jeśli zaś chodzi o kwestie organizacyjne, to planuję aby rozdziały pojawiały się tak jak dotychczas. To znaczy, że ode mnie macie zagwarantowany jeden rozdział tygodniowo w piątki, ale z drobną zmianą. Jeśli będę mieć w zapasie jakiś rozdział, to dodam go niezależnie od dnia tygodnia, a nie tak jak było przy pierwszej części. Nie ukrywam, trzeci rok studiów i praca nie zostawiają mi za wiele wolnego czasu, ale postaram się dotrzymywać terminów ;)
No i to chyba tyle ode mnie. W razie czego po prostu piszcie! Postaram się jak najszybciej odpowiedzieć.
A i zapomniałabym, w trakcie pisania tej części, będę też prowadziła korektę pierwszej, więc jeśli będziecie mieli ochotę, to też serdecznie zapraszam.
Od stycznia planuję też publikację innego tekstu, ale o tym porozmawiamy już na bieżąco.
Także trzymajcie się i do zobaczenia niedługo!
CZYTASZ
Niezwykła "Mama" #2
RomanceDRUGA CZĘŚĆ SERII "Fatalnych wypadków". "Minął rok, a oni stali się jej rodziną." Tak miały brzmieć słowa wieńczące ich historię. Tylko czy, aby na pewno będą one prawdziwe? Bycie partnerką już samo w sobie jest przecież trudne, kiedy jednak przych...