Rozdział 9.

2.7K 154 18
                                    

"Przepraszam"

Ostatni wieczór nie należał do tych udanych. Choć i tak nie uważam go za całkowicie stracony. Spędziłam przecież czas z mamą, która jak sama przyznała, odrobinkę się już za mną stęskniła. Dlatego właśnie wspólnie stwierdziłyśmy, że zgodnie z naszą dotychczasową tradycją poczytamy na rozluźnienie jakąś książkę. Usiadłyśmy więc na jej łóżku, wcześniej wybierając pierwszą z brzegu pozycję. Trafiło na kryminał.

Jakoś w połowie drugiego rozdziału, Szymon zaszczycił nas swoją obecnością. I tak o to, całą trójką, siedzieliśmy oparci o zagłówek łóżka w sypialni rodziców. Czytaliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się do upadłego. Żadne z nich nie pytało jednak o moje samopoczucie, jak zawsze akceptując mój brak chęci do zwierzeń.

Mama usnęła jako pierwsza. Jej zaciśnięta dłoń delikatnie zsunęła się z mojego nadgarstka, a zmęczona głowa opadła na ramię mojego brata. Przez dobrych kilkanaście minut oboje z niepokojem przyglądaliśmy się jej rozluźnionym rysom.

Choć na przyzwyczajenie się do straty dostaliśmy naprawdę wiele czasu, żadne z nas nadal nie mogło pogodzić się z tą okrutną prawdą.

Nie wróciliśmy już tej nocy do swoich sypialni. Usnęliśmy wspólnie, czerpiąc garściami z chwil, które jeszcze nam pozostały.

Cieszyłam się, że znów jesteśmy ze sobą tak blisko. Szymon za sprawą swojego wypadku, zdołał uzyskać tymczasowe zwolnienie lekarskie, dzięki któremu jego pobyt w domu, również się przedłużył. Po raz pierwszy od kilku dobrych lat bez przeszkód mogliśmy być razem.

Ja jednak nie potrafiłam zasnąć. Trudności z całego dnia, sprawiły, że własne myśli nie pozwalały mi na upragniony odpoczynek. Długo leżałam wpatrzona w sufit, martwiąc się słowami Magdy, reakcją Dominika i wymyślanymi przeze mnie czarnymi scenariuszami. Przez krótki moment nawet zapragnęłam być samolubna. Chciałam po prostu wrócić i spróbować zignorować słowa Madzi, ciesząc się choć namiastką szczęścia. Wtedy jednak do mojej głowy, wdarło się pewne wspomnienie.

Wzdycham, ponieważ bardzo niechętnie decyduję się na nowo rozgrzebać jedną z ważniejszych szuflad mojej pamięci. Robię to, bo wiem, że to pomoże mi zrozumieć. Dlatego pomimo ściśniętego serca, otwieram swój umysł, na wzór tego co zrobiłam w nocy.

Ponownie zamykam oczy, aby lepiej móc to sobie zwizualizować.

Twarz mojego ojca, pojawia się jako pierwsza. Smutek i ból zmieniają jego rysy, a łzy ciekną po jego policzkach bez większej kontroli.

Ręce zaczynają mi drżeć z emocji, ale nie unoszę powiek.

Tak dawno go już nie widziałam, a jednak każdy jego szczegół jest tak rzeczywisty. Jakby stał tuż przede mną.

Miałam tylko siedem lat, kiedy za sprawą własnej złości i rozpaczy, po raz pierwszy oglądałam go w takim stanie. Właściwie to, nie powinnam pamiętać tego dnia, ale ciągle potrafię przypomnieć sobie dowolną sekundę z tamtych dwudziestu czterech godzin. Ponieważ, to właśnie wtedy zraniłam własnego tatę bardziej niż w całym swoim późniejszym nastoletnim życiu.

Byłam na niego tak okropnie wściekła. Przez pracę nie przyszedł na przedstawienie, do którego przygotowywałam się od pół roku. Miałam zagrać kopciuszka, główną rolę o której tak długo marzyłam. I właśnie dlatego, bardzo, ale to bardzo, zależało mi, żeby to widział. On jednak nie zjawił się o umówionej godzinie. Tuż przed podniesieniem kurtyny, nauczycielka powiedziała mi, że mój tatuś nie przyjdzie, ponieważ nie może wyjść z pracy.

Zupełnie tego wtedy nie rozumiałam. Nie rozumiałam, czym jest praca, zobowiązania i brak możliwości wyboru. Stojąc więc na scenie, nadal usilnie próbowałam go wypatrzeć. Z nerwów całkowicie zapomniałam słów jakie wydawało mi się, że miałam wykute w swojej podświadomości. Byłam przerażona. Wszyscy patrzyli na mnie, a ja nie potrafiłam się odezwać. Słyszałam płacz mamy, kiedy uciekałam ze sceny zalana łzami.

Niezwykła "Mama" #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz