"Szczęśliwego Nowego Roku!"
DOMINIK
- Magdaleno Krajewska proszę w tej chwili zejść na dół! - krzyczę, unosząc głowę do góry, tak jakby to miało pomóc dźwiękom szybciej dostać się na piętro.
Do rozpoczęcia imprezy zostało jakieś trzydzieści minut, a moja najstarsza córka spędziła w swoim pokoju ostatnie dwie godziny. Do diabła, miała się tylko wykąpać i ubrać. Ma siedem lat, a zachowuje się gorzej niż nastolatka.
- Zaraz! - odpowiada mi jej głośne wołanie, od którego, przysięgam, dostaję białej gorączki.
Mam już ponownie podnieść głos, kiedy drobne dłonie mojej kobiety gładzą mój napięty kark, a on samowolnie się rozluźnia. Przez całe to zamieszanie zupełnie nie zauważyłem, jak wstaje z kanapy, nadal w ramionach tuląc naszego ledwo co nakarmionego synka.
- Daj jej czas. Goście nie uciekną - Lena z ogromnym spokojem, posyła mi jeden z najsłodszych uśmiechów na świecie, a ja nie potrafię się dłużej złościć.
Zamykam oczy i odliczam do dziesięciu. To pomaga, a utracony dobry humor wraca na moje usta. Nie mija minuta, a do naszych uszu docierają szybkie kroki mojej córeczki.
- Nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić - wyjawiam, przelotnie całując w czoło moją przepiękną narzeczoną.
- Wreszcie są dziećmi kochanie. Dzięki takim chwilom uczą się asertywności. Dajmy im czas na błędy, dobrze?
Jestem w stanie jedynie kiwnąć na potwierdzenie głową, zanim jakaś mała księżniczka nie wpada na moje nogi z ogromnym impetem.
- Jestem tatusiu - Madzia uśmiecha się promienie nadal tuląc się do moich nóg.
Coś głęboko we mnie dziękuje mi za to, że wstrzymałem w sobie bezpodstawną złość. Ponieważ gdybym tego nie zrobił, nigdy nie zobaczyłbym tej bezgranicznej miłości w jej oczach. Od roku co dwa tygodnie uczęszczamy na terapie i nie mogę się nadziwić jak moje córeczki zaczęły się zmieniać. W zasadzie nie tylko one. Moja relacja z Leną również ewoluowała, a dobre humory rzadko nas opuszczają.
- Dziękuję, że przyszłaś - kwituję, biorąc na ręce drobne ciałko przede mną. Ona ze śmiechem zaczepia się nóżkami, obejmując rączkami moją szyję.
Zamiast odpowiedzieć, moje dziecko wręcza mi lekko pomiętą niebieską kartkę złożoną na pół.
- Co to takiego?
- Chciałam to dokończyć. To nasza rodzina.
Z lekko przyspieszonym pulsem, odstawiam Madzie na ziemię, sam biorąc do rąk laurkę. Otwieram ją, a kiedy dostrzegam rysunek o mało nie uraniam łzy. Dwie małe postacie w samym centrum trzymają na swoich rękach maleńkiego chłopca. Tuż za nimi jak przypuszczam stoję ja i Lena. Moja gwiazdka trzyma moją dłoń, drugą obejmując swoją mamę. Po mojej prawej stronie stoją też Szymon i Iza. Zamieram na chwilę dostrzegając jeszcze jedną postać. Kobieta ma na sobie sukienkę w różowe kwiaty, a jej uśmiech jest ogromny.
- To... - nie jestem w stanie dokończyć. Moja narzeczona zawieszona nad moim ramieniem, również odwraca wzrok próbując zapanować nad łzami.
- To pierwsza mama - oznajmia Madzia, a jej radość nie wygląda na wymuszoną.
- Ślicznie księżniczko - tylko tyle udaje mi się wydusić, ale to w zupełności jej wystarcza.
- Dziękuję tatusiu.
Dzwonek do drzwi rozbrzmiewa w całym domu.
- To pewnie babcia i Łusia! - wykrzykuje Magda, uradowana od razu biegnąc w stronę przedpokoju.
CZYTASZ
Niezwykła "Mama" #2
RomanceDRUGA CZĘŚĆ SERII "Fatalnych wypadków". "Minął rok, a oni stali się jej rodziną." Tak miały brzmieć słowa wieńczące ich historię. Tylko czy, aby na pewno będą one prawdziwe? Bycie partnerką już samo w sobie jest przecież trudne, kiedy jednak przych...