Rozdział 13.

3.1K 144 35
                                    

"Zły chłopiec"

Kolejne dwa dni mijają nam na analizach i wiecznej ostrożności. Od nieudanego domniemanego porwania, to Dominik zajmuje się zaprowadzaniem dziewczynek do szkoły. Właściwie to tylko on wychodzi samotnie z domu, nam nie pozwala na to nawet wówczas, gdy na dworze nadal jest jasno. 

Sama nie protestowałam, kiedy oznajmił, że jak na razie nie powinniśmy ryzykować. Jestem świadoma tego jak blisko było, abym znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nie wiemy co tak naprawdę chciał zrobić jego były teść, ale szczerze nawet nie mam ochoty się tego dowiadywać. Już i tak śpi mi się ostatnio coraz gorzej. Podświadomość pokazuje mi obrazy, w których moje ciało zostaje łamane, bite czy podtapiane. Nie mam pojęcia czego mogłabym się spodziewać, a to przeraża mnie najbardziej.

Spoglądam na wyświetlacz telefonu i głośno wzdycham. Siedzę już w salonie od dobrych dwóch godzin. Wcześniej zdążyłam odkurzyć cały dom, umyć podłogi, wytrzeć kurze i przygotować obiad, składający się z zupy i drugiego dania. Teraz więc kompletnie nie mam co robić. Dom lśni, a wszystkie rzeczy w szafach i szufladkach są posegregowane. Zostało mi tylko bezczynne siedzenie i gapienie się w telewizor, na którym leci właśnie jakiś głupi paradokument.

Kolejny raz wzdycham, zmęczona nic nierobieniem.

- Coś nie tak? - mówi mój ukochany. 

Wchodzi właśnie do pomieszczenia, w dłoniach trzymając dwa parujące kubki.

- Dopadła mnie nuda. - osuwam się na poduszki, pozwalając mojemu ciału na chwilę odpocząć.

On za to siada, ostrożnie odstawia nasze, jak zdążyłam zauważyć, herbaty i zarzuca swoje ramię na oparcie kanapy za mną. Wtulam się w niego, przymykając powieki.

- Nie powinieneś pracować? - pytam, po dobrych kilku minutach, spędzonych w całkowitej ciszy.

- Nie mogę się skupić, wiedząc, że ten skurwiel chodzi sobie po wolności zupełnie bezkarny. - jego palce odnajdują moje włosy, a z ust wydobywa mi się ciche westchnienie. - Do tego nie odpowiadałaś, jak cię wołałem. Przyszedłem sprawdzić co robisz.

- Jak widzisz, nie robię nic pożytecznego. Zamyśliłam się po prostu.

Dominik mocniej przysuwa mnie do swojego boku.

- Martwisz się. - stwierdza, jakby doskonale wiedział, że to prawda.

- Tak, masz rację. Boję się co może wymyślić twój teść i...

- Były teść. - zaznacza, poprawiając się niespokojnie. - Nic mnie już z tym człowiekiem nie łączy.

Kiwam głową, choć ciężko mi to zrobić, przez brodę Dominika, którą zdążył na mnie oprzeć.

- Nie będę ci mówił, że masz się nie martwić, bo sam ledwo radzę sobie z moim lękiem. Jednak chciałem ci coś zaproponować. Właściwie to po to cię zawołałem. Pisałem już z twoim bratem i umówiłem nas z nim na jutro. Moja siostra wpadnie do kancelarii o jedenastej, tak więc chciałbym byś i ty mi wtedy towarzyszyła. Zgadzasz się?

Ponownie potakuję. Nie mam siły zrobić nic więcej, ale wówczas słyszę jak mój ukochany pociąga nosem.

- Przeziębiłeś się. - mówię, oplatając jego talię rękoma.

- To nic takiego. Wziąłem już witaminę C. Powinno szybko przejść.

Daruję sobie wypominanie mu jego słów, o tym jak to mężczyźni nie chorują, bo wiem jak ciężko jest nam teraz obojgu. Nasze myśli nie chcą się uspokoić, a głośne bicie jego serca dociera do mojego ucha, przyciśniętego do jego klatki piersiowej. Wystarczająco już mamy na głowie.

Niezwykła "Mama" #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz