"Pierwsza mama"
DOMINIKNie mogłem się ruszyć, otworzyć oczu ani wypowiedzieć choć słowa. To było okropne. Słyszeć jak lekarze wprost nad twoim łóżkiem dyskutują o tym, że możesz się już nigdy nie obudzić. A ty nic nie możesz zrobić; jakkolwiek zareagować na słowa wypowiadane z irytacją i żalem. Próbowałem dosłownie wszystkiego, aby dać im znak, ale nic nie działało. Nie potrafiłem nawet ruszyć głupim palcem! A co dopiero poprosić ich o jakieś picie, gdy gardło wyschło mi na wiór.
Moje życie miało się najwidoczniej skończyć, a nikogo nie obchodziła moja świadomość. Zaślepieni wynikami badań, przestali się starać.
Przez dwa pierwsze dni po odzyskaniu przytomności umysłu, co pół godziny zjawiał się w mojej sali nowy lekarz. Właściwie tylko personel medyczny mnie odwiedzał. Mojej rodziny nigdzie nie było, a to sprawiło, że zamiast swoim stanem, zacząłem zamartwiać się o ich zdrowie i życie. Nie obchodziło mnie już co się ze mną stanie. Chciałem jedynie wiedzieć, czy po tym całym zamieszaniu, wszyscy są bezpieczni.
Musiałem wiedzieć, czy wszyscy sobie beze mnie poradzą.
Postanowiłem więc, że zanim umrę, sprawdzę jak każde z nich się czuje.
Dwa dni minęły, ale, żadne z nich mnie nie odwiedziło. W zasadzie mogło minąć nawet więcej czasu, ponieważ choć się starałem, ból, który czułem w przerwach między działaniem leków, był na tyle duży, że zacząłem wątpić, w mój powrót do zdrowia. W godzinach podawania kroplówek, chwilowe ukojenie dawało złudną nadzieję. Ponieważ, choć ból ustawał, czerń panująca dookoła mnie zaczynała swoją walkę o moją duszę. Uczucie obezwładniającego ciągnięcia w dół napinało moje obolałe mięśnie, a kiedy cisza w pomieszczeniu zaczynała przybierać niepokojące dźwięki, po prostu się odcinałem.
Myślałem o gwiazdce i córkach.
O każdym uśmiechu, dotyku i geście jakim mnie kiedykolwiek obdarzyły. Starałem się trzymać rzeczywistości i nie dać się ponieść wyobraźni, która ze wszystkich sił pragnęła pokazać mi tunel, na którego końcu znajdować się miało wybawienie i spokój. Czułem to wszystko tak mocno, że kilkukrotnie prawie się temu poddałem. Moje ciało stawało się wrakiem, a świadomość co rusz uciekała, pragnąc na moment odsapnąć.
Czas mijał, a ja przegrywałem. Nicość stopniowo odcinała moją duszę od ciała.
- Nie sądziłem, że tak skończysz. - męski głos dotarł do mnie, na moment dając mi powód do walki.
Z początku nie wiedziałem, kto wypowiedział te słowa. Dopiero sens późniejszej wypowiedzi, zmroził mi krew w żyłach.
- Myślałem, że mój świętej pamięci syn bez problemu cię zabije. W końcu byłeś myszą, a on wilkiem, którego sam wychowałem. - westchnął. - Według niepisanego kodeksu, powinienem cię zabić, mszcząc się za jego życie. Na twoje szczęście, zupełnie nie mam na to ochoty.
Ból w okolicach serca się wzmacniał, a dźwięki powoli przestawały do mnie docierać.
- Kornelia... mnie kiedyś odwiedziła. Pierwszy raz w życiu nazwała mnie dziadkiem i poprosiła, abym przekonał syna, że nadajesz się do dołączenia do naszej rodziny. Zapewniała, że zrobisz dla niej wszystko. Wtedy jej nie uwierzyłem. Nie możesz mnie za to winić. Wyglądałeś gorzej niż zbłąkany szczur. Cóż za zaskoczenie, że naprawdę stałeś się lwem. Teraz żałuję, że jej nie wysłuchałem. - ton głosu starszego Lewińskiego łagodnieje. - Może wówczas wszystko potoczyłoby się inaczej, a moja wnuczka...
![](https://img.wattpad.com/cover/325289858-288-k893767.jpg)
CZYTASZ
Niezwykła "Mama" #2
RomanceDRUGA CZĘŚĆ SERII "Fatalnych wypadków". "Minął rok, a oni stali się jej rodziną." Tak miały brzmieć słowa wieńczące ich historię. Tylko czy, aby na pewno będą one prawdziwe? Bycie partnerką już samo w sobie jest przecież trudne, kiedy jednak przych...