"Świąteczna magia"
- Poproszę sok pomarańczowy. - mówię, co rusz przestawiając kolejne miski i pojemniki w które próbuję pomieścić przygotowane zeszłej nocy potrawy. Dziewczynki biegają od kuchni do pokoi starając się pomagać jak tylko mogą. Nie narzekają, choć zbudziłam je o świcie, pewna, że i tak nie zdążymy ze wszystkim na czas. Spałam równo dwie i pół godziny. Pakowałam prezenty, gotowałam i prasowałam sukienki, które moje królewny wybrały sobie wieczorem.
Dla większości ludzi byłaby to katorga, ale dla mnie było to coś więcej niż obowiązki domowe. Ponieważ robiłam to z miłością, a ona zrekompensowała mi bóle pleców i głowy. Dzięki niej nawet układanie ubrań, było naprawdę odprężające. Myśl, że od teraz stało się to moją codziennością, naprawdę mi odpowiadała. Młodość nie była zła, ale stanie się dla kogoś całym światem, to więcej niż mogłabym sobie wymarzyć.
- Proszę. - Madzia z roziskrzonym spojrzeniem podaje karton. - Powinnaś odpocząć mamo.
- Tak. - potakuje Łusia. - Dzidziuś się pewnie zmęczył. Musi odpocząć.
Moje dwie małe, opiekuńcze księżniczki.
- Obiecuję, że jak tylko wszystko skończymy, usiądę i pozwolę mu odetchnąć. Na razie jednak musimy się śpieszyć. Za pół godziny przyjedzie wujek i zabierze nas do taty.
Niezbyt przekonane kiwają głowami.
Kolejne minuty mijają, a pudełek tylko przybywa. Sortuję, przekładam, aż w końcu dźwięk przychodzącej wiadomości odrywa mnie od pracy. Myję ręce i wycieram je w ściereczkę, zanim nie odczytuję;
" Wesołych Świąt Leno. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa. Ola i ja postanowiliśmy lepiej się poznać. Bardzo mi pomogła po naszym rozstaniu, i... Sam nie wiem co chciałem napisać, ale wiem, że nie chcę Cię ranić. To twoja przyjaciółka, zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała, abym miał z nią kontakt. Uszanuję to. "
Wzdycham. On wcale się nie zmienił. Przed nią długa droga. Odpisuję szybko, wystukując tylko kilka słów.
" Wesołych Świąt Oli. Po prostu daj sobie szansę. Ja będę szczęśliwa, jeśli tylko dwójka moich najbliższych przyjaciół również będzie."
Odpowiedź przychodzi w sekundę.
"Dziękuję. Za wszystko."
- A mamo?
Odkładam telefon, na nowo zajmując się przeglądaniem jednej z szuflad.
- Słucham, Łusiu.
Cisza po moich słowach się przedłuża, więc podnoszę wzrok. Dziewczynka ze zmartwioną minką, wodzi nóżką po fudze kafelka. Jej błękitna sukienka unosi się i opada, a biały sweterek mieni się w świetle lampy, dzięki wplecionych w niego srebrnym nitkom.
- Czy Święty Mikołaj znajdzie nas w szpitalu? - pyta, mnąc materiał na udach. Szybko przekonuję samą siebie w myślach, że to tylko rzecz i nie powinnam się irytować kilkoma zagnieceniami. Skupiam się zamiast tego na jej pytaniu, zachęcając ją do wyjaśnienia rozterek zaprzątających jej główkę. Ponownie zabieram się za przygotowania, jedynie co chwila rzucając jej spojrzenia. - Zawsze przynosił prezenty do nas. - mówi, a jej głosik cichnie. - A skoro nas nie będzie, to może się pomyli i nie zostawi...
- Mam pomysł. - przerywam jej, pakując właśnie barszcz i przygotowane na ostatnią chwilę uszka. Co tam, że lepienie ich zabrało mi dodatkowe dwie godziny snu. - Napiszemy list do niego i zostawimy przy kominku. Jeśli przyjdzie, będzie wiedział gdzie nas znaleźć.
CZYTASZ
Niezwykła "Mama" #2
RomanceDRUGA CZĘŚĆ SERII "Fatalnych wypadków". "Minął rok, a oni stali się jej rodziną." Tak miały brzmieć słowa wieńczące ich historię. Tylko czy, aby na pewno będą one prawdziwe? Bycie partnerką już samo w sobie jest przecież trudne, kiedy jednak przych...