"Wiara"
DOMINIK
- trzydzieści dwie godziny przed morderstwem -
Nie widziałem Leny od prawie tygodnia, odkąd to powiedziała mi, że potrzebuje wrócić do rodzinnego domu. Przez wszystkie te dni moje życie przypominało ciągłą walkę. Wstawanie nie było już takie same, bez ciepła jej ciała grzejącego mój bok. Łazienka bez jej śmiechu, przypominała zwykłe pomieszczenie pozbawione duszy. Śniadania smakowały zdecydowanie gorzej, bez szczypty miłości, którą do nich dodawała. Ubrania przestały pachnieć jej perfumami, przez co moje myśli zaczęły odpływać, a usta drżały bez jej pocałunków.
Ponownie codzienność przypominała jedną wielką szarą plamę.
Dziś było podobnie. Wstałem niewyspany, umyłem twarz lodowatą wodą, ale nawet ona mnie nie rozbudziła i ubrałem niewygodne ubrania. Zazwyczaj mi to nie przeszkadzało, wówczas jednak pachniały one jak konwalie, a teraz pozostał na nich jedynie zapach płynu do płukania.
Czuję się więc okropnie. Zmęczenie widać też na mojej twarzy, co wiem, dzięki pierwszym słowom, jakimi powitały mnie córki;
- Nie wyspałeś się znowu?
Z półprzymkniętymi powiekami pokiwałem jedynie na potwierdzenie głową i ruszyłem przygotować im śniadanie. Przy nim również nie obyło się bez na wiązań do niej.
- Tatusiu? Czy Lena jest na mnie zła? - spytała starsza z moich córek, kiedy trzeci raz przyłapałem ją wzrokiem na gapieniu się na mnie spod byka.
- Na pewno jest. - wtrąciła Łucja, zanim jeszcze byłem w stanie zebrać myśli w sensowną odpowiedź. - Mówiłyśmy o starej mamie. Widziałaś, jak była smutna, nie mogłyśmy jej uspokoić.
Głośne westchnienie opuszcza moją buzię, a ręce machinalnie zabierają brudne talerze po owsiance do zlewu.
- Lena nie gniewa się na was z tego powodu. Po prostu potrzebuje trochę czasu dla siebie. - mówię to z największą pewnością jaką jestem aktualnie w stanie z siebie wykrzesać. Wiem, że nie chodzi tutaj o to co powiedziały moje córki. Wielokrotnie przekonałem się jak czułą i ciepłą osobą jest moja kobieta, a obrażenie się z takiego powodu, u niej, nie wchodzi nawet w grę. Ona nie zrobiłaby tego moim córkom bez powodu. Nie odeszłaby tak po prostu. Jestem więc więcej niż pewny, że jest w tym wszystkim jakieś drugie dno. Drugie dno, którego nadal nie mogę pojąć. - Bardzo nas kocha i wcale nas nie zostawiła. - zapewniam, choć ręce trzęsą mi się od zmęczenia. - Niedługo wróci i wszystko będzie po staremu.
- Więc dlaczego ciągle chodzisz smutny? - Magda ze ściągniętymi brwiami podchodzi do umywalki, przy której właśnie zmywam naczynia. Jest ubrana w śliczną zwiewną różowo- niebieską sukienkę, ale to biały sweter na jej ramionach przykuwa mój wzrok.
- Skąd masz ten sweter? - pytam, pewny, że nigdy go jej nie kupowałem.
- Lena kupiła mi go, po tym jak stary zepsuł mi się w szkole. - odpowiada moja córka, z nadal pytającym wyrazem twarzy.
Postanawiam zignorować jej wcześniejsze pytanie. Odpowiedź jaką bym jej udzielił mogłaby nie spodobać się ani im, ani mnie. Lepiej więc, aby została na dnie mojej świadomości, zamknięta na klucz, w pozbawionym światła pomieszczeniu.
CZYTASZ
Niezwykła "Mama" #2
RomanceDRUGA CZĘŚĆ SERII "Fatalnych wypadków". "Minął rok, a oni stali się jej rodziną." Tak miały brzmieć słowa wieńczące ich historię. Tylko czy, aby na pewno będą one prawdziwe? Bycie partnerką już samo w sobie jest przecież trudne, kiedy jednak przych...