Rozdział 26

72 5 63
                                    

Uwaga! Rozdział zawiera opis demoralizatorski erotycznej sceny .

Pod wieczór Annie wróciła sama do wioski. Tej spalonej, a nie wciąż w trakcie budowy. Indianie uznali, że nie ma czego odbudowywać i zostawili pożogę nietkniętą, kolejne budowle wznosząc kilometr dalej.

Właśnie tam udała się dziewczyna, na pogorzelisko, do miasta pełnego popiołów, czy raczej wioski. Stanęła w miejscu byłej chaty swojego chłopaka wspominając czasy, kiedy tam przychodziła. Oni cieszyli się wzajemnym szczęściem, nieświadomi nieprzychylnej im przyszłości, a także konieczności trudnych wyborów i rozstań z bliskimi. W pewnym momencie los przestał być im przychylny, bo przyniósł dorosłość wraz z odpowiedzialnością.

Anna wiedziała, że przeszłości nie da się cofnąć. Nie wymaże swojego przywiązania do chłopaka. Może jedynie zerwać nić, którą ich relacja została zaszyta.

Ruszyła w drogę powrotną z przeświadczeniem iż więcej do tego miejsca nie wróci. Późna pora, ciemny las, dziwne dźwięki i wiedza na temat zamieszkujących go stworzeń skutecznie zakłócały poczucie bezpieczeństwa w człowieku. Nie inaczej było z Anną. Kuzynka Jacka trzęsła się jak galareta, pomimo ciepłych ubrań. Miała ku temu powody, ponieważ z zarośli bacznie obserwowały ją bursztynowe oczy niedźwiedzia. Zwierzę ze złowrogą miną podbiegło do skamieniałej ze strachu dziewczyny z zamiarem rzucenia się na nią.

W tej samej chwili Anna poczuła delikatny podmuch powietrza od frunącego przedmiotu, który dawał srebrny odblask. Gdy wzrok przyzwyczaił się do światła, zauważyła, że był to wirujący nóż.
Ostrze wbiło się w szyję niedźwiedzia. Z rany wyleciała krew, a bestia znieruchomiała i upadła na ziemię niefortunnie przygniatając również Annę.

Kiedy leżała z sercem podchodzącym do gardła zza krzaków wyskoczył Inuk. Chłopak podszedł i zrzucił stwora z ukochanej, przytulając ją do siebie.
- Nic Ci się nie stało?
- Jestem cała, mój stróżu.
- Czemu stróżu?
- Bo mnie strzeżesz - podniosła brudny nóż i podała go Indianinowi. - A oto twój miecz, który doprowadza do zagłady grożące mi niebezpieczeństwo.

Chłopak wziął broń i spytał:
- Ani, dlaczego przyszłaś do tej części lasu?
Dziewczyna lekko się uśmiechnęła, słysząc zdrobnienie, którym nazywał ja jedynie Inuk.
- Byłam w starej wiosce i pomyliłam drogi.
- Po co tam poszłaś, kochana?
- Ponieważ czuję się jakbym stała w bramie piekieł. Muszę zdradzić rodziców albo Ciebie i nie wiem kogo wybrać.
- Nie pomyślałem, że jestem dla Ciebie aniołem zagłady.
- Co ty mówisz?!
- Wprowadzam chaos do twojego życia i je komplikuje. Nie tak powinien postępować dobry chłopak. Nie zastanawiałem się, że mogłem przysporzyć Ci problemów. Nie chcę popsuć twojej relacji z rodziną, więc lepiej zostań. Ja nie będę miał Ci za złe, jeśli wybierzesz ich. Zrozumiem to i nadal będę kochał, a nie mogę dać Ci gwarancji, że twoi rodzice postąpią tak samo.

Anna była w szoku. Dokładnie w chwili, kiedy była już prawie gotowa na odejście z Inukiem. On każe jej pozostać w Wisconsin. Nie tego się spodziewała.

***

Następnego dnia przy wspólnym śniadaniu, wśród gwaru rozmów roznosił się wesoły brzdęk naczyń.
- Kochani, dzisiaj muszę wyjechać na targ - oznajmił Gideon.
- Po co wuj się będzie przemęczał. Ja pojadę - zadeklarował Jack.
- Mam nadzieję, że razem ze mną - Rose położyła mu dłoń na ramieniu.
- Jakżeby inaczej - złożyli sobie krótki pocałunek.

Po kilkudziesięciu minutach narzeczeni przemierzali we dwoje, drewnianym wozem z plandeką, piaszczysty szlak.
- Rose, co powiedziałaś mojej kuzynce, kiedy poszedłem do domu?
- Że działać powinna zgodnie ze swoim sercem, bo dopilnuję żeby żadną decyzją nie sprawiła Ci zawodu.
- W jaki sposób ma to zrobić, jeśli nie posłucha mojej rady?
- Bo ktoś, kogo nadal bardzo mocno kochasz postąpił dokładnie tak samo.                                                                                                                                                                                           

Titanic: Dopłyniemy do brzegu?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz