Rozdział 34

27 2 15
                                    

Słysząc historię miłosną rudej pacjentki, mężczyzna przewrócił strony niemal na sam początek wielkiej księgi swojego życia. Było tam czarno - białe zdjęcie dwójki osób. Ludzie Ci siedzieli na drewnianej kładce, a ich stopy zamoczone były w spokojnej toni zbiornika wodnego. Kobieta w eleganckiej sukni, z pewnością sprowadzoną zza granicy, swoją prawą ręką zakrywała dłoń partnera. On również miał porządny strój, ale zdecydowanie skromniejszy z najtańszych tkanin na targu. Widać, że jedynie udawał dobrze urodzonego panicza, ale miał wystarczająco dużo oszczędności, by móc sobie na ten teatrzyk pozwolić. Byli z różnych klas społecznych, pochodzili z różnych światów, a jednak spędzali czas razem przez widoczne na pierwszy rzut oka, łączące ich uczucie.

Pod fotografią, w pamiętniku był podpis " Z ukochaną, rok 1881 ". Nietrudno się domyślić, że ten pamiętnik jest jedyną pamiątką, człowieka starszego już wiekiem, po cudownej znajomości.

- Pan też był w takiej sytuacji jak mój narzeczony? - spytała Rose, chociaż i tak znała już odpowiedź.

- Była moim starym marzeniem, ale nie pozwoliłem jej popełnić mezaliansu, dlatego się rozstaliśmy.

Przyszła pani Dawnson poczuła niezmiernią wdzięczność, że opatrzność pozwoliła im uniknąć losu tego człowieka. Bardzo możliwe, że teraz już założył rodzinę, ale dawna, niespełniona miłość zawsze wyda się wspanialsza od tej rzeczywistej. Może przy następnym spotkaniu usłyszy odpowiedź. Bowiem Rose uznała tą rozmowę za początek nowej znajomości. Z pewnością jeszcze nie raz będzie im dane porozmawiać.

***

Ciotka Eliza kroczyła polną drogą przy dość upalnej jak na wrześeń pogodzie. Wędrowała z powodu nie swoich interesów, a stróżki potu spływające jej co jakiś czas po karku nie ułatwiały zadania. Dodatkowe utrudnienie stanowił wiklinowy kosz, który opierała na prawym biodrze. Nie mogła się go pozbyć, gdyż jego zawartość stanowiła cel podróży.

Wystarczająco przejmował ją lęk, o to czy biały materiał pozostanie czysty, a jeśli nie, to w jaki sposób powinna mu dawny odcień przywrócić, tak, aby jednocześnie niczego nie zniszczyć, szczególnie białych koronek. Zbyt wiele czasu zajęło poszukanie chociaż kilku firan w tym samym odcieniu.

Bardzo chciała pokazać Rose chociaż kilka wariantów ślubnej kreacji. Dlatego też, po konsultacji z lokalną krawcową, odnalazła wszystko, z czego możnaby uszyć sukienkę. Miała obawy, że niewielki wybór nie zaspokoi oczekiwań byłej szlachcianki.

- Wcześniej stroje zawsze wybierała mi matka. Ja miałam niewielki wpływ na swój wygląd. Mogłam zmieniać tylko te rzeczy, które nie przykuwały uwagii - mówiła później Rose, uspokajając Elizę. Dziewczyna była zachwycona możliwością wyboru koronek przy firanach, wykorzystanych do jej ubioru. Nie był dla niej problemem brak rozważań nad zaletami kaszmiru i jedwabiu, choć z pewnością, ślubując z Hockleyem, musiała by ich doświadczyć.

Końcowo potrzebowano prześcieradła i pościeli do trzywarstowej kreacji z koronkowymi falbanami. Miały one zostać wykonane z rzeczonych firanek. Wierzchnią warstwę trzeba było uszyć z nowego, czystego materiału, do wewnętrznych pasowała używana. Spódnica do kostek miała siedem koronkowych falbanek, we wzorki normalnie widoczne z okien salonu gospodarzy. Długie, rozkloszowane rękawy z rządkiem wyciętych rombów na wysokości łokci niegdyś wisiały w sypialni Rose i Jacka.
Panna młoda nie przejmowała się pochodzeniem sukni, ważna była tylko okazja, na którą ją założy.

***

Pare dni później Anna, kuzynka Jacka, namówiła jego przyszłą żonę, by towarzyszyła jej podczas przyjęcia weselnego swojej przyjaciółki.
- Zaprosili prawie całą okolicę, chodź ze mną - namawiała. - Musisz zobaczyć jak wygląda u nas taka impreza. Coś zupełnie innego niż te wasze wielkopańskie zabawy.

Rzeczywiście, o ile Brytyjka spodziewała się braku muzyki klasycznej, to absolutna nieobecność dostojnych tańców typu walc czy fokstrot wywołała w niej zaskoczenie równe szokowi na widok cielesnej bliskości tancerzy. Wszystko na oczach gości! Opanował ją wstyd od samego patrzenia, a co dopiero gdyby sama miała tak robić.

- Tutaj każde wesele wygląda w ten sposób - mówiła Anna, widząc zdziwienie Rose - a pannę młodą właśnie trzyma wuja.

Ostatnie zdanie mogłoby wydawać się nieistotne, gdyby ten mężczyzna nie był cały czerwony od ilości wypitego alkoholu i nie wplatał w obroty nieprzyzwoitych komplementów wobec tanecznej towarzyszki ani żartów o nocy poślubnej, które wszystkim były nie w smak.

Tak naprawdę właśnie dlatego kuzynka Jacka zabrała jego narzeczoną na to wesele. Wiedziała, że uroczystość ta mocno różni się w zależności od kręgów społecznych, a dawna arystokratka z pewnością nie przywykła do zwyczajów panujących w biedniejszych klasach. Bukater, doznając szoku już teraz, będzie lepiej przygotowana na własny ślub, co, być może pozwoli uniknąć w ten dzień większych afer i wszystko przebiegnie pomyślnie.

Titanic: Dopłyniemy do brzegu?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz