Rozdział 31

123 5 18
                                    

Mam nadzieję, że ktoś jeszcze pamięta Isę i Fabrizo.

Przed południem w poniedziałek do domu w Wisconsin dotarł telegram z Nowego Jorku. Była w nim mniejsza karteczka i główna treść listu. Karteczka była od May i zawierała następujące treści:

"Panienko Rose,
Z przykrością zawiadamiam, że zapomnieliście przekazać jakimś znajomym informacje o waszym wyjeździe. Z tego względu dotarł do mnie ten telegram, który z powodu jego treści, natomiast odesłałam do was. Wydaje mi się, że mógł przyjść z niewielkim opóźnieniem przez jutrzejszą niedzielę.

Zdecydowałam się zapoznać z jego treścią i was uspokoić. Jeśli będziecie chcieli wykorzystać drugą połowę domu, nie widzę w tym żadnych przeciwwskazań. Dopiero wróciłam z kolejnego rejsu do Argentyny, a Harry wyjechał dawno temu uwolnić przyjaciela z więzienia. Tak więc dom stoi prawie pusty i za bardzo nie ma kto się nim zajmować. Choć zaraz jak wrócę, biorę się za gruntowne porządki. Waszą część również mogę przygotować na gości. Mam nadzieję, iż szybko zobaczę wasze twarze.

May niedługo Bukater"

Rose była naprawdę zaskoczona. Nie miała pojęcia o przyjacielu kuzyna. Harry nic jej nie mówił. Otrzymanie telegramu od jego narzeczonej zamiast samego zainteresowanego zdecydowanie popsuł jej humor. Jakby sam nie mógł nakreślić chociaż kilku zdań. Jacka zdecydowanie bardziej zaintrygował ten dłuższy telegram oraz jego nadawcy.

"Witajcie kochani,

Ostatnio przytrafiły się nam naprawdę przykre wydarzenia. Ponieważ Isa jest w szóstym miesiącu ciąży raz w tygodniu odwiedza ją doktor. Bada moją narzeczoną i szykuje dla niej specjalną emulsję antybakteryjną na bazie siarki, a potem przygotowuje leczniczą kąpiel.
Dzisiaj w piątek też tak było. Miał tą emulsję na jakimś trójnogu, statywie czy czymś takim. Zwyczajnie ją podpalał zapałkami. Isa w tym czasie w kuchni wstawiała wodę na kąpiel i wyszła na taras popatrzeć jak pracuję. Siedziała wtedy na podeście. Ja jej machałem, ona mi i nagle usłyszeliśmy straszny huk. Wtedy widziałem jak moja narzeczona się przewraca i traci przytomność, a pół domu staje w ogniu. Całe szczęście w polu było jeszcze trzech innych mężczyzn, którzy pomogli mi ugasić pożar. Ja tylko wyciągnąłem z domu martwe ciało doktora i zabrałem sole trzeźwiące z łazienkami (która na szczęście uszła cało wraz z niewielkim gabinetem). Moja narzeczona, gdy tylko się obudziła, zaczęła przeraźliwie krzyczeć z bólu. Tak, jak się pewnie domyślacie, straciła dziecko w szóstym miesiącu ciąży.

Mnie samego najbardziej dołuje fakt, że było to tak późno. Przecież mógłby być już z nami, jako wcześniak.  Czuję jakby właśnie dotknęła mnie największa potworność świata. Stracić własne dziecko. Tego dnia w dodatku mieliśmy poznać jego płeć.

Jednak nie o tym miałem pisać. Spaliła nam się kuchnia, sypialnia i pokój gościnny, więc nie mamy gdzie spać. Sąsiedzi zgodzili się nas przyjąć jedynie na kilka dni, dlatego zwracamy się do was z prośbą, abyście dali nam schronienia.

Błaga na kolanach

Fabrizo

- Co o tym sądzisz, kochanie? - Jack złożył obie kartki i schował je do koperty. - Ofiarujemy im swoją część mieszkania w Nowym Jorku?

- Oczywiście, przecież muszą mieć gdzie spać - podała mu pióro nasączone atramentem. - Napisz im odpowiedź.

- Dlaczego ja?

- Bo to twój przyjaciel, a nie mój. Poza tym, już jednego narzeczona w korespondencji wyręcza. My nie będziemy postępować w ten sam sposób.

- Próbujesz ukryć złość na Harry'ego - błyskawicznie zamarła na dźwięk tych słów. - Wiem, że mam rację.

- I to aż tak dobrze widać? - pokiwał głową. - Trudno coś przed tobą ukryć - odwróciła się w jego stronę. - Masz rację. Czuję do niego żal, bo za nim tęsknię. Dlatego chciałam, żeby napisał samodzielnie. Bym mogła mieć jakiś żywy ślad jego obecności.

- W takim razie, czy mam wyrzucić tą kopertę?

- Możesz, jeśli chcesz.

Titanic: Dopłyniemy do brzegu?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz