– Dlaczego mi to robisz? – pytam, kiedy stajemy z Kubą przed gablotą z pierścionkami w sklepie jubilerskim. – Naprawdę jestem aż tak okropną siostrą?
Brat posyła mi zaskoczone spojrzenie.
– Co ty wygadujesz, Majka?
– Jak to co? – obruszam się. – Zamierzasz się oświadczyć. W święta. A to oznacza, że jak mama już wyjdzie z zachwytu nad wizją rychłego posiadania synowej, nie da mi żyć. Skazujesz mnie na tortury! Ty samolubny draniu!
Kuba robi przerażoną minę, jakby nie wiedział, czy sobie z niego żartuję, czy mówię poważnie. W sumie to sama nie jestem pewna, jakie są moje intencje. Z jednej strony oczywiście się cieszę, że znalazł dziewczynę, z którą chce spędzić resztę życia. Z drugiej jednak wiem, że ten fakt znacznie uprzykrzy mi życie. Za sprawą naszej matki, rzecz jasna.
– No, sorry, siostra, ale naprawdę nie chcę już czekać – odpowiada z westchnieniem.
Muszę przyznać, że dość mocno zaskoczył mnie ten pośpiech. Kuba ma zaledwie dwadzieścia pięć lat, Marta jest dwa lata młodsza. Po co tak wcześnie się ograniczać? Całe życie przed nimi! Widomo, zaręczyny to jeszcze nie ślub, ale mimo wszystko poważna deklaracja.
– Jesteś pewien? – pytam, bo Kuba znany jest z pochopnych, spontanicznych decyzji. – Niczego ci nie odradzam. Chcę się tylko upewnić, że za tydzień nie zmienisz zdania.
Brat przewraca oczami, jakby uważał moją troskę za upierdliwe zrzędzenie starszej siostry.
– Tak, jestem pewien. Kocham Martę i chcę, żeby została moją żoną.
Mówi z powagą, patrząc mi w oczy. To dla mnie znak, że naprawdę sobie to wszystko przemyślał i nie jest to żadna chwilowa zachcianka, ale świadomie dokonany wybór.
Uśmiecham się szeroko, a wewnętrznie ogarnia mnie wzruszenie. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie ten moment, ale nie sądziłam, że nastąpi to tak prędko.
– Nie wierzę, mój braciszek będzie się żenił – mówię z rozczuleniem, przykładając dłonie do serca.
– Tylko mi się tu nie rozpłacz – śmieje się Kuba, ale w jego oczach dostrzegam, że on również lekko się rozkleja. – Musimy jeszcze wybrać pierścionek.
No tak, w końcu przecież po to tu przyszliśmy.
Zauważam, że ekspedientka przygląda się nam ukradkiem, ale póki co nie korzystamy z jej pomocy. Przemykam wzrokiem po gablocie i wyłapuję kilka pierścionków, które mi się podobają. Wstrzymuję się jednak z sugestiami. Nie chcę narzucać Kubie swojego zdania, mam być tylko organem doradczym. Czekam więc na to, co sam zaproponuje.
– Może ten. – Wskazuje na złoty pierścionek z dużym oczkiem.
– Ładny, ale chyba troszkę za okazały – stwierdzam ostrożnie. – Marta gustuje raczej w skromniejszej biżuterii.
– Racja – przyznaje. – Chciałem, żeby było widać ten pierścionek daleka. Tak, żeby odstraszał innych facetów. Ale chyba faktycznie nie tędy droga.
Kiwam głową na zgodę. Nie przypuszczałam, że z mojego brata taki zaborczy typ, ale widocznie, jak spotka się tę właściwą osobę, to zazdrość przychodzi sama. Ciekawe, czy ja też kiedyś tego doświadczę.
Po dziesięciu minutach dyskusji udaje nam się wybrać to, co oboje uważamy za odpowiednie dla Marty. Pierścionek jest skromny, ale elegancki. Z różowego złota, z nieprzytłaczającym oczkiem. Według mnie idealnie pasuje do mojej przyszłej bratowej.
CZYTASZ
I znowu te cholerne święta!
Fiction généraleMajka Wronkowska nie znosi Bożego Narodzenia. Może nie tyle samych świąt, co związanej z nimi otoczki. Na samą myśl o sprzątaniu, nerwowym krzątaniu się po kuchni i kupowaniu prezentów zaczyna ją boleć głowa. I to już na początku grudnia. Sprawy nie...