20. Wujek Peter

201 13 4
                                    

  - Stiles, uciekaj, to on jest alfą! - Patrzę zaniepokojona, to na Dereka, to na drzwi prowadzące do szpitala.
  - Kto jest alfą?
  - Peter, mój wujek.

  Derek otwiera drzwi i szybko wysiada. Robię to samo, ale gdy chcę wyjść, zatrzymuje mnie czyjaś ręka. Spoglądam na mężczyznę, który delikatnie chwyta mnie za ramię.

  - Zostajesz - Mówi głosem nie znoszącym sprzeciwu.
  - To mój przyjaciel - Argumentuję i stawiam nogi na parkingu.
  - Nie, zostajesz w aucie - Hale chwyta mnie za drugie ramię i podnosi.

  Odkłada mnie na fotel, zupełnie jakbym nic nie ważyła i jakby miał prawo tak zrobić. Zamyka drzwi i biegnie w stronę szpitala.
  Patrzę na jego plecy szeroko otwartymi oczami. Jak śmiał, po prostu podnieść mnie i wsadzić do auta. Nie zastanawiam się wiele, po prostu otwieram drzwi i wyskakuję z jeepa. Nie dam sobą rządzić.
  Szybko przebiegam przez parking i wchodzę do szpitala. Zatrzymuję się koło lady, gdzie leży pielęgniarka. Kucam koło niej, by sprawdzić puls. Żyje, ale jest nieprzytomna. Dopiero gdy słyszę głos jakiegoś mężczyzny, dociera do mnie, że na końcu korytarza stoi, a raczej klęczy, Derek i, prawdopodobnie, jego wujek. Mężczyzna, którego nie znam, podnosi Dereka za kurtkę i przerzuca przez szybę. Zatykam usta dłonią, by nie pisnąć. Zaczynam rozglądać się za czymś, co mogłoby służyć za broń. Kiedy patrzę naokoło siebie, dociera do mnie, że nie ma Stilesa. Gdzie on do cholery jest?
  Starając się być najciszej jak tylko dam radę, podnoszę się i idę za Peterem. Wilkołak wchodzi do pomieszczenia, do którego wrzucił Dereka. Kiedy ja wchodzę do środka, jest pusto. Rozglądam się po pomieszczeniu i zauważam skalpel. Biorę go do ręki z szybko bijącym sercem. Zdecydowanie poradzisz sobie z wilkołakiem mając tylko skalpel, brawo Maeve. Dodaje mu to jakiejś otuchy - mimo wszystko.
  Idę przed siebie. Głosy słyszę dopiero na jednej z sal operacyjnych, gdzie nigdy nie byłam. Przynajmniej nie w pełni świadomie.
  Derek opiera się o ścianę. Z nosa cieknie mu krew, wydaje się mocno zmęczony i poturbowany.

  - I tak będziesz musiał mnie wysłuchać - Peter spogląda na lusterko.
  - Zostaw go - Mówię drżącym ze strachu głosem.
  - Wiedziałem, że mamy towarzystwo, ale nie, że takie - Peter powoli odwraca się do mnie.

  Mężczyzna ma pół twarzy w bliznach, które musiało spowodować rozległe poparzenie. Nie jest to przyjemny widok. Jednak sam fakt, że teraz jest w pełni sprawny, gdy jeszcze tydzień temu cały personel szpitala myślał, że jest w śpiączce, przyprawia mnie o dreszcze.
  Peter spogląda na skalpel, który mocno zaciskam w dłoni. Lekko się na to uśmiecha, a do mnie dociera, że wszystkie oparzenia, które sekundę temu widziałam, już zniknęły.

  - Idź stąd, Maeve - Dyszy ciężko Derek. - Wracaj do auta.
  - Znacie się? Wspaniale - Peter powoli idzie w moim kierunku.
  - Nie podchodź - Wyciągam przed siebie drżącą dłoń.

  Peter kręci tylko lekko głową i spokojnie wyciąga mi przedmiot z ręki. Trzymałam go, mocno, jednak dla niego nie stanowi to żadnego oporu. Przez sekundę przygląda się metalowemu skalpelowi, a następnie rzuca go gdzieś na korytarz.
  Serce mi przyspiesza, a oddech staje się płytki. Nie mam szans. Czuję, że ręce zaczynają mi się trząść.

  - Odważna jesteś, jak na słabego człowieka.

  Nim zdążę jakkolwiek zareagować na ten, jak podejrzewam, komplement, mężczyzna rzuca mną z dużą siłą o ścianę za mną. Przez nadchodzącą szybko ciemność, nie czuję bólu. Ostatnie co udaje mi się wyłapać, to to, że ktoś woła moje imię.

***

  - Maeve! - Gwałtownie otwieram oczy, czując, że ktoś mną potrząsa.

Lovers - Teen Wolf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz