7. Mentalność stada

698 40 4
                                    

- Maeve, nie możesz iść z nami - Stiles kręci się na krześle, kiedy Scott dalej tłumaczy mi co mam zrobić.
- Serio? - Zakładam ręce pod biust i głośno wypuszczam powietrze nosem. - Jestem od ciebie starsza.
- O rok - Scott siada zrezygnowany na łóżku.
- Oj weź - Marszczę brwi. - Stiles! - Chłopak zatrzymuje się. - A ty co o tym myślisz?
- Jak dla mnie nie ma problemu - Stiles wstaje energicznie.

Uśmiecham się zwycięsko. Scott zaciska mocno szczękę i wstaje. Chłopak nie odzywa się do mnie i wychodzi z pokoju.

Parkujemy przed zamkniętą szkolną bramą. Taśma policyjna, która otacza autobus, delikatnie drga. Chłopcy szybko wysiadają, a ja przez chwilę przyglądam się miejscu zbrodni z mieszanymi uczuciami, jednak dołączam do nich przy siatce.

- Czemu to zawsze ja muszę być Robinem? - Oburzony Stiles mocno gestukuluje.
- Ja mogę być nim dzisiaj - Mówię stając między chłopakami. Wciskam dłonie do kieszeni bluzy. - Zostanę na czatach, a wy idźcie.
- A co jak będziemy musieli uciekać? - Scott nie daje za wygraną.
- Tylko się pospiesz - Stiles zdenerwowany odwraca się i idzie do Jeepa.

Przewracam oczami. Brat szybko przechodzi przez siatkę i podbiega do autobusu. Wracam do samochodu.

- Od kiedy Scott zrobił się takim nudziarzem - Marudzenie Stilesa zaczyna się jak tylko otwieram drzwi, by wsiąść.
- Nigdy nie mieliśmy takich akcji, więc ciężko stwierdzić - Delikatnie się uśmiecham siadając wygodniej. Opieram się o przednie siedzenia ręką i wychylam się między nimi. - Więc co właściwie powiedział Derek? - Pytam zastanawiając się jaki jest sens odwiedzania szkoły o tej porze.
- Scott w ten sposób może sobie przypomnieć, czy był tutaj - Stiles oblizuje wargi i uderza palcami o kierownicę.
- Co robisz jutro? - Zmieniam temat po chwili ciszy z lekkim zdenerwowaniem.
- Jestem w szkole, tak jak ty - Stiles marszczy brwi spoglądając na mnie w lusterku. Odpowiedź chłopaka wcale nie pomaga, a jedynie utwierdza mnie w mojej głupocie i strachu.
- Tak myślałam, - Oboje obserwujemy Scotta, który powoli chodzi w autobusie. - Że skoro będę sama, to może chciał byś jutro wpaść? - Dopiero kiedy słyszę to zdanie poza obszarem mojego mózgu, którego lekko mi brakło w budowaniu tej wypowiedzi, zdaję sobie sprawę jak okropnie to brzmi. - Chodzi o to, że będę sama, znaczy nie o to - Z nerwów zaczynam mocno gestykulować. - Nie lubię być sama i to nie jest randka, chociaż mogła by być - Stiles odwraca się twarzą do mnie. - Ale nie jest. - Dodaję szybko. - To byłoby tylko przyjacielskie spotkanie. Moglibyśmy pooglądać "Gwiezdne wojny".

Czuję, że się wygłupiłam, jednak uśmiecham się sztucznie. Stiles ewidentnie nie wie co odpowiedzieć, a ja, żeby nie widzieć jego reakcji, odwracam wzrok z jego oczu na autobus. Mrużę oczy i jestem pewna, że zauważam ruch na parkingu.

- Maeve - Zaczyna Stilinski.
- Ktoś idzie - Wychylam się w stronę kierownicy, lekko zachaczając ręką o chłopaka, naciskam klakson.
- Co ty robisz? - Syczy zdenerwowany, jednak latarka świeci nam prosto w oczy, co jest odpowiedzą na pytanie. -Cholera.

Wracam na swoje miejsce, a Stiles naciska klakson kilka razy. Nasze zachowanie, jak i światło latarki, zwraca uwagę szatyna. Ochroniarz idzie w stronę autobusu, z którego z dużą prędkością wybiega Scott.

- Odpalaj! - Podnoszę głos pospieszając Stilesa.

Przez chwilę chłopak nie może trafić do stacyjki, jednak kiedy Scott przeskakuje przez ogrodzenie stary Jeep odpala. W biegu chłopak wsiada do auta i uderzając ręką o siedzenie zaczyna wołać:

- Jedź, jedź! - Scott zatrzaskuje drzwi.

Szybko cofamy, a ja pamiętając o wcześniejszej sytuacji wciskam się w jak najdalszy kąt siedzenia za oparciem Scotta.

Lovers - Teen Wolf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz