Stiles kręci się na krześle, a ja poprawiam poduszkę, którą mam pod brzuchem.
- I tak po prostu cię podwiózł? - Chłopak zakłada ręce na piersi.
- Po raz trzeci - tak - Podnoszę wzrok z nad zeszytu na Stilesa.
- A gdyby, no nie wiem, planował się pozbyć ciebie w jakiś bardzo nieetyczny sposób? - Przekręcam oczami i zamykam zeszyt.
- Masz na myśli zabił? Nie wiem, ale to ty i Scott nie odbieraliście - Siadam na łóżku po turecku i uśmiecham się.
- Tak, Harris nas przytrzymał, co też ci mówiłem. - Szatyn rozgląda się uważnie po moim pokoju, mimo że ostatni raz był tu w tamtym tygodniu. - Planowałaś może zmienić tu wystrój? - Stiles uśmiecha się ironicznie, więc dostaje ode mnie poduszką.
- A co ci tu nie odpowiada? - Śmieję się i przekręcam oczami.Fakt, ostatni raz remont był tu kiedy miałam siedem lat i całe szczęście, że wybrałam pudrowy róż, który dodatkowo już mocno wyblakł.
- Chcesz herbaty? - Pytam wstając z łóżka i przeciągając się. - Albo jakąś kolację? - Dodaję, zauważając, że na polu jest już całkiem ciemno.
- Chodź - Stiles wstaje i uderza mnie mocno w plecy, widząc, że dalej jestem lekko zaspana.
- Ej! - Krzyczę i nim zdążę mu oddać wybiega z pokoju. - Biegnij szybciej, Stilinski! - Wybiegam za nim.Wpadam na schody zaraz za Stilesem, a a jednym z ostatnich stopni potykam się o własne nogi i z hukiem wpadam na Stilesa, który nie zdążył odbiec od schodów.
Chłopak ledwo utrzymuje równowagę, a ja lekko syczę z bólu, który czuję w kostce.- Okej? - Stiles odsuwa mnie na odległość ramion i przygląda mi się.
- A ty? - Pytam.
- Tak, chodź.Lekko utykając wchodzę do kuchni. Wyciągam z zamrażalnika pizzę i groszek. Nastawiam piekarnik, siadam na krześle i przykładam mrożonkę do kostki, która, na szczęście, tylko lekko zsiniała, a nie napuchła.
- Powinnaś się czegoś nauczyć od swoich trzynastych urodzin - Przekręcam oczami na komentarz Stilesa.
Na moich trzynastych urodzinach też goniłam Stilesa po schodach i skończyło się to dla mnie naderwaniem ścięgien w kostce tak mocno, że nie mogłam nawet stanąć na nodze przez pięć dni.
- W takim razie przestań mnie prowokować do biegania - Wzruszam ramionami. - Wsadzisz pizzę? - Stiles wstaje, ale oboje słyszymy jego telefon dzwoniący na górze. - Idź.
Chłopak wychodzi, a ja, zanim wstaję, żeby odpakować pizzę, przyglądam się kostce, której na pewno nie dolega nic więcej, niż zwykły siniak, który poboli przez dwa - trzy dni.
Przyciągam do siebie karton z naszą kolacją i powoli go rozrywam.- Muszę pomoc Scottowi - Stiles przeskakuje ostatni stopień, kiedy odwracam się w jego stronę.
- Jadę z tobą - Zrywam się z krzesła i wrzucam groszek oraz pizzę do zamrażalki, a piekarnik wyłączam.
- Masz stłuczoną kostkę, a poza tym chodzi o Alfę, czy coś - Stiles ubiera buty, a kiedy podnosi głowę ja stoję już koło niego gotowa do wyjścia. - Nie odpuścisz? - Pyta, chodź dobrze zna odpowiedź.
- Nie - Uśmiecham się szeroko i wychodzę z domu.***
Wjeżdżamy na parking. Chwilę wcześniej Scott skończył nam wyjaśniać, że, w wielkim skrócie, Derek uznał Deatona, szefa Scotta, za alfę. Brat wymyślił również jak mają sprawdzić, czy to prawda.
Wysiadamy z jeepa. Zaciskam zęby, kiedy zeskakuję na bolącą kostkę. Nie daję jednak tego po sobie poznać, ponieważ zaraz któryś z chłopaków kazał by mi siedzieć w aucie przez cały czas.- To kiepski pomysł - Stiles opiera się o bagażnik.
- Wiem - Scott nerwowo wkłada ręce do kieszeni.
- Zrezygnujesz z niego?
- A mamy lepszy? - Pytam stając obok Scotta.
- Osobiście jestem zwolennikiem ignorowania problemów, póki same nie odejdą - Stiles odsuwa rękę od siebie, chcąc pokazać jak to się dzieje.
- Potwierdzam - Dodaję i przenoszę ciężar ciała na prawą nogę.
- Po prostu zrób coś, żebyśmy mogli tam wejść. - Scott przekręca oczami.
CZYTASZ
Lovers - Teen Wolf
FanfictionMłodzi kochankowie sami już nie wiedzieli, komu oddali swoje serca.