Pukam. Przez dłuższą chwilę nikt nie otwiera, ale dalej czekam. Tym razem mocniej uderzam w drzwi. W końcu Jonathan otwiera.
- Cześć, możemy porozmawiać? - Uśmiecham się do niego, mając nadzieję, że rozmowa pójdzie gładko.
- Nie wydaje mi się, że mamy o czym - Chłopak staje w drzwiach tak, że zasłania wnętrze domu. Ewidentnie nie chce mnie wpuszczać.
- Rozumiem - Kiwam głową. - Mimo wszystko zajmę ci jednak te kilka minut. Chcę przeprosić za bal. Nie chciałam żeby tak wyszło. Naprawdę się cieszyłam, kupiłam nawet sukienkę, która, swoją drogą...
- Super, i? - Chłopak przerywa mi, nie dając dokończyć. - Wystawiłaś mnie, niezależnie od tego, czy kupiłaś sukienkę, czy nie.
- I za to cię przepraszam. Nie tak miało być.
- Tak? No to spoko. Wcale nie zrobiłem z siebie idioty, mówiąc wszystkim, że ze mną idziesz.
- Wiem, przepraszam, to było niezależne ode mnie.
- Było to aż tak ważne, że nie mogłaś nawet odebrać?
- Zgubiłam telefon, chwilę trwało, nim go znalazłam.
- Nie obchodzi mnie to. Powiedziałem wszystkim kumplom: Ej, idę na bal z Maeve, w końcu mi się udało. A ty nie raczyłaś nawet dać mi znać, albo poprosić Scotta, żeby przekazał, że ciebie nie będzie.Zagryzam policzek. Dobrze wiem, że nie miałam możliwość zrobić żadnej z tych rzeczy, ale nie mogę mu tego wytłumaczyć. Nawet gdybym to zrobiła, nie uwierzyłby mi.
- Przepraszam. Nie miałam zamiaru cię wystawić.
Chłopak prycha. Odwracam i schodzę z werandy. Drzwi za moimi plecami trzaskają.
Powinno być mi głupio, że wystawiłam Jonathana, ale to naprawdę nie była moja wina. Chętnie bym się zamieniła z jakąś dziewczyną, która martwiła się jedynie o swój makijaż, a nie życie.Telefon wibruje mi w kieszeni. Dostałam nową wiadomość od Allison. Nie muszę jej otwierać, żeby wiedzieć o co chodzi, jednak dla pewności odczytuję wiadomość.
Hejka, mam godzinę, chcesz się pouczyć? Możemy porozmawiać przez laptopa ;-)
Wybieram telefon Scotta. Brat od razu odbiera.
- Co tam?
- Allison do mnie pisała, macie godzinę na cokolwiek tam chcecie.Nie czekam na jego odpowiedź, rozłączam się.
Odkąd ojciec Allison przyłapał ich w samochodzie, dziewczyna ma zakaz spotykania się ze Scottem, a dla bezpieczeństwa kontaktują się przeze mnie, albo Stilesa. Naprawdę nie chciałam wiedzieć, kiedy mój brat uprawia seks, ale niestety obecnie znane są mi dokładne ramy czasowe.
Nie mam ochoty siedzieć sama w domu, więc idę do szpitala, a dzieli mnie od niego dosłownie kilkaset metrów. Może uda mi się wrócić ze Stilesem, który pewnie siedzi przed pokojem Lydii.
Ostatnio nie lubię chodzić w nocy. Wiem, że jestem teraz praktycznie w centrum, ale Beacon Hills to jedno z ciemniejszych miast jakie znam. Dodatkowo praktycznie całe otoczone jest lasem, więc brak dostawy prądu kończy się całkowitą ciemnością. Dla bezpieczeństwa przyspieszam, gdyby lampy nagle przestały działać, w szpitalu zawsze jest awaryjne zasilanie i tak dalej, więc lepiej szybko się tam znaleźć.
Nic mnie nie goni ani nie śledzi, ale moja ostatnio ujawniająca się paranoja każe mi przyspieszyć.
Czy powinnam się z tym udać do specjalisty? Myślę, gdy ostatnie dwieście metrów pokonuję biegiem.
Do szpitala praktycznie wpadam. Kobiety na recepcji oglądają się w moją stronę. Jest wśród nich moja mama, która marszczy drzwi ze zdziwienia.- Coś się stało? - Podchodzi do mnie, a ja próbuję nie wyglądać jakbym się dusiła.
- Nie - Kręcę głową. - Byłam w okolicy. Jest Stiles?
- Tak samo jak wczoraj. Przedwczoraj też. Powinnam mu przynieść poduszkę? - Kobieta śmieje się z własnego żartu.
- Lepiej rozłożyć całe łóżko, niech się chłopak wyśpi - Podnoszę kącik ust i patrzę przez ramię mamy, by znaleźć przyjaciela.
CZYTASZ
Lovers - Teen Wolf
FanfictionMłodzi kochankowie sami już nie wiedzieli, komu oddali swoje serca.