31. Omega

112 9 1
                                    

  Stoję w tyle. Nie chcę podchodzić bliżej, bo obawiam się, że wtedy łatwiej będzie nas zauważyć. Przyglądam się starszym nagrobkom i mimowolnie uciekam wzrokiem w stronę nowszych.
  Czyjaś dłoń łapie mnie za ramię, a ja automatycznie odskakuję przestraszona.

  - Maeve, co wy tu robicie? - Szeryf Stilinski rozgląda się dookoła, jakby szukał swojego syna i Scotta.
  - Przestraszył mnie pan - Przykładam rękę do serca.
  - Gdzie Stiles i Scott? - Szeryf opiera dłonie na biodrach i patrzy na mnie wyczekująco.
  - A jak pan myśli? - Odgarniam włosy za ucho i uśmiecham się nerwowo, pokazując zęby.
  - Na pewno są tam, gdzie nie powinni być, prawda?
  - Nie mogę temu zaprzeczyć. - Szeryf przeciera twarz dłonią. Wydaje się, że ma nas dość. Nie dziwię się.
  - Stój tu i się nie ruszaj - Wskazuje na mnie palcem, a ja tylko kiwam głową.

  Odwracam wzrok w stronę grobu Monday. Powinnam przynieść jej nowe kwiaty, ale ostatnio nie umiem poradzić sobie z natłokiem informacji i rzeczy, które muszę ogarnąć.

  - Ty byś wiedziała co zrobić, prawda? - Podchodzę do kamiennej płyty i siadam na trawie. - Zawsze wiedziałaś.

  Złote litery na kamieniu zaczynają się ścierać. Pod nazwiskiem Monday jej mama umieściła cytat, który wybrałam - "Ci, których pokochaliśmy, zostają z nami na zawsze". Uśmiecham się delikatnie, gdy przyjemne wspomnienia powoli zagłuszają odgłosy pogrzebu Kate i aparatów.
  Monday uwielbiała bajkę "Mój brat niedźwiedź". Oglądałyśmy ją chyba ze sto razy i nie będzie to kłamstwo. Zawsze płakałyśmy, niezależnie od tego, który raz włączyłyśmy film. Gdyby dalej ze mną była, wszystko wyglądałoby inaczej... lepiej.

  - Kto to? - Głos Dereka przyprawia mnie o ciarki.
  - Możecie przestać mnie straszyć wszyscy? - Podnoszę się i odwracam do mężczyzny, który wymownie patrzy na nagrobek. - Nie twoja sprawa. Co tutaj robisz? - Dodaję.
  - Upewniam się, że dobrze ją pochowali, tak w razie czego - Mówi to tak obojętnym tonem, że przez chwilę mnie to zadziwia.
  - Ostatnim razem, kiedy ją widziałam, była martwa, ale tak całkiem martwa, więc raczej nie wyjdzie.
  - Peter był w śpiączce, a jednak się obudził.

  Kompletnie zapomniałam, że oprócz Kate, tamtej nocy umarł też Peter. Może nie zapomniałam, ale nie myślałam o tym, co się z nim stało.

  - Powiedziałaś Scottowi?
  - Jeszcze nie - Ostatni raz spoglądam na grób Monday i wracam na miejsce, z którego w miarę dostrzegam to, co dzieje się na pogrzebie. Derek staje obok mnie.
  - Jak ręka? - Hale nie patrzy na mnie, wpatruje się w trumnę, którą spuszczają do wykopanego dołu.
  - Jakoś - Wzruszam ramionami. - Czemu tak właściwie rozmawiamy?

  Hale wzrusza ramionami. Niewzruszony ogląda koniec ceremonii, a ja nie mogę nigdzie znaleźć wzrokiem Scotta i Stilesa. Wydaje mi się, że szeryf po mnie nie wrócił. Odwracam głowę w stronę pogrzebu Kate, dokładnie w tym samym momencie, kiedy w moją stronę kieruje się Allison z rodzicami. Jest za późno, żeby się odwróciła i poszła w innym kierunku. Oby nie wzięli mnie za stalkerkę. Rozglądam się na około, ale nie zauważam nigdzie Dereka. Standardowo zniknął tak, że nie zauważyłam kiedy.
  Uśmiecham się delikatnie do Allison, chcąc dodać jej otuchy. Dziewczyna wychodzi naprzód i przyspiesza kroku. Tusz do rzęs ma lekko rozmazany. Rozkładam ręce, kiedy jest już blisko mnie, i pozwalam, by objęła mnie mocno.

  - Dziękuję, że przyszłaś - Pociąga nosem. - No i dziękuję, że Scott też przyszedł - Szepcze prosto do mojego ucha.
  - Po to jesteśmy, no nie?

  Allison odsuwa się, a jej rodzice stają obok nas. Mama dziewczyny jak zawsze stoi wyprostowana i z kamiennym wyrazem twarzy, natomiast pan Argent lekko się do mnie uśmiecha.

Lovers - Teen Wolf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz