23. Zakupy

166 11 0
                                        

  Czekam oparta o ścianę. Chłopcy powinni wyjść za chwilę z szatni, ale przekonywanie Jacksona, by poszedł z Allison na bal mogło się przedłużyć. Swoją drogą, niedawno sam chciał z nią iść.
  Współkapitan jednak wychodzi z szatni. Nie wygląda na zadowolonego, a na lekko zdenerwowanego. Zauważa mnie.

  - A ty co tu robisz?
  - To samo co zawsze - Opieram głowę o ścianę. - Czekam na chłopaków. Swoją drogą, jakieś dziękuję byłoby mile widziane.

  Chłopak prycha. Kręci głową, jakby nie mógł uwierzyć temu, co powiedziałam.

  - To samo mogę powiedzieć ja - Jackson odwraca się ode mnie.
  - Dziękuję za uratowanie mnie przed kulami - Uśmiecham się do niego, pokazując zęby. - No i nie ma sprawy za uratowanie ciebie.

  Chłopak po prostu odchodzi, a ja przewracam oczami. Chyba zaczynam mieć go dość. Jego zmienne nastroje i nastawienie do mnie powoli zaczynają mnie denerwować.
  Scott otwiera drzwi do szatni i rozgląda się po korytarzu. Gdy zauważa, że jesteśmy tam jedynie w trójkę, woła Jacksona.

  - Jeszcze jedno!

  Nim ogarnę co się dzieje, Scott wysuwa kły i podchodzi do Whittemora. Chłopak robi dwa kroki w tył, ale mój brat szybko do niego podchodzi i rzuca nim o ścianę. Lekko wryło mnie to w ziemię, ale nie mieszam się. Taktownie obracam się w drugą stronę i patrzę, czy nikt nie idzie.

  - Więc jak? Pójdziesz z Allison? - Nie mogę zobaczyć, ani usłyszeć odpowiedzi nastolatka, ale Scott tak. - Cieszy mnie to.

  Stiles wychodzi z szatni i zatrzymuje się koło mnie.

  - Czy on właśnie go zastraszył?
  - Nic nie widziałam. Ale za to zauważyłam, że mają krzywe fugi na tej podłodze - Patrzę na przyjaciela, który próbuje powstrzymać śmiech.
  - W takim razie sytuacja nie zaistniała.
  - Oczywiście.

  Stiles wskazuje głową korytarz, więc odwracam się i idę za Scottem i Stilesem. Utrzymujemy bezpieczną odległość od naszej zastraszonej ofiary, która przemierza korytarz w szybkim tempie. Nasza trójka zatrzymuje się za schodami, tak by ściana zasłaniała nas przed wzrokiem Allison, do której podszedł Jackson.
  Nie rozumiem co mówią, ale słyszę śmiech dziewczyny. Scott zaciska usta. Zgaduję, że nie podoba mu się cały ten pomysł, ale tylko w ten sposób możemy jakoś mieć Allison na oku. Co prawda mogłabym to zrobić ja, ale musimy zachować jakieś pozory. Poza tym, Jackson ma większe szanse wygrać bijatykę. No i ma szybsze auto do ucieczki.

  - Nie martw się. Będę tam. Maeve też - Stiles szturcha przyjaciela, który nie odwraca wzroku od dwójki nastolatków.
  - Ja jeszcze nie jestem pewna - Mówię, ale oboje puszczają tę uwagę mimo uszu.
  - Ja też będę - Odpowiada tylko mój brat.
  - To dobry pomysł? Masz z kim iść?
  - Jeszcze nie.
  - Masz garnitur? - Pytam, nie mogąc sobie przypomnieć, by miał w szafie chociaż cokolwiek zbliżonego do garnituru.
  - Jeszcze nie.
  - A masz wejściówkę i transport?
  - Nie i nie.
  - Więc pojedziesz rowerem na bal, na który nie możesz iść? Bez dziewczyny?
  - I bez garnituru - Dodaję.
  - Za to z wilkołakami i łowcami, którzy są gotowi skopać twój wilkołaczy tyłek - Stiles przerzuca wzrokiem między nami.
  - Tak. - Scott lekko się śmieje. - Pomożecie mi?
  - No ba - Odpowiadamy jednocześnie.

  Stiles kładzie nam ręce na ramionach i lekko ciągnie w stronę sali, w której mamy mieć angielski. Uśmiecham się i pozwolam mu na to, by tak nas prowadził przez korytarz. Przed salą zatrzymuje się i ściąga ze mnie rękę.

  - Panie przodem - Wskazuje dłonią drzwi i pozwala mi wejść.
  - Lekcja etyki przed balem się udała? - Mijam ich w drzwiach i kieruję się na swoje miejsce.
  - Dobra etyka płynie w moich żyłach - Stilinski uśmiecha się do mnie szeroko, a ja odpowiadam mu tym samym. Nic nie mogę poradzić, że jego uśmiech jest zaraźliwy.
  - Maeve! - Odwracam się w stronę drzwi, gdzie stoi uśmiechnięty Jonathan. Chłopak podchodzi do mnie.
  - Cześć - Odkładam plecak koło krzesła.
  - Hej - Blondyn śmieje się nerwowo. Czekam, by zaczął coś mówić.
  - Coś się stało? - Pytam po chwili.
  - Nie, po prostu - Chłopak delikatnie rozgląda się na boki i dopiero wtedy zauważamy, że Stiles stoi mi praktycznie na plecach, a Scott posyła nam niezbyt przyjemnie spojrzenie.
  - O nie, nie znowu - Przewracam oczami. - Po prostu mów, nie przejmuj się nimi - Macham ręką na Stilesa, próbując dać mu znać, by zajął swoje miejsce. Robi to. Niechętnie. Poza tym, na pewno będzie słuchał.
  - Więc - Jonathan skupia na mnie wzrok i bierze głębszy oddech. - Wiem, że jest już późno i w ogóle, ale czy chciałbyś pójść ze mną na bal?

Lovers - Teen Wolf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz