Rozdział 15

310 25 31
                                    

Minęło kilka dni, wszystko ułożyło się na spokojnie. Postanowiłam, że co będzie to będzie i nie powinnam przeć jakoś bardzo na związek z Levim. Po prostu lepiej poczekać na rozwój wydarzeń, tak jak doradził mi Calcium.
Poza tym jakoś po tym gdy przyszłam kompletnie pijana do gabinetu chłopaka to jakby coś się zmieniło na lepsze. Nie wiem co mu tam naoopowiadałam, ale chyba wyszło dobrze. Zgaduję, że po prostu się pogodziliśmy, tak jak zwykle.

Pomiędzy ostrymi treningami i omawianiem ewentualnych strategii z dowództwem nie miałam zbyt wiele czasu, ale zawsze starałam się spędzić trochę chwil z Levim - najczęściej siedzieliśmy razem w jego gabinecie, a chłopak w zadowoleniu zaparzał mi herbatę i przy okazji opowiadał o "perełkach do czyszczenia".

Mój brat nadal siedział całe dnie w gabinecie Hange i tworzył ten swój innowacyjny projekt. Przynosiłam mu po prostu trzy razy dziennie jedzenie, próbując przebrnąć przez masę papierów, narzędzi i chuj wie czego jeszcze rozpierdolonego po podłodze. Dodatkowo Historia jako królowa postanowiła sama zrobić jakieś przedsięwzięcia, do czego zaprosiła również Leviego, więc ten wczoraj wyjechał. Ogólnie bardzo dużo się działo, więc nawet ciężko mi było myśleć o sobie i swoich emocjach.

Jednak coś co zmywało ostatnimi czasy sen z powiek Erwina Smitha była tak zwana "integracja między wojskowa". Jak brzmi tak brzmi, a oznacza to po prostu solidne chlanie w trzy Korpusy. Nawet nie wiedziałam o istnieniu czegoś takiego. Podobno odbywa się co pięć lat i jest to po prostu impreza organizowana przez Korpus, który przegra w jakimś losowaniu. W dużym skrócie jako Zwiadowcy musimy załatwić tyle alkoholu, jakich ilości te mury nie widziały i co najważniejsze - jakiś ludzi, którzy zapodadzą dobrą muzykę i rozkręcą towarzystwo. A niestety kompletnie nikt nie był chętny. Zadawanie się z wojskiem nie za dobrze wpływa na reputację. Erwin zapraszał i wysyłał prośby do wielu zespołów, ale nikt nie był zbytnio przekonany.

Dzisiaj miało przyjechać jakiś trzech bardzo popularnych gości, a ja miałam uczestniczyć w negocjacjach. Nie wiem co mogłabym niby tam zdziałać, ale Erwin uzasadnił to argumentem "dzieci alkoholu z was, dogadacie się". Nie mogłam temu zaprzeczyć, co chyba nie do końca dobrze świadczyło o mojej reputacji, dlatego postanowiłam wziąć też ze sobą Calciuma. Nie możemy źle wypaść jako Korpus Zwiadowczy.

Tym właśnie sposobem stanęłam białym rankiem pod gabinetem Erwina wraz z czarnowłosym. Z pokoju dobiegały przytłumione rozmowy. Spojrzałam na Calciuma.

-Nie spierdolmy tego. - mruknęłam i otworzyłam drzwi. Ale gdy tylko zobaczyłam trzech facetów, których ewidentnie jeszcze trzymał kac morderca, wiedziałam, że bardziej spierdolić się już nie mogło.

-O kurwa. - powiedział głucho Calcium. Sam, Charlie i Luis. Święta, wiecznie napierdolona trójca. Największe chlejusy, znane ze swojego talentu muzycznego w którym używają zbyt dużo przekleństw. Gdyby ktoś opowiedział mi o istnieniu trzech jeźdźców apokalipsy, ze zbyt wielkim zamiłowaniem do jednonocnych relacji i ilorazie inteligencji proporcjonalnie zmniejszającym się do wypitego alkoholu - przed oczami od razu miałabym widok tego trio.

Sam, który na głowie zawsze ma swoją czerwoną czapkę, rozdziawił w zdziwieniu ryj, do którego wpadło kilka brązowych kosmyków włosów, które sięgały mu do połowy szyi.
Charlie poprawił swoje okulary w czarnej oprawce i przekrzywił głowę, jakby właśnie zobaczył demony przeszłości. Jego koczek umiejscowiony wysoko na górze głowy wesoło podskoczył.
Natomiast Luis ukradkiem wciągnął kreskę, a resztki prochów osiadły na jego ciemnych workach pod oczami.

Zapadła na chwilę cisza tak głęboka, że było słychać jedynie tykanie zegara stojącego w rogu gabinetu.

-NOOOORAAA???? KURWA CHŁOPAKI, ONA ŻYJE! - krzyknął Sam, poprawiając swoją czapkę. Erwin posłał mi przerażone spojrzenie, że tacy ludzie mnie znają.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz