—
#corpoboyff na Twitterze!
—Przeczytaliście poprzedni rozdział?? Wattpad zepsuł powiadomienia://
—
— Dzień dobry, Harry.
Louis miał wyjątkowo dobry humor. To wcale nie tak, że miał go zazwyczaj codziennie. Tym razem nie czuł że jest dobrze tylko dlatego że nie było źle. Czuł że jest dobrze dlatego że było cudownie.
— Dzień dobry, szefie. - Odpowiedział zielonooki uśmiechając się szeroko.
— Poranna kawa? - Zaciągnął się szatyn, pozwalając sobie na to aby pochylić się nad kubkiem loczka. — Cudownie pachnie. - Dodał szybko i wyprostował się, otwierając szafkę. — Przywłaszczyłeś sobie mój ulubiony kubek. - Uśmiechnął się szeroko.
Brunet zrobił duże oczy, odsuwając się o krok od lady. Spojrzał na kubek i podrapał się po czubku głowy w zakłopotaniu, nie wiedząc co ma teraz zrobić.
Uśmiech na jego twarzy zawsze pojawiał się automatycznie, kiedy przebywał wśród szczęśliwych osób. Na jego korzyść Louis dziś emitował dobrą energią tak bardzo, że z parteru było ją czuć aż na dachu budynku. Stylesowi zdecydowanie odpowiadało takie coś, z racji że jego dzień od razu nabrał więcej barw.
— Przepraszam. Nie wiedziałem, że nie mogę korzystać z tego co jest w szafkach. Jutro przyniosę swoje, a ten dokładnie umyję. - Obiecał.
Louis zaśmiał sie głośno, odchylając tułów do tyłu, układając dłoń na swoim brzuchu. Harry zrobił zdziwioną minę i również zaśmiał się pod nosem. Tak szczęśliwy Louis nie był czymś dziwnym, ale to zdecydowanie lepsza wersja niż ta poważna i oficjalna.
— Spokojnie, już jest twój. - Szatyn machnął ręką. Wypchnął biodro w bok, szturchając i tym samym odsuwając Harry'ego sprzed ekspresu.
Kość biodrowa szatyna zderzała się z biodrem Harry'ego, który chciał się odsunąć, lecz nie mógł zrobić tego przez kubek który wypełniony był kawą aż po brzegi. Dlatego uśmiechał się szeroko, słysząc nad uchem chichot szefa, spowodowany rozbawieniem z bezradności loczka.
— Bo wyleję! - Zaśmiał się brunet starając się nie rozlać ani kropli brązowej cieczy. — Jezu Chryste. - Dodał kręcąc głową na boki, trzymając gorący kubek sztywno w jednej dłoni.
Obaj ciągle utrzymywali swoje uśmiechy na twarzach. To był jeden z tych momentów, w których to świat mógłby kręcić się w drugą stronę, a oni nawet nie zwróciliby na to uwagi. Szczęście dopisywało im aż nadto.
— Co do naszego wyjścia... - Chrząknął Louis poważniejąc. — Jutro po pracy? Powinniśmy skończyć o piętnastej, więc to chyba dobra pora, żeby spotkać się wieczorem. Proponuję siedemnastą.
— Myślę że idealnie. - Przytaknął Harry. — I w tej cukierni pod pracą?
— Właściwie to bardzo chętnie, ale chyba wolałbym coś dalej. Umówmy się tak, że podasz mi swój adres, ja po ciebie podjadę, i znajdę coś fajnego w twojej okolicy. Czy to w porządku? Mógłbyś się na to zgodzić?
— Oczywiście że bym mógł. - Przytaknął Harry z szerokim uśmiechem na twarzy. — Przepraszam, ale pójdę do siebie. Mam troszkę zaległości z wczoraj, chcę wyjść na prostą.
— Dlatego jesteś dziś wcześniej. - Zauważył Louis i skinął głową.
— Dokładnie. - Przytaknął Harry i zrobił kroczek w stronę drzwi. — Dziękuję za kubek. Do zobaczenia?
CZYTASZ
My Corpo Boy | larry stylinson fanfiction
FanfictionHarry w drodze do swojej nowej pracy zahacza o cukiernie, gdzie napotyka pięknego niebieskookiego mężczyznę. Nieznajomy postanawia zagadać do loczka, a Harry poddaje się pokusie i zgadza się na mały flirt. Ta decyzja okazała się być jednak błędem. ...