#23 I promise

847 67 55
                                    



#corpoboyff na Twitterze!

— Mam miętowe, śmietankowe i truskawkowe w pudełku, ewentualnie na patyku waniliowe z karmelem i polewą czekoladową z orzechami.

— Na patyku. - Młodszy zdecydował natychmiastowo. — Przejdziemy się? - Zapytał z nadzieją w głosie, zwracając się do Louisa przez ramię.

— Oczywiście. - Przytaknął Louis ruszając w stronę loczka.

Harry stał przy oknach w salonie Louisa. Czuł się niesamowicie wolno, kiedy momentami miał wrażenie że przed nim nie było niczego. Że wystarczyło że pochyliłyby się delikatnie, i zacząłby spadać. Jego pole widzenia było ogromne, miał wrażenie, że wzrokiem obejmuje całe miasto.

Louis stanął tuż za nim, trzymając lody w obu dłoniach. Owinął ręce dookoła jego brzucha, potrząsając jednym ze słodkości, w czasie kiedy przylgnął torsem do pleców zielonookiego i zaczepił podbródek o jego ramię.

— Zastanawiałeś się... - Zaczął Harry przyjmując swój przydział, patrząc na wszystko co miał przed sobą. — Żeby gdzieś wyjechać? Zostawić to wszystko?

— Nie raz. - Przytaknął szatyn. — Ale nigdy bym tego nie zrobił. Jestem dyrektorem jakieś osiem miesięcy, dopiero zacząłem dorabiać się swojej fortuny. Nie mogę tego zostawić. Nie zrezygnuję. Zbyt dużo od siebie dałem, żeby teraz uciec.

— Rozumiem w stu procentach. - Przytaknął Harry delikatnie mrużąc oczy. — Wychodzimy?

— Tak od razu? - Dopytał starszy zaczynając odsuwać się do tyłu.

— Tak. - Przytaknął pewnie brunet. — Gdzie tu można iść, swoją drogą?

— Możemy iść na godzinny spacer, jeśli chcesz. Pół godziny w tą i z powrotem zajmie nam dojście do parku, w nim możemy posiedzieć drugie pół.

— Zgoda.

Przed wyjściem Louis zmienił jeszcze oficjalny strój na żółte dresy i białą koszulkę, Harry'emu oferując zmianę czarnego garnituru na beżowy sweterek i jeansy, z czego oczywiście młodszy skorzystał.

Słońce świeciło dość jasno, i jak na zwykle zachmurzony Londyn dzisiejsza pogoda była cudowna. Delikatny wiatr podwiewał karmelowe włosy i czekoladowe loki, wprawiając je w figlarny taniec. Szli obok siebie zajadając się lodami, mrużąc przy tym oczy, kiedy to szli w stronę rozżarzonego słońca, które nieprzyjemnie ich raziło.

— O nie... - Jęknął Harry zatrzymując się w miejscu, patrząc pod swoje nogi.

Louis zatrzymał się w miejscu marszcząc brwi, zerkając na Harry'ego. Miał w dłoni loda, na dodatek całego. Nie rozumiał więc przerażenia zielonookiego. I dopiero kiedy spojrzał na dół i zobaczył czekoladę na chodniku, zrozumiał. Zaczął się głośno śmiać, widząc jak brunet wydął dolną wargę i patrzył na słodycz z nadzieją że czekolada magicznie wróci na swoje miejsce.

Szatyn pamiętał jak za dzieciaka zawsze miał z tym problemy. Zawsze coś albo skapywało mu na dłoń, albo spadało na ziemię. W końcu rodzice zabraniali mu jeść lodów innych od tych w pudełkach, dlatego po dziś dzień nie potrafił nacieszyć się lodami w wafelkach czy na patyku.

— Proszę, weź mojego. Odgryzłem ten krótszy bok. - Oznajmił Louis wskazując na małą białą lukę w polewie. — Oddaj swojego.

— Serio? - Zapytał unosząc brwi w górę. Wyglądał niesamowicie niewinnie z dużymi błyszczącymi oczami przepełnionymi nadzieją, oraz lekko otworzonymi wargami.

— Serio. - Przytaknął szatyn uśmiechając się szeroko. — Nie jesteśmy dziećmi, że lody są niczym złoto. Mogę iść i kupić ci nowego, jeśli nie chcesz tego. - Zaproponował.

My Corpo Boy | larry stylinson fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz