—
#corpoboyff na Twitterze!
—— Dzień dobry.
— Dzień dobry.
Louis usiadł na jednym z krzeseł ustawionych w kółku, zajmując to obok Harry'ego, pochylając się w jego stronę. Chciał ucałować jego polik, ale skutecznie przeszkodził mu w tym sam loczek, podstawiając sobie kartki do twarzy.
— Nie tutaj. Okna są odsłonięte. - Przestrzegł go, patrząc ślepo przed siebie. — Wiem, że na razie nikogo nie ma, ale w każdej chwili może wejść. - Dodał zakładając nogę na nogę, patrząc na kartkę w swoich dłoniach.
— Okej, przepraszam. - Przytaknął Louis odchrząkując. — Co tam masz?
— Z poprzednich godzin. - Odpowiedział szybko oblizując wargi. — Jakieś materiały.
Louis ściągnął swoje brwi, wykrzywiając twarz w grymasie. Widząc że Harry nie poświęca mu uwagi, odkręcił od niego spojrzenie i spojrzał przed siebie, zastanawiając się co było powodem takiego a nie innego zachowania loczka. Ułożył dłonie płasko na krawędziach krzesła, patrząc przez szkło na korytarz, po którym nie poruszał się nikt.
Wczoraj kiedy leżał z Luckym w łóżku, i nie robił nic, z racji że na nic nie miał ani siły ani ochoty, ciągle trzymał dziecko blisko siebie, opowiadając mu o tym co czuje, aż w końcu chłopiec nie zasnął. Robiąc to czuł się wysłuchany, jak i mniej samotny. Tak odrobinę mniej samotny. Ale przede wszystkim zrozumiał, że jego relacja z Harrym była czymś, o co miał zamiar walczyć.
Bo pisał do niego codziennie. Martwił się, chciał, aby było mu dobrze. Dbał o niego i opiekował się na każdy możliwy sposób. I nie mógł mu tego pokazać tak jakby tego chciał.
Przełknął ciężko ślinę, zaczynając mrugać. Z myśli wybił go mały dotyk, który wyczuł na jednym ze swoich palcy, a dokładnie na najmniejszym z nich. Spojrzał na swoją dłoń, widząc dłoń Harry'ego tuż obok. Mimo tego że brunet po sekundzie szczepił ich palce razem, to zielonooki nadal na niego nie spojrzał. Louis tak czy siak uznał to za dobry pomysł. Tajemne gesty najwidoczniej były im pisane.
Ale nie zauważył łez w zielonych oczach.
— W porządku? - Zapytał Harry ukradkiem zerkając na Louisa, który jedynie skinął głową w jego stronę. — Dobrze. - Przytaknął wracając wzrokiem na kartki.
Do sali wszedł wykładowca, który od razu rozstawił swój sprzęt na biurku, zaczynając łączyć się z tablicą multimedialną. Louis chciał rozłączyć dłonie swoje i Harry'ego, ale on tego nie chciał. Trzymał go opuszkiem małego palca tak mocno, że Louisowi chciało się płakać, kiedy w końcu wyrwał się z uścisku.
— Dzień dobry. - Przywitał się szatyn podając blondynowi dłoń. — Louis Tomlinson. - Dodał sprawiając że twarz młodego mężczyzny od razu przybrała inny kolor.
— Dzień dobry. - Opowiedział momentalnie zostawiając wszystko czym się zajmował. — Wszystko w porządku? - Dopytał lekko zestresowany. — Matko, przepraszam. - Przełknął ślinę przerażony. — Matthew Collins.
— Wszystko w jak najlepszym porządku. - Przytaknął układając dłoń na jego ramieniu, ściskając je delikatnie i posyłając mu pokrzepiający uśmiech. — Pierwszy raz, huh? - Dodał zabierając dłoń, podchodząc do tablicy, aby przepiąć kabel do innego otworu. — Spróbuj teraz.
— Ooch... Dziękuję. - Przytaknął rumieniąc się delikatnie.
Złapali głęboki kontakt wzrokowy, posyłając sobie przy tym uśmiechy. Louis zaczął powoli wracać na swoje miejsce tyłem, lecz nawet nie spojrzał na siebie, ciagle atakując mroźnym spojrzeniem chłopaka przed sobą, który peszył się coraz bardziej.
CZYTASZ
My Corpo Boy | larry stylinson fanfiction
FanfictionHarry w drodze do swojej nowej pracy zahacza o cukiernie, gdzie napotyka pięknego niebieskookiego mężczyznę. Nieznajomy postanawia zagadać do loczka, a Harry poddaje się pokusie i zgadza się na mały flirt. Ta decyzja okazała się być jednak błędem. ...