—
#corpoboyff na Twitterze!
—Louis zaprosił Harry'ego do siebie w następnej chwili. Obaj z piskiem opon ruszyli z parkingu, przecinając Londyńskie ulice niczym strzały.
Louis dotarł na miejsce jako pierwszy, lecz kiedy tylko zdjął swoje buty i marynarkę, drzwi otworzyły się ponownie. W środku pojawił się zziajany brunet, który poprawił swoją fryzurę, ściągnął buty, i spojrzał na Louisa wzrokiem pełnym przerażenia. Rzucił się w jego objęcia, zaczynając płakać.
— Hej, śliczny. Shhh. Chcesz mi o czymś powiedzieć? - Zapytał od razu i wyprostował się, łapiąc młodszego za dłoń, ciągnąc go w stronę salonu, gdzie mogliby porozmawiać.
— Sytuacja... Sytuacja wygląda tak że... - Przełknął ciężko ślinę, dążąc krok w krok za Louisem, pozwalając mu na to aby ciągnął go w stronę kanapy, na której po chwili obaj zasiedli. Louis odsłonił zasłony pilotem, po czym spojrzał Harry'emu prosto w oczy, dostrzegając mieniące się w świetle łzy. — Brad wszedł wtedy do łazienki, znalazł papiery. Wiedział że tam jestem. Wiedział, że nie jestem sam. Wszedł do kabiny i nagrał nas od góry, Louis. Wysłał mi nagranie, i zapytał się, czy widzimy się za tydzień w sobotę na treningu. - Zawinął wargi w cienką linię, kręcąc głową na boki. — Boje się. Będzie mnie szantażować. - Oznajmił i spuścił głowę w dół, zaczynając płakać.
— Hej, spokojnie. Wymyślimy coś, jasne? Tylko się uspokój, potrzebuje cię. Nic się nie dzieje, Harry. - Mówił szatyn opiekuńczo głaszcząc zielonookiego, delikatnie kołysząc się z nim na boki.
— Bardzo dużo się dzieje. Za dużo. - Odpowiedział przyciskając dłonie do twarzy, wycierając palcami łzy spod oczu. — Louis, czego on chce? - Spytał poddańczo, bezsilnie uderzając się dłońmi w kolana, pociągając nosem.
— Żebyś przyszedł na trening. - Odpowiedział spokojnie, ujmując jego dłonie w policzki. — Napisał ci coś jeszcze?
— On... - Odchrząknął i przechylił się w bok, aby wyciągnąć telefon z kieszeni.
Brad Gould:
*video*Brad Gould:
Widzimy się w sobotę na treningu?Brad Gould:
Nikt by nie chciał tego zobaczyć, prawda? ;)Brad Gould:
Jak na razie jesteśmy tylko ty i jaBrad Gould:
Tak jak powinno byćBrad Gould:
Nie wiem tylko jakim cudem mnie znaleźli i wyrzucili, szkoda, chętnie bym jeszcze na was popatrzył:(— Pieprzony frajer. - Fuknął Louis oddając Harry'emu komórkę. — Słuchaj, on nie może nic zrobić. Nie zna nikogo z naszej firmy, a jej dane kontaktowe to moje dane. Nie ma komu tego przesłać, a jako osoba z zewnątrz sam tego zgłosić nie może. Na razie nie ma co panikować.
— Co, jeśli jednak kogoś zna? Pracuje u nas masa osób!
— Spokojnie. - Powtórzył, układając dłonie na jego kolanach. — Nic się nie wyda.
— Masz jakiś plan?
— Mieć mam. - Przytaknął biorąc głęboki wdech, odkręcając wzrok na bok. — Ale nie zrobimy nic, tak dla własnego bezpieczeństwa.
— Louis, powiedz. Powiedz cokolwiek. - Nalegał okazując mu swoje wciąż błyszczące od łez oczy.
— Co jeśli... Jeśli wrócisz na treningi, będziesz zachowywać się ostrożnie i uważnie, i w końcu znajdziesz moment że sam będziesz mógł usunąć nagrania?
CZYTASZ
My Corpo Boy | larry stylinson fanfiction
FanfictionHarry w drodze do swojej nowej pracy zahacza o cukiernie, gdzie napotyka pięknego niebieskookiego mężczyznę. Nieznajomy postanawia zagadać do loczka, a Harry poddaje się pokusie i zgadza się na mały flirt. Ta decyzja okazała się być jednak błędem. ...