Rozdział 16

284 23 55
                                    

Obudziłem się mojego wielkiego dnia totalnie nie wyspany. Zjadł mnie stres.

Ubrałem się i od razu pojechałem na stadion. Był pełen ludzi. Zaczęliśmy się rozgrzewać. Ludzie byli pełni podziwu dla nas, dla mnie.

Trenejro mnie zatrzymał:

- Señor Lewandoł, daj z siebie wszytko.

- Dołbra.

I poszedłem.

Na stadionie byli Polacy, więc czułem wsparcie.

Na początku biegałem między jednym polem, a drugim. Niesamowitą szanse dostałem, kiedy Messi z własnej woli podał mi piłkę.

Poczułem, że obdarzył mnie niesamowitym zaufaniem.

I jeb brameczka!!!

Oł jeee oł jee

- Vaiamos com panieros!

Koledzy rzucali się na mnie w entuzjaźmie, tuląc mnie zbitą kupą.

- Masz dziwne zawołania!

- Taa zamknij japę Papape i nie psuj momentu.

Chłop się zamknął z minął jakby miał się zaraz zesrać.

Akcja w pewnej chwili zagęściła się po mojej stronie boiska.

- Skup się na grze!- woła Leo.

- Skupiam się na twoim krągłym tyłeczku!- nie wiem po co ja to powiedziałem, może to przypływ adrenaliny i dumy ze swojej gry uruchomił mi tryb bad boya.

- Co?- odpowiada mi.

Mam nadzieję, że tego nie słyszał.

- Co?

- Co?

- A nic.

Ustawiliśmy się na swoich pozycjach. Gra zaczęła się normalnie, ale cały czas dochodziło do jakiegoś ataku ze strony jakiegoś chuja z przeciwnej, włoskiej drużyny.

W końcu stanęliśmy na przeciw siebie.

- To boisko jest za małe dla nas dwóch!

- To się przenieś do Kopenhagi.

XD- pomyślałem. Co za debil, chyba myśli, że jest w Teksasie.

Ewidentnie chciał mnie sfaulować albo ewentualnie się podłożyć, ale ja byłem pierwszy!

Tak zgrabnie ślizglołem pod jego nogi, że nikt się nie skapnął. Lekko mnie tylko kopnął w łydkę, ale ja zamierzałem odegrać piękną scenę:

- AŁA, KURWA AAAAA, MOJA ŁUDKA- tak krzycząc wiłem się po murawie trzymając się za rzekomo ubitą część ciała.

Zaraz przybiegł sędzia, rzucił okiem i wyciągnął żółtą kartkę.

Kurwa, liczyłem na czerwoną, ale lepsze to niż nic.

Ten zaczął się wykłócać z sędzią:

- Ja go nawet nie dotknąłem! On się sam wywalił, specjalnie- przy tym wskazywał na mnie.

- Chcesz kolejną?- odpowiada mu, ten zamilkł- to graj!

Podał mi piłkę, bo miałem zaczynać. Od razu wstałem.

- Panie sędzio, wysokie sądzie, chuj ci w dupe hahhah beka z ciebie- śmiałem się z tego żałosnego chłopa.

Kocham się naśmiewać z moich przeciwników, nigdy mnie nie pokonają.

Zacząłem. Potem mecz leciał dość sprawnie, Messi strzelił jeszcze jednego gola. W ten sposób wygraliśmy.

No właśnie, Messiano cały czas gdzieś tam biegał, coś tam robił, ale dziś ja bylem postacią pierwszoplanową.

Tłum był zachwycony i znów dostałem gratulacje od kolegów z drużyny:

- El Lewandoł dobrze Ci poszło, Twoi todach pewnie są dumni oglądając gen mecz.

- Mam nadzieję! Musimy uczcić to powem!

Odezwał się Messi:

- Gratuluje, ale mnje w to nie wciągniesz.

- No jak nie, jak tak, to też twoje zwycięstwo!

- Nie pije więcej.

- Musisz, bo Wisisz mi piwo! Przecież Ty razem nie musisz pić wódki.

Zeszliśmy do szatni.


Witam serdecznie! Chciałem tylko na szybko zachęcić do obserwacji, Was, czytelników, ponieważ będę pisać na tablicy o ewentualnych zmianach w publikacji rozdziałów. Tak jak wczoraj np. Nie miałem czasu pisać.
Jakby ktoś był zainteresowany, zapraszam!

Na boisku | Lewandowski X MessiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz