Rozdział 7 ale to popijawa

377 24 20
                                    

Wieczorkiem, umówiony z kolegami z klubu stawiłem się przed jakimś klubem.
Czekali na mnie na parkingu. Po mnie dołączyło ich jeszcze kilka. Wszyscy ubrani wieczorowo, albo typowo klubowo. Ja postawiłem dziś na białe jeansy i czarną koszulę z gługim rękawem.

Weszliśmy do środka. To miejsce nie wyróżniał się szczególnie na tle innych miejsc tego typu. Głośna basowa muzyka obijała się o ściany, jasne, migoczące światła w różnych kolorach oswietlały obszerną sale. Na końcu sali, na przeciw wejścia stał bar obladowany alkoholem. W prawej części budynku stały stały stoły, otaczały je kanapy do siedzenia. Z lewej parkiet. Wszystko utrzymane w ciemnych czarno białych barwach ze złotymi dodatkami.

Rozsiedliśmy się przy dwóch dużych shołach.

Kilka chłopaków udało się do baru, aby zamówić kilka butelek alkoholu do stolika. Mieliśmy się zintegrować, a wspólne picie było do tego idealną okazją.

Wrócili, usiedli.
I oooo la Boga, na przeciwko mnie nie usiadł nikt inny jak ON.
Zerknał na mnie tylko raz, beznamiętnie.

Najpierw się skrzywiłem, podniosłem brwi, a później zająłem się gadaniem z tym latino co do mnie podskakiwał. Coś tam opowiadałem mu o polsce. Jak wyglądała moja gra w Monachium. On też przyszedł z innego klubu.

Za parę minut przyszła kelnerka z kielichami do wina i kilkoma butelkami.

Każdy rozlał sobie alkohol do pełna.

Nie minęło pół godziny, a przy stoliku się rozluźniło, kilku chopów po dwóch czy trzech kieliszkach stwierdziło, że idzie potańczyć.
I podrygiwali chwiejnym krokiem na posadzce.

Amatorzy- pomyślałem.
Stwierdziłem, że mam dość picia jakiegoś winiacza marki Luis. Jakoś nie przyjmuje się w dużych ilościach.

Wcześniej przepraszając rozmówcę, wstałem i podszedłem do baru.

- Buenos noches, daj Pan butelkę wódki czystej i cole- rzuciłem do barmana wycierającego szkło.

- Hm? Nie mamy wódki- popatrzył na mnie krzywo.

- Nie pierdol, nie będę pić tych szczyn dwunastoprocentowych.

- Jest Pan pewien?

- Jestem Polakiem- rzuciłem informacją tak jakby miało go to obchodzić.

Ale podziałało. Od razu odłożył wszystko czym się zajmował, wyciągnął mi spod lady pół litrową butelkę z przeźroczystym napojem. Nie znałem tej marki, ale miało 40%. To mi wystarczyło. Do tego położył kieliszek i butelkę coli.

- W takim razie proszę- powiedział i życzył mi miłego wieczoru.

Ewidentnie znał Polaków.

Na boisku | Lewandowski X MessiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz