Wparowałem do pokoju Leo jak pierdolona torpeda, przez jak zawsze otwarte drzwi.
Właśnie coś pił i prawie się zakrztusił moim nagłym wtargnięciem.- ¿Que?- pyta patrząc na mnie.
- Patrz kurwa to!- podałem mu telefon z artykułem, który wyświetlił mi się jako pierwszy, kiedy włączyłem po przebudzeniu media społecznościowe.
- Ja nadal nie umiem po polsku- powiedział patrząc na ekran.
- A racja. Ja pierdole rozpoznali mnie!- złapałem się za głowę z żałością.
Po przetłumaczeniu mu tekstu, przy którego czytaniu Messi podśmiechiwał i kręcił głową, odrzekł:
- Ale nie mają potwierdzenia, że to my, więc o co chodzi?
- Że to ja, jak już. Ciebie nikt nie zna. A podobno taki jesteś światowy- na to stwierdzenie skrzywił się nieznacznie.
- No właśnie, czemu nikt mnie nie rozpoznał i jeszcze stwierdzili, że jestem Włochem.
- Bo ja jestem sławny w polsce, a po za tym dla mojego narodu każdy stojący z piwem przed lub za monopolowym jest menelem. A ty jeszcze masz brodę.
- Co masz do mojej brody?
- Nic, jest zajebista- powiedziałem wpatrując się w telefon- jak ty- wybredziłem pod nosem. A Messi to usłyszał.
- Co powiedziałeś?
- Nie, nic. Mówię, że nawet mamy tu fotę- wskazałem na zdjęcie zrobione z dość wysokiej perspektywy. Byliśmy zakapturzeni, więc z tej perspektywy nikt po za nami samymi by nas nie poznał.
- No fajna- stwierdził.
- Fajna?! To nie ciebie oczerniają!
- Bo nikt mnie nie zna, jak sam stwierdziłeś- odpowiedział z wyrzutem opierając się o zagłówek kanapy- coś ty taki nervioso?
- A ty coś taki spokojnioso?- fuknołem.
Tak się właśnie kończą wycieczki sławnych ludzi. Nie ważne jak bardzo się zamaskuje, zawsze ktoś mnie rozpozna.
Ochłonąłem po chwili wspominając wycieczkę.Wczoraj wieczorem, już przed drzwiami apartamentu Messigo wywiązaliśmy jeszcze pożegnalną rozmowę. Powiedział mi, że się cieszy i świetnie się bawił. Podziękował i przytulił. To był piękny moment.
W tedy zauważyłem, że na szafce pod telewizorem siedzi mały symbol Krakowa, smok, którego wręczyłem mężczyźnie. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- To co? Kawa i na trening?- zapytał mnie. Tym razem ja gościłem u niego.
- Jasne.
Pov. Leo
Ah Lewy, Lewy... taki słodki kiedy się denerwuje.
Wiedziałem, że ta wycieczka nie obędzie się bez konsekwencji. Chociaż myślałem, że bardziej dla mnie, bo jestem znany, a ty się okazuje, że jednak nie.
Patrzę tak teraz na niego, jak rozkoszuje się kawą... chciałbym go tak widzieć codziennie. Zwyczajnie. Dlatego ta wycieczka była dla mnie wyjątkowa. Nie dość, że cały czas byłem przy nim, to dowiedziałem się o nim wielu rzeczy. O jego dziecinstwie, o tym co lubi, że kocha swój kraj, chodź bywa niebezpie zny i można dostać mandat. To ładne miejsca. Może powinienem zabrać go do moich ulubionych miejsc?
- Mam coś na twarzy?- zapytał, a ja się zaczerwieniłem. Głupio tak, że się na niego gapie.
- Nie, czekam aż skończysz, żeby iść na trening- musiałem coś powiedzieć. Chodz sam nie skończyłem i nie chciałem tam iść. Wolę spędzać z nim czas.
- No już, już- powiedział do filiżanki.
O czym ja w ogóle myślę cały czas? A tak, o nim.
Pov. Lewandowski
Po kawie poszliśmy razem. Nadal przeraża mnie, że Leo nie zamyka drzwi. Wchodząc już na teren placu treningowego dopadł nas trenejro.
- Messi I Lewandowski! Dos dnia nie na treningu! Jak mam to rozumieć?- był wkurwiony jak szerszeń. W ogóle mam wrażenie, że on wiecznie taki chodzi.
- Spokojnie- całe dnie byliśmy razem i biegaliśmy lepiej niż na treningu- uspokajałem go.
- Lewy, tylko nie pogorszaj naszej sytuacji- powiedział Leo trzymając się z zarzenowaniem za nos na wysokości oczu. A pomarszczył się jak buldog.
- Lewandoł nie pierdol nawet- ostre słowa padły, dobrze, że nie czyta polskich mediów- pojutrze też mecz. Zamiast się przykładać to zabierasz mi najlepszego zawodnika i nie chodzicie sobie razem.
- Po pierwsze to ja jestem najlepszym zawodnikiem, a po drugie mam dowody- podałem mu zdjęcie, nasze selfi z galerii, gdzie byliśmy w Radomiu.
Szkoda, że nie cyknąłem foty jak goni nas policja.
- To my, spierdalający przed szlamo potworem z Radomia, idącym do Krakowa.
Oczy Trenejra prawie wyskoczyły z orbit kiedy to zobaczył. Ewidentnie zastanawiał się czy nam wpierdolić, roześmiać się na cały głos czy się rozpłakać z absurdu.
- Idź już na ten trening- wskazał ręką jakby zapraszając do korytarza prowadzącego do szatni.
Chłop się przezemnie załamie.
- A i to wina Messiego!- przyknąłem na odchodne i zacząłem zdupcać zanim Messi mnie dopadnie.
Była wycieczka i są konsekwencje.
CZYTASZ
Na boisku | Lewandowski X Messi
RomansaHistoria o dwóch takich co grali w piłkę, która zrodziła w nich nie tylko piłkarskie emocje ;) Oficjalana nazwa shipu zatwierdzina! Lessi, przyjęło się już wśród czytelników. Jestem oryginalnym twórcą tego hasztagu. #gej 33 miejsce 25.12.2022r. #ge...