Rozdział 48 ale Wojtuś przestaje udawać

65 9 46
                                    

Pov. Szczęsny

Byliśmy właśnie z chłopakami w trakcie porannego treningu korzystając z tego, że jest jasno. Wiadomo, w listopadzie, jak to w zimę dzień jest krótki, a lepiej korzystać z naturalnego światła, a nie ze sztucznego oświetlenia na polu treningowym. Zapowiadał się piękny dzień. Dobrze stało mi się na bramce, bo nie pochlałem jak jebany meserszmit, a i nawet pogoda dopisywała, bo było wyjątkowo ciepło jak na zimę.

- Wojtek! Dzwoni Ci telefon!- wydarł się na całe boisko Bielik, który poprawił ochraniacze na ławce.

Pewnie Marinka dzwoni, chciała przyjść kiedyś na nasz trening.

Chłopakom dałem znać, że schodzę, zamienił mnie Skorupski. Podbiegłem do ławki, gdzie zostawiam telefon.

Spojrzałem na wyświetlacz, dzwoni Di Maria. Już się boje.

- Bondziorno, co tam?- przywitałem się kierując w stronę szatni, z dala od krzyków trenujących chłopaków.

- Cześć, a dobrze. Zaraz idziemy na śniadanie, potym trening. Wiesz jakoś leci. A jak tam zgrupowanie w polsce?

Już wiedziałem, że to będzie długa rozmowa. Mój kolega z Juventusu nigdy nie dzwoni bez powodu, ale przy tym jest strasznie gadatliwy. Lubię go, najlepiej się dogaduje w klubie właśnie z nim, ale jego nawijanie bywa irytujące. Wiem, że dzwoni w jakiejś sprawie, ale nie mogę się doczekać sedna.

Zdążę za ten czas zajść do szatni i się napić.

- No wiesz jak to u nas wygląda, opowiadałem Ci. Z chłopakami nieźle się bawimy, ale jest też zapierdol na treningach.

- No ja mam nadzieję, że się przygotujecie jak się spotkamy w Katarze. Musimy mieć godnego przeciwnika.

- Spokojnie, jeszcze się zdziwisz jak spuścimy wam łomot- na to stwierdzenie mój kolega wybuchł śmiechem.

- Nie wątpię. Wiem, że jak ty będziesz na bramce to nie będzie łatwo.

A dziękuję, wiadomo, że jestem ceniony w klubie. Przez skromność nie zaprzeczę.

- Jak już mamy takiego przeciwnika to trzeba pokazać to i owo- ciągnąłem dalej.

- Tak, a właśnie, dzwonie z taką nietypową sprawą- uff, wreszcie do sedna.

- Spodziewam się- odpowiedziałem.

- Lionel Messi prosił mnie, żebym załatwił mu kontakt z tobą. Dałem mu twój numer, więc na dniach ma do ciebie zadzwonić. Także się nie zdziw, wolę cię uprzedzić.

Mój numer? Messiemu?

- A po co mu kontakt ze mną?- zdziwiłem się.

- Bo nie może się skontaktować z Lewandowskim, więc prosił mnie o Twoje pośrednictwo.

Śmierdziało mi to od początku.

- No dobra, a wiesz coś więcej? Dlaczego się nie może dodzwonić?

- Nie wiem, Leo nie chce mi nic powiedzieć, prosił mnie, więc mu dałem.

- No dobra, dzięki za info, wracam na trening.

- Powodzenia, cześć.

- Do zobaczenia.

Pożegnałem się z kolegą i wróciłem na pole treningowe. Przez cały trening myślałem o tej sprawie. Nie wiem co się stało, ale wszystko składa się powoli w całość. Lewy unika kontaktu z Messim. Dziwne, bo grają razem w klubie i wydawało mi się, że dobrze się dogadują. Ale ewidentnie coś jest nie tak, a mój kolega nie chce mi nic powiedzieć. Widać, że coś jest na rzeczy. Zaczynając od tego, że Lewy nie chciał brać udziału w mistrzostwach. Chodził jakiś zbity, i może reszta nie zauważyła, ale ja znam go na tyle, że widzę iż coś jest nie tak. Potym mu przeszło, a jak się okazało, że wylądowaliśmy w grupie z argentyną to w ogóle zrobił się jakiś przybity. Po tym jak Cash wyszedł za nim domyślam się, że wie więcej niż ja. Próbowałem parokrotnie dopytać Lewego co się dzieje, ale nic mi nie powiedział. Ja nie naciskałem, bo stwierdziłem, że to nie ma sensu, i tak mi nic nie powie. Ale po jakiego grzyba Messi miałby się ze mną kontaktować? Musi być już zdesperowany. Zapewne chce pogadać z Lewym. Ale to żadne twórcze odkrycie. To wyjaśnia te telefony koło 1 czy 2 w nocy, które prawie codziennie mnie budziły. Chuj mnie strzela nazaretański, bo jego kurwa ten telefon nie budzi, a ja się kurwa wyspać nie mogę. Oczywiście zawsze jak go pytam to zwala na jakieś infolinię albo obsługę telekomunikacyjną. Ni chuja mu nie wierzę, bo nie dzwonili by w środku nocy. Teraz przynajmniej wiem, kto do niego wydzwania. Już wystarczy udawania debila. Jak tylko Messi zadzwoni to go za to zbluzgam. Trochę mi też przykro, że przyjaźnie się z Lewym od tak dawna, na każdym grupowaniu jesteśmy razem w pokoju, a ten nic mi nie chce powiedzieć. Ale koniec tego dobrego, przestaję udawać, że nie widzę co się oddupca, wydusze z niego o co chodzi, bo coś mi się wydaje, że nie chodzi tylko o przyjacielskie porachunki. Między tymi panami dzieje się coś więcej i zaczynam się nawet domyślać co.

Na boisku | Lewandowski X MessiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz