Rozdział 22 ale to marzenie

265 23 30
                                    

- Jesteś nie normalny, że w dzień wolny karzesz mi pracować- wyjęczałem wlokąc się za nim.

- Ale się zgodziłeś.

- Tylko dla tego, że lubię z tobą grać.

- Dziękuje?- Leo stanął na chwilę, spojrzał ma mnie jakby doszukując się głębszej prawdy i chyba się zaczerwienił, ale nie jestem pewien.

Potem odwrócił się i szedł dalej.

- Leooooś- jęczałem nadal- nie chce mi się!

- Nie wierzę, że reprezenyacja polski ma tak leniwegi kapitana.

- Ej! Jestem najlepszym polskim graczem!- oburzyłem się.

- W to też niedowierzam.

Nie chciało mi się strasznie, wolałem zachlać dziś pałę, ale trening sam na sam z Leosiem... piękna sprawa. Aż się rozmarzyłem.

Trochę pokopaliśmy do bramki. Trochę poodbiegsliśmy sobie piłkę. Chodź na początku mi się nie chciało to szybko dostałem zastrzyku energii, kiedy Leo nie chciał tak łatwo oddać mi piłki. Nabierałem na niego nieco bardziej energicznie.

W pewnej chwili jakoś tak nasze nogi się zaplątały i w ten sposób Messi wylądował plecami na murawie po przytoczeniu się, a ja zawisłem nad nim, aby ani go nie uderzyć, ani nie upaść na twarz.

Moje ręce znalazły się po obu stronach jego głowy. Przez chwilę utknęliśmy w niezręcznej ciszy. Nie wiedziałem co zrobić, serce mi łomotało.

On patrzył mi w oczy nic nie mówiąc, jego wzrok jakby wyczekujący totalnie mnie zaćmił, jakby mnie ktoś w łeb cegłówką pierdolnął.

Lekko podniósł głowę, przez co znalazła się bliżej mojej.

- Musisz pojechać ze mną do Polski- wypaliłem tak losową głupotę byleby odciągnąć Leo od niezręcznej sytuacji.

Na początku się zdezorientował. Później chwilę milczał przetwarzając moje słowa, po czym zaczął mówić tonem zbliżonym do nauczyciela wygłaszającego orędzie do uczniów:

- Lewy, twoje pomysły z dnia na dzień są coraz bardziej szalone i nie wiem jaką głupotą jeszcze mnie zaskoczysz- zatrzymał się, a następne zdanie wyrzucił z siebie z niespotykanym u niego często optymizmem- ale wchodzę w to! Pojadę z tobą do Polski! Nawet teraz!

- Poważnie? Nawet teraz? To jedziemy!- Nie zastanawiałem się w ogóle nad tu co robię. Wezbrała we mnie ekscytacja.

Wstaliśmy z trawy.

Pobiegliśmy oboje do szatki, ucieszeni jak małe dzieci, którym rodzice obwiescili, że jadą na wycieczkę.

- Nie mamy żadnych biletów, ani nic, a jutro mamy trening- powiedział idąc obok mnie niższy.

- Będziemy improwizować, a trening możemy zaliczyć w polsce.

Tak oto skoczyło się na tym, że nie zdążyliśmy na samolot, ale pojechaliśmy busem do innego miasta, gdzie udało nam się przesiąść w ostatniej chwili w samolot do Polski.

Na boisku | Lewandowski X MessiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz