Rozdział 54

44 7 27
                                    

Meksyk, tu wszystkim rządzi mafia i stąd nasz remis. Normalnie byśmy wygrali, ale sędzia gnój opłacony jak chuj.

- Ten sędzia jakimś to jakimś podejrzanym autem przyjechał- mówi mi na ucho Milik.

Stoimy obgadując z boku boiska, bo rzut wolny itp.

- Czarna magia- odpowiadam. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że araby z kataru wszystko ustawiły. Hajs z ropy się zgadza. Ciekawe co zrobią jak Arabia i Katar odpadną.

Po meczu i tak byliśmy w zajebistych humorach. Nie było najgorzej, a do tego jutro mamy wolne.

Wywiad po meczu udzielałem dziś ja.

- Jakie są odczucia drużyny po meczu?- pyta jakąś redaktorka z Polski.

- Y no, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Nie przegraliśmy, ale też nie wygraliśmy. Remis z takim przeciwnikiem też nas cieszy. Bo to nie zamyka nam furtki do awansu. Także fanie.

- Lewy! Chodź że a nie gadasz!- woła mnie Krycha. No to się nagadałeeeem, fest.

- Tak jak kolega mówi, muszę uciekać, dziękuję widzimy się na meczu z Argentyną- powiedziałem i uciekłem.

No właśnie, z Argentyną. Od kilku dni nie zaprzątałem sobie głowy tym meczem. Ale zbliża się coraz szybciej. Miną mi zrzedła.

- Lewy, nie załamuj się, nie przegraliśmy- Krusia klepie mnie po plecach.

- Jeszcze nie- śmieje się dla niepoznaki.

Czym byłby wieczór po meczu, jeśli nie byłby doprawiony procentami? Ah kochana wódeczka, dzięki niej zapominam o problemach.

Spiskujemy więc przeciwko Meksykowi, śmiejąc się z jednego jak się wyjebał chyba powietrze. I z Milika, który se trafić nie umiał.

- Chłopaki! Mam niusa! Nie uwierzycie!- krzyczy zajarany Skóraś. Pragnę nagminić, że on wiecznie siedzi na telefonie i właśnie coś znalazł. Pokazuje nam.

- Argentyna przegrała z Arabami w ostatnim meczu!- ogłasza zaskoczony, ale i zadowolony.

Na ekranie pokazuje nam Di Marie, który udzielił wywiadu po ferealnym meczu. Oczywiście nic ciekawego, mówił o tym, że to był słaby mecz w ich wykonaniu, nie docenili rywala i podwinęła im się noga. Nuuuda. A już myślałem, że zobaczę smutnego karła, a tu dupa.

- Ha! Beka z nich, żeby zostać przez Arabów ogranym?- śmieje się Glik. I wszyscy razem z nim.

- To my żeśmy ich kurwa powalili, a najlepsze jest to, że z Meksykiem wygrali- zauważa Przemek.

- A tu taka sytuacja- dopowiadam.

- Czyli Argentyna nie taka straszna jak się wydaje- poklepał mnie Wojtuś siedzący obok mnie po plecach. Uśmiechnąłem się na to lekko.

Jak to możliwe, żeby przegrali, nie wiem, ale hit.

- Proponuję się za napić- wznosi toast Krycha.

- Za wygraną z Argentyną, my przynajmniej nie ignorujemy przeciwnika i ograliśmy kebsoskręcaczy- dopowiada Wojtuś.

- Taaa jasne, zwłaszcza jak śmiejemy się z Arabów- dodaje Milik.

Stukamy się kielichami i do gardła. Napój Bogów.

Na boisku | Lewandowski X MessiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz