I. Coffee shop

1.1K 78 48
                                    

Craig Tucker pov.

Minął jakiś tydzień odkąd wszyscy wrócili do szkoły. Choć myślałem, że niefortunne siedzenie obok Tweeka zepsuje cały mój rok, to o dziwo owy blondyn okazał się być spoko kolesiem. Może i szybko się stresował i czasem trudno było go uspokoić przed jakimś sprawdzianem, ale nie była to rzecz niemożliwa. Mimo tego jak blisko siebie siedzieliśmy to i tak nie miałem prawie czasu by pogadać z nim na przerwach czy po lekcjach. Na przerwach, albo Token, Jimmy i Clyde wyciągali mnie za szkołę by pogadać, albo Tweek szedł do Stana i jego paczki. Nie byli blisko, ale znał go najbardziej z całej szkoły, więc dlatego tam właśnie spędzał przerwy.

Był wyjątkowo mroźny jak na jesień czwartek. Moi drodzy przyjaciele byli oczywiście zajęci. Jimmy wyjechał gdzieś z rodzicami, a Clyde wraz z Tokenem byli na podwójnej randce ze swoimi dziewczynami, podajże we włoskiej restauracji. Jako, iż ja byłem singlem nie mogłem iść z nimi. Dlatego wybrałem się do nie tak dawno otwartej kawiarni. Tweek Bros coffee. Szybko wszedłem do środka. Na dworzu było zimno, a ja miałem na sobie jedynie bejsbolówkę i starą jak świat granatową czapkę peruwiankę z żółtym pomponem na górze. Byłem do niej cholernie przywiązany i odmawiałem zdjęcia jej póki z niej nie wyrosne. W środku ogarnęło mnie ciepło i zapach kawy. Prawie nikogo nie było w środku, więc nie zajmując wcześniej stolika podszedłem do lady. Oczekiwałem tam ojca Tweeka, który zazwyczaj pracował za kasą, ujrzałem jednak na jego miejscu mego sąsiada z ławki szkolnej. Trochę wybiło mnie to z rytmu jednak próbując zachować pewność siebie, podeszłem bliżej by złożyć zamówienie.

—Cześć Tweek, co cię sprowadza za ladę? Myślałem, że to działka twego starszego.— zacząłem luźną rozmowę. Żeby zbliżyć się do niego i zaprzyjaźnić z nim musiałem jakoś rozszerzać nasze rozmowy o inne tematy niż lekcje i prace domowe.
Blondyn wręcz podskoczył widząc mnie po drugiej stronie kasy. Jednak nieco się uspokoił widząc, że to tylko ja. Odłożył wcześniej trzymany w dłoniach kubek na bok i podszedł bliżej ławy.
— Tata jest chory, zastępuje go tymczasowo. Choć niezbyt mi po myśli odpowiadać za to co będą pili inni no i podawanie im tego do stołów. To tak wielka presja. Na szczęście będę się tym zajmować tylko dziś i jutro.— Niebiesko oki mówił tak szybko, że ledwo nadążałem za tym co mówił. — N-No, ale dość o mnie, co by-ś chciał zamówić?— pytanie zadał zdecydowanie wolnej, dlatego mogłem słyszeć jak w niektórych miejscach jąka się czy też poprostu zacina. Gdy doszło do mnie jego pytanie to ja się zaciąłem. Zapomniałem co chciałem. By nie zdradzać swej wewnętrznej niepewności musiałem cokolwiek odpowiedzieć. Oparłem się łokciem o dębowy blat.
— No to poproszę... Wybierz coś dobrego, ufam twemu gustowi.— powiedziałem uśmiechając się w jego stronę. Widziałem, jak zdenerwowany był na moje słowa. Nie w sensie, że zły tylko w sensie, że zestresowany. Otworzył usta i podniósł powoli palec wskazujący jakby miał coś powiedzieć, ale szybko odwrócił się do ekspresu by przygotować zamówienie. Cierpliwie czekałem wiedząc, że może trochę to zająć ze względu na jego tiki czy trzęsące się dłonie. O dziwo po parunastu minutach, Tweek postawił przede mną filiżankę z kawą. Wyglądał na pewnego siebie. Widząc serduszko na kawie spojrzałem na blondyna z chytrym uśmiechem.
—Wow, Tweek. Jeżeli chciałeś się umówić to mogłeś poprostu powiedzieć.— powiedziałem prześmiewczo po czym oparłem mój podbródek o dłoń. Niebiesko-oki szybko stracił wymalowaną na twarzy pewność. Jego policzki oblane zostały szkarłatnie czerwonym rumieńcem.
—N-Nie! To wc-wcale nie tak, to poprostu jedyny wzór, który umiem namalować.— Wytłumaczył się szybko.
—Hej, to nic, tylko żartowałem sobie.— powiedziałem po czym zostawiłem na ladzie banknot 5$. Złapałem za filiżankę wraz ze spodkiem i poszedłem do stolika, rzucając za sobą "Reszty nie trzeba". Idąc w głąb sali patrzyłem po stolikach innych klientów, widziałem różne inne wzory w filiżankach. Usmiechnąłem się pod nosem i wróciłem do wędrówki. Usiadłem gdzieś przy pustym stoliku niedaleko okna. Wgapiony w szybę nie zwracałem uwagi na otoczenie. Powoli sączyłem napój z naczynia. Zanim zdążyłem się obejrzeć kawiarnia opustoszała. Zostaliśmy z Tweekiem we dwójkę. Tyle, że on siedział po drugiej stronie całego pomieszczenia. Po chwili ciszy usłyszałem kroki zbliżające się do mnie. Wtedy szybko podniosłem głowę by ujrzeć twarz Tweeka.
— Tam przy ladzie, kłamałem. Umiem robić inne wzory, poprostu jakoś tak wyszło, nie myślałem dużo, poprostu ręce same zaczęły pracować.— Wytłumaczył się prędko. Słyszałem w jego głosie poczucie winy. Moimi oczami patrząc na tą sytuację to była błaha sprawa. Jemu zależało na tym by być ze mną szczerym, co doceniałem.
—Wiem, widziałem inne filiżanki. Nic się nie stało. Nie mam nic przeciwko serduszkom na kawie.— powiedziałem z lekkim uśmiechem na ustach. Od razu mu ulżyło. Przysiadł po drugiej stronie stolika, po czym wbił wzrok w widok za szkłem.
—Nie chce cię pospieszać, ale powinienem już zamykać.— oznajmił.
Skinąłem jedynie głową na jego słowa, w tym momencie wstałem z krzesła i odniosłem filiżankę do zlewu za kasą by oszczędzić zachodu Tweekowi.
— Ty też będziesz już wracał?— zapytałem stając przy drzwiach. Blondyn pokiwał głową w odpowiedzi. Odłożył fartuch na blat i obaj wyszliśmy z kawiarni. Tweek nie ubrał się lepiej ode mnie na tą pogodę. Nie miał żadnej kurtki czy bluzy, jedynie tą zieloną koszulę, którą nosił tak często. Szliśmy w tym samym kierunku, jednak wracaliśmy do swych domów w milczeniu. By przerwać ciszę, zapytałem towarzysza czy jest mu zimno. Odpowiedział kręceniem głową na nie. Wróciliśmy do milczenia, jedyne co można było usłyszeć to przejeżdżające samochody i... zęby Tweeka, które zdradzały mi jak jest mu zimno. Westchnąłem krótko pod nosem po czym zdjąłem moją bejsbolówkę i od razu zarzuciłem ją na barki Tweeka. Zszokowała go ta reakcja, jednak nie zaprotestował w żaden sposób, założył ją. Mi za to nie było aż tak zimno. Racja, ciepło mi tez nie było, ale nazwałbym to uczucie lekkim chłodem. W końcu po parunastu minutach marszu doszliśmy pod dom Tweeka. Przy drzwiach chciał zwrócić mi moją własność jednak ja się nie zgodziłem. Nalegałem by ją zatrzymał. Odda mi jutro w szkole czy innym razem.
— Dziękuję, do jutra Craig. — odpowiedział mi po czym zniknął za drzwiami.
— Ta... Do jutra.— powiedziałem bardziej do samego siebie niż do niego. Mimo chłodu i zmęczenia nadal się uśmiechałem. Nawet jeśli tak nie dużo sobie powiedzieliśmy to ja czułem wielką przyjemność ze spędzenia czasu z nim. Miałem nadzieję, że nie był to ostatni raz gdy spotykamy się poza szkołą.
Wróciłem do domu. Na wejściu zobaczyłem ojca, który sklejał kolejną łódź w butelce.
— Witaj Craig. Gdzie byłeś?—
— Cześć. Byłem z kolegą.— na te słowa dopiero spojrzał na mnie zza łodzi.
— Którym? Tolkienem, Clydem?— zapytał wgapiony we mnie.
— Z Tweekiem, jest w mieście od niedawna.— odpowiedziałem trochę zirytowany jego "przesłuchaniem".
Wtedy do pokoju weszła mama. Szybko poszła w moim kierunku.
— Craig! Jest jesień za oknem, byłeś tak na dworzu?— zapytała zmartwiona, już sprawdzała dłonią temperaturę.
—Nie mamo, zostawiłem bluzę w kawiarni. Zamykali już, więc nie mogłem się wrócić. Jutro po nią pójdę.— po wypowiedzeniu tego zdania uciekłem na górę i zamknąłem się w pokoju. Padłem na łóżko wraz z telefonem w dłoni. Na ekranie zobaczyłem powiadomienie o wiadomości.

"Od: Tweek Tweak

Jeszcze raz dziękuję za bluzę Craig, wypiorę ją w domu i przyniosę ci jutro do szkoły."

Czytając wiadomość uśmiechnąłem się poraz to kolejny tego dnia. Zdjąłem z głowy czapkę, a z czterech liter spodnie, rzuciłem je na stertę ubrań na krześle po czym nakryłem się po nos kołdrą.  Ponownie chwyciłem za komórkę, tym razem by odpisać Tweekowi.

"Od: Craig Tucker

Nie ma za co, nie kłopocz się praniem. Poprostu następnym razem jak gdzieś wyjdziemy, ubierz się odpowiednio do pogody mkay?"

Dopiero po wysłaniu wiadomości dotarło do mnie to jak zabrzmiała. Czy ja właśnie założyłem, że będzie następny raz? Kurwa Craig, dzięki tobie pomyśli, że jest zobowiązany by wyjść z tobą. Me użalanie się nad sobą przerwał dźwięk powiadomień i nowy dymek na ekranie głównym.

"Od: Tweek Tweak

Okej, następnym razem tak zrobię.
Muszę już kończyć, pogadamy jutro, dobranoc Craig!"

"Od: Craig Tucker

Nie mogę się już doczekać.
Dobranoc 🥱"

Po zakończeniu naszej jakże krótkiej rozmowy położyłem telefon na szafce nocnej. Ułożyłem się do snu czekając na przyjście nowego dnia, którego chyba poraz pierwszy w tym roku szkolnym nie mogłem się szczerze doczekać.

--------------------------------------------------------

1354 słowa

"I love you to the moon and back" - Tweek x Craig Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz