XVIII. Trip Planning

742 57 9
                                    

Craig Tucker POV.

Był słoneczny dzień. Poniedziałek, początek tygodnia, a zarazem koniec weekendu. Właśnie szedłem ulicami South Parku wraz z Clyde'm i Tolkienem. Często spotykaliśmy się we trójkę po zajęciach, tym razem jak zwykle nie mieliśmy żadnego pomysłu na to co moglibyśmy robić w tej zapyziałej dziurze. Tweek był w pracy, w sumie dawno go nie odzwiedzałem w kawiarni.
— Może przejdziemy się do Tweek Bros? I tak nie mamy gdzie siedzieć, a tam chociaż ciepło i kawa dobra. — zaproponowałem spoglądając na dwóch przyjaciół.
— Ty nawet nie lubisz kawy, aż tak ci tęskno do twojego lowelasa?— zapytał ziiryrowany szatyn. Nie lubił takich miejsc, pewnie przesiedziałby cały dzień gdzieś w Raisins.
— Odpuść Clyde, chodziliśmy bite dwa tygodnie na obiady do Raisins bo zakochałeś się w kelnerce. Poza tym chętnie wypije kawę.— wstawił się za mną czarnoskóry przekonując Donovana do mojego pomysłu. Złapał go pod pachę i poszliśmy w stroje kawiarni. W progu przywitał mnie dobrze znany zapach kawy Tweaków, był dość charakterystyczny na tle innych kaw. Gdy zobaczyłem blondyna za ladą na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Wydawał się skupiony na maszynie na tyle, że nie zwrócił uwagi na dźwięk dzwonka, który towarzyszył otwieraniu drzwi. We trójkę zasiedliśmy przy stoliku najdalej od drzwi. Nie było tam wiele ludzi, dlatego mogliśmy swobodnie rozmawiać na każdy temat bez obawy o krzywe spojrzenia pozostałych kilentów. Czekaliśmy jakieś góra pięć-sześć minut, aż Tweek pojawił się nieopodal nas z notesikiem i długopisem w celu przyjęcia zamówienia. Wręcz od razu nas rozpoznał.
— Craig! No i chłopaki. Cześć wam. Co podać?— zapytał z promiennym uśmiechem na ustach. Mógłbym patrzeć na niego godzinami, choć pewnie po takim czasie dostałby jakiegoś skurczu.
— No to tak, ja poproszę Americano, dla Clyde'a Cappuccino— Tolkien zaczął składanie zamówienia po czym zwrócił się do mnie. —a ty Craig?—
Udałem, że zaglądam w menu, choć mimo wszystko wiedziałem co zamówić.
— Ja poprosiłbym białą herbatę, no i może do tego jakiegoś buziaka?— ostatnią część zdania oczywiście traktowałem humorystycznie. O dziwo blondyn skinął głową po czym zbliżył się do mnie. Wolną ręką odsunął z mojego czoła czapkę, którą akurat nosiłem i złożył na czubku mojej głowy delikatny całunek. Prawie natychmiast poczułem jak robię się czerwony na twarzy.
— Zaraz przyniosę resztę zamówienia.— rzekł niebieskooki gdy już oddalał się za ladę. Gdy wróciliśmy do poprzedniego składu usłyszałem donośny śmiech szatyna siedzącego naprzeciw. Szybko jednak otrzasnąłem się i odpowiedziałem Donovanowi środkowym palcem. Dupek.  Zachowuje się jakby nie zachowywał się dwa razy bardziej rzygowo z Bebe. Chociaż na szczęście moje, a nieszczęście Clyde'a nie byli już razem. Nie, że życzyłem mu źle. Poprostu Bebe nie była kimś dla niego. Czułem, iż ta była z nim jedynie z powodu pozycji ojca Donovana w sklepie z butami. No nic, to tylko moje zdanie. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o szkole no i zbliżającej się wiośnie. Tolkien miał lecieć z rodzicami do Nowego Jorku na przerwę wiosenną, szczęściarz. Chociaż ponoć miał pogadać z rodzicami czy nie moglibyśmy zabrać się z nim. Zobaczymy. Chętnie pojechałbym gdzieś poza miasto, a co dopiero do takiego dużego miasta jakim było NYC. Tym bardziej jeżeli mógłbym spędzić czas z przyjaciółmi i Tweekiem. 
Rozmyślania przerwał mi właśnie mój blond partner gdy położył tacę z naszymi zamówieniami na blat stołu. Położył przed każdym z nas kubek z zamówieniem każdego z nas. Niestety musiał szybko wracać do swoich zajęć, w końcu był w pracy. Dowiedziałem się jednak, że kończy za jakąś godzinę. Postanowiłem iż zaczekam na chłopaka. Nie chciałem żeby wracał sam kiedy zaczyna się ściemniać. Nie, że coś by mu się stało, ale często panikował bez konkretnego powodu. Nie winiłem go, starałem się to zrozumieć. Koło osiemnastej Clyde musiał zbierać się do domu. Tolkien poszedł razem z nim. Ja zostałem przy stoliku pijąc kolejny to już kubek herbaty. Nie byłem jakimś wielkim fanem tego napoju, ale chciałem chociaż udawać zajętego. Pisałem ze znajomymi, grałem w gry na komórce. Nic ciekawego. Mój nastrój zmienił się o 180° gdy tylko niebieskooki skończył prace. Moje oczy aż zaświeciły się na widok chłopaka, który zamierzał właśnie w moim kierunku. Szybko zebrałem swoje rzeczy i kubek po herbacie. Kubek odłożyłem do zlewu i poszedłem do drzwi.
— Wiesz, że mogłem wrócić do domu sam? Nie jest aż tak ciemno, dopiero zachodzi słońce.— rzekł Tweek zamykając za nami drzwi kawiarni.
— Czy to źle, że chce ci dotrzymać towarzystwo? Nie czekałem przecież długo.— powiedziałem wywracając oczami. Poszedłem w stronę roweru zaparkowanego nieopodal wejścia. Schowałem łańcuch do plecaka i wsiadłem na siodełko.
— Wsiadaj niuniek, karoca przyjechała.— zakomunikowałem gdy byłem gotów do drogi. Blondyn wsiadł na bagażnik zachowując jednocześnie wielką ostrożność.
— Nie bój się, jeździłem tak z Clyde'm, spadł tylko dwa razy. Tylko dlatego że za dużo gadał.— zażartowałem i zacząłem jechać w stronę domu chłopaka. W tym samym momencie Tweek objął mnie w pasie jakby zaraz miał zlecieć. Chociaż dobrze wiedziałem, że równowaga jest zachowana.
— Chyba to ostatni raz kiedy odwozisz mnie do domu. Zaraz spadnę, rozwalę sobie łeb o krawężnik i umrę! — mówił zestresowany.
—Spokojniee, będę cię łapać.— zaśmiałem się pod nosem, chociaż niemożliwe było złapanie chłopaka gdyby miał spaść to mogłem tak powiedzieć bo wiedziałem, iż nie będzie potrzeby łapania go. Byłem pewien moich umiejętności jazdy na rowerze z pasażerem. W połowie drogi usłyszałem dzwonek telefonu. Komórka była w kieszeni, nie miałem jak odebrać. Na szczęście miałem dodatkową parę rąk w zanadrzu.
—Tweek, mógłbyś wyjąć telefon i sprawdzić kto to?— zapytałem mie odrywając oczu od drogi przede mną. Jedyne co poczułem to dłoń blondyna, która powędrowała do kieszeni mojej granatowej kurtki.
— Halo? Craig nie może odebrać. Coś się stało? Tak, tak rozumiem. Dobrze. Za moment przekaże. Tak, dziękuję bardzo. Dowodzenia, miłego wieczoru.— słuchałem uważnie rozmowy Tweaka. Nic nie rozumiałem, ale miałem nadzieję, że za chwilę streścić mi to co usłyszał.
— Dzwonił twój ojciec.  Mówił coś o jakimś wyjeździe do Nowego Jorku. Ponoć rodzice Tolkiena chcą cię zabrać ze sobą. — odparł chłopak streszczając całą rozmowę telefoniczną. Cieszyłem się, jednak Tweek nie był zbyt zadowolony.
— Na długo wyjeżdżacie? Czemu nic nie mówiłeś?— wypytywał po chwili ciszy. Chyba nie wiedział jeszcze, że jego rodziców czeka telefon od Blacków. Byłem tego pewien co sam Token zaproponował byśmy pojechali we czwórkę. Mimo wszystko byliśmy dobrymi przyjaciółmi.
— Niuniek spokojnie, nie zdążysz zatęsknić.—  powiedziałem krótko. Zaledwie po kilku minutach dojechaliśmy pod dom niebieskookiego. Odprowadziłem go do samych drzwi. Na pożegnanie zostałem uraczony delikatnym całunkiem w policzek.
— Nie zostawiaj mnie na długo Craig.— powiedział zanim otworzył wrota. Za nimi czekali jego rodzice. Byli wyraźnie podekscytowani. Ja jednak już zbierałem się do domu. Wsiadłem ponownie na rower z zamiarem pojechania do głównego celu wyprawy. Kiedy miałem ruszyć się z miejsca mój środek transportu został zatrzymany. Odwróciłem się z grymasem niezadowolenia wymalowanym na twarzy. Ujrzałem chłopaka, którego przed chwilą zaprowadziłem do jego miejsca meldunku.
— Czegoś zapomniałeś? Oddałem ci termos tak? — Zapytałem nie wiedząc konkretnie o co chodzi.
— Czemu mi nie powiedziałeś, że jedziemy we czwórkę?— zapytał blondyn prześmiewczo. Chyba to był powód, dla którego jego rodzice byli tak ucieszeni.
— Nie chciałem psuć niespodzianki. No, a teraz serio muszę wracać, obiecałem Tish wieczór planszówek.— oznajmiłem z bólem serca. Na prawdę chciałbym jeszcze zostać z blondynem.
— Rozumiem. Do jutra słońce.— powiedział z delikatnym uśmiechem na ustach. Pożegnaliśmy się raz jeszcze. Tym razem wróciłem do domu bez żadnych komplikacji. Rudowłosa czekała na mnie z mordem wypisanym w oczach.  Na szczęście udobruchalem ją przygotowanymi przed wyjściem przekąskami. Chyba pierwszy raz tak ekstytowałem się wycieczką, a do niej był jeszcze kawał czasu.

---------------------------------------------------------

Niesprawdzone

1218 słów

Przepraszam bardzo za brak aktualizacji w ostatnim czasie😭😭😭
Miałam wielki zajeb w szkole plus przez pewien czas szlaban. Postaram się wynagrodzić wam to jak najszybciej

"I love you to the moon and back" - Tweek x Craig Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz