II. Stripe

963 79 15
                                    

Nie wiem nawet kiedy zasnąłem, ale wiem kiedy się obudziłem, bo obudził mnie ten wkurwiający do bólu dźwięk budzika. Muszę go w końcu zmienić. Szybko go wyłączyłem po czym wypełzłem z łóżka. Wziąłem z szafy granatową bluzę z kapturem oraz czarne jeansy. W drodze do wyjścia zgarnąłem jedynie plecak oraz czapkę. Byłem prawie gotowy. Przystankiem kolejnym była łazienka, po 10 minutach byłem gotów do wyjścia. Przy drzwiach wisiała moja czarna skórzana kurtka, którą nałożyłem i wyszedłem z domu. Nie zbyt jem śniadania, czy to w domu czy w szkole, więc pominąłem ten posiłek.
W drodze do szkoły rozmyślałem o wszystkim co tylko mi się przypomniało. Byłem ciekaw jak poszła randka dwóch mych przyjaciół, oraz czy baba od matmy spadła może przypadkiem ze schodów. Na drugą myśl poznałem odpowiedź kiedy tylko wszedłem do szkoły, minąłem wiedźmę na korytarzu. Co do pierwszej myśli będę musiał czekać trochę dłużej. Idąc do klasy zauważyłem znajomą doskonale blond czuprynę zza drzwi otwartej szafki szkolnej. Podszedłem do Tweeka by móc się przywitać. Blondyn był trochę zaskoczony widząc mnie. Zapomniał, że chodzimy do jednej klasy czy jak? Jego wzrok jednak szybko złagodniał. Również się przywitał, a na jego ustach mogłem zauważyć subtelny uśmiech.
— Przyniosłem ci twoją bluzę.— dodał szybko wyciągając, plecaka złożone ubranie. Wyciągnął je w moją stronę. Widziałem, że znów jego ubiór nie gwarantował mu wystarczającego ciepła by mógł przeżyć na dworzu, więc musiałem jakoś zainterweniować.
—No tak, wieeszz, mam pełen plecak, no i nie wziąłem klucza do szafki, mógłbyś ją dla mnie przechować? — zapytałem łapiąc za mą własność przy czym "przypadkiem" źle chwyciłem za materiał i owa bluza wcześniej złożona w kostkę, zwisała z mej ręki jak z wieszaka. — Kurwa, nie mamy czasu na męczenie się ze składaniem, może poprostu ją nałóż i oddasz potem?— Zapytałem nie oczekując w sumie odpowiedzi. Zadzwonił dzwonek, więc Tweek nie kwestionował moich słów. Poszliśmy razem do klasy, pierwszą lekcją miał być angielski, a że w zeszłym roku nauczyciel był znany z ciągłego spóźniania się to mieliśmy czas by wejść do klasy i zająć miejsca. Niedługo po naszym wejściu rozpoczęła się lekcja. Nawiasem mówiąc prawie zasnąłem w trakcie. Rozbudził mnie głośny dzwonek oznajmiający przerwę. Każdy wyrwał się szybko z sali, w środku zostałem ja, Clyde i Token. Podeszłem do ich stolika wraz z krzesłem od innej ławki. Usiadłem przy nich witając ich poraz pierwszy tego dnia przy okazji zapytałem o ich randkę z wczoraj. Ponoć dobrze się bawili, no i zluzowało to napięcie między Tolkienem, a Nicole co było wielkim plusem. Nie muszę już słuchać o ich kolejnych dramach przez najbliższy tydzień.
— Właśnie Craig, co do dzisiejszego nocowania to... Tak jakby musimy to przełożyć.— Powiedział Clyde. Zdenerwowało mnie to i to nie mało. Przekładaliśmy to już od tygodnia, mieliśmy w końcu zrobić maraton Star Treka. Oczywiście znów musiało się nam nie udać.
—Czemu tym razem? Znowu macie trening?— zapytałem ziirytowany ich ciągłym wymigiwaniem się.
—Nie do końca, obiecaliśmy Bebe i Nicole, że pójdziemy wieczorem do kina na jakąś komedię romantyczną. Chcemy ogarnąć sytuację między mną, a Nicky więc musimy iść. Może za tydzień się umówimy?— zapytał Tolkien. Wywróciłem na to oczami. Wstałem z krzesła i wróciłem na moje miejsce. Wybił kolejny dzwonek i nastała kolejna lekcja. Byłem zły na chłopaków, za to jak znowu musimy przekładać maraton. Nie jestem nerdem, ale kochałem te filmy, strasznie mi zależało by obejrzeć je z nimi, chciałem podzielić się tym co kocham, a oni mieli to w dupsku. Nie miałem, zbytnio dobrego kontaktu z nikim innym, Jimmy jest poza miastem, Kenny... Cóż, nie mamy kontaktu od skończenia podstawówki. Teoretycznie mógłbym zaprosić Tweeka, ale czy nie byłoby to zbyt nagłe? Muszę to przemyśleć.
Reszta dnia minęła o dziwo bardzo szybko. Może dlatego, że zerwałem się z ostatniej lekcji? Nahh. Wracając do domu  zdecydowałem, że jednak napisze do Tweeka, miałem wszystko przygotowane od paru dni na przyjście chłopaków, nie mogłem tego zmarnować.

"Od: Craig Tucker

Hej, wiem że to nagłe, ale chciałbyś wpaść do mnie na weekend?"

Nie owijałem w bawełnę, nie byłem w humorze na wymyślanie czegokolwiek bardziej dyskretnego. Pozostałą część drogi nie patrzyłem w telefon. Było zimno, nie chciałem żeby moje ręce na tym cierpiały, więc grzałem je w kieszeniach. Gdy tylko przyszedłem do domu, zastałem ciszę. Nikogo nie było w środku. Odwiesiłem kurtkę i pomaszerowałem do pokoju, gdzie mogłem przeczytać wiadomość od Tweeka, którą zdążył wysłać mi kiedy nie patrzyłem w telefon.

"Od: Tweek Tweak

Tak, pewnie. O której mam przyjść?

Od: Craig Tucker

Jak najszybciej możesz.

Od: Tweek Tweak

Będę za godzinę."

Więc czekałem. W ciągu tej godziny zdążyłem przygotować pokój i powiadomić rodziców, że to jednak Tweek nas odwiedzi. Byli trochę zdziwieni nagłą zmianą, ale nie mieli nic przeciw. Dokładnie o 16³⁵ usłyszałem jak mama woła mnie na dół. To pewnie Tweek przyszedł. Zszedłem szybko po schodach, prawie się zabiłem mówiąc szczerze. No, ale dotarłem na dół. Zobaczyłem tam Tweeka, który wesoło gawędził z mą rodzicielką. Uśmiechnąłem się na ten widok, dobrze wiedzieć, że się dogadują, mama niezbyt umiała znaleźć wspólny język z Tokenem czy Clyde'm, akceptowała ich jako moich znajomych, ale poprostu wpuszczała ich do domu. No nie ważne. Dołączyłem do nich by zabrać Tweeka do siebie. Moja mama może być czasem męcząca.

— Cześć.—  zanim blondyn zdążył cokolwiek powiedzieć moja kochana mamusia mu przerwała.
—Craig! Czemu wcześniej nie przedstawiłeś mi swojego kolegi? Taki z niego miły młodzieniec! — mówiła oczarowana nim. Nie rozumiałem co takiego zrobił, że wychwalała go nad niebiosa póki nie ujrzałem kwiatów w jej dłoni. To było.. miłe z jego strony.
—Jakoś nie było kiedy, chodź Tweek.— złapałem go za przedramię i zaciągnąłem na górę do mojego pokoju. Cicho syknął pod nosem na mój dotyk, dlatego rozluźniłem uścisk. Puściłem go dopiero po zamknięciu za sobą drzwi.
—Wybacz za mamę, nie przywykła do takich gestów ze strony moich znajomych.— wytłumaczyłem krótko.
—T-To nic, twoja mama jest bardzo miła.— odpowiedział po czym odłożył swój plecak gdzie zapewne miał wszystkie swoje rzeczy obok materaca, który rozłożyłem mu przed jego przybyciem.
—Czuj się jak u siebie, gdybyś potrzebował czegokolwiek to nie bój się pytać.— mówiąc to zauważyłem jak Tweek kucając wpatruje się w klatkę Stripe'a. Mały skubaniec znowu rozwalał wszystko co było w środku.
—To jest Stripe, nie daj się zwieść ładnej buźce, to szatan w ciele świnki morskiej.— mruknąłem pod nosem i ukucnąłem przy nim.
—Jest... Uroczy.— powiedział uśmiechając się do zwierzaka.
Ten bydlak dostawał więcej komplementów ode mnie, mi nikt nie mówi jaki to ja uroczy jestem. Pyrchnąłem pod nosem po czym usiadłem na podłodze. Tweek krótko po mnie również usiadł. Słysząc moją reakcję był lekko mieszany.
—Odziedziczył wiele po właścicielu huh?— zapytał wpatrzony nadal w klatkę.
Czułem jak na mojej twarzy maluje się piekący rumieniec. Czy miał na myśli, że ja też jestem uroczy? Gdy tak milczałem blondyn w końcu spojrzał na mnie. Wtedy doszło do niego znaczenie jego słów.
— M-Miałem na myśli wasz temperament! Źle mnie zrozumiałeś!— tłumaczył się spanikowany. Niby mi ulżyło, jednak czułem dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Ziignorowałem to i zaproponowałem Tweekowi obejrzenie jakiegoś filmu by zmienić jakoś temat. Zgodził się, więc usiedliśmy na pufach, włączyliśmy telewizor i zaczęliśmy wybierać jakiś film. Niebiesko-oki nie miał żadnych preferencji jeżeli chodziło o seanse, więc postanowiłem włączyć Star Treka, którego tak bardzo chciałem obejrzeć od tygodnia, może trochę dłużej. Nie było to towarzystwo, do którego przywykłem, ale nie mogłem narzekać. Tweek był bardzo dobrym kolegą.

--------------------------------------------------------

1210 słów

"I love you to the moon and back" - Tweek x Craig Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz