IX. Stargazing

831 58 10
                                    

A więc mieliśmy czas wolny. Chciałem zagadać do Tweeka, ale było jakoś niezręcznie i... Gorąco. W sumie czemu się dziwić, skoro tyle ludzi chucha na siebie to jest gorąco. Poluzowałem swój krawat po czym odpiąłem guzik koszuli znajdujący się tuż przy szyi. Wykonując tą czynność czułem na sobie wzrok blondyna. Chyba też chciał nawiązać jakąś rozmowę, ale czuł się podobnie do mnie.
— Jak minęły święta? — zapytałem z czapy. Chciałem powiedzieć cokolwiek, więc każdy temat był dobry.
—Nawet okej, kolejny rok z rzędu dostałem sweter i kubek.— rzekł śmiejąc się nerwowo. — A jak było u ciebie?— zapytał po chwili przerwy.
— Było spoko, dostałem grę na konsole. Może kiedyś uda nam się razem zagrać.— zaproponowałem spoglądając na niego. Mogłem wtedy zobaczyć, że patrzy na mnie już od jakiegoś czasu, ten sweter musiał być naprawdę ciepły skoro niemal jego całą twarz oblała czerwień. Chyba Broflovscy nie przejmowali się rachunkami za ogrzewanie. No nic. Do naszej konwersacji dołączył Ken. Usiadł między nami obejmując ramionami nas dwóch.
—Heyyyy co u moich ulubionych brochachos?— zapytał patrząc raz na mnie raz na Tweaka.
— Czy ty nas właśnie nazwałeś pędzlami...?— zapytałem łapiąc się za głowę.
— Nie wiem, nie znam hiszpańskiego.— powiedział wzruszając ramionami.
— Potrafisz mówić po hiszpańsku?— zapytał Tweek dołączając do naszej konwersacji.
— Mam Peruwiańskie korzenie. Myślę, że znam język dość dobrze.— wytłumaczyłem po krótce na co Kenny zagwizdał.
— fiu fiu fiu, jesteś egzotyczny. Laski na takich nie lecą?— zapytał McCormick dogryzając mi.
— To, że one lecą nie znaczy, że jestem nimi zainteresowany.— mruknąłem wstając z kanapy. Poszedłem w stronę Clyde'a i Tokena by dokładniej obejrzeć ich kartonowe dzieło. No cóż, zbyt cudowne to to nie było,ale trzeba sobie radzić.
— Nie wiedziałem, że tacy z was ogrodnicy.— powiedziałem uśmiechając się prześmiewczo pod nosem.
— O kto to się odjebał, Craig niestety na imprezie są trzy panny, w dodatku zajęte. Chyba, że to nie dla kobiecej uwagi wdziałeś tak odświętną zbroje.— odparł szatyn śmiejąc się pod nosem. Tolkien uderzył go wtedy w potylicę. Nie powiedziałem Clyde'owi o moim obiekcie westchnień, ale on chyba pierwszy zobaczył, że podoba mi się pewien blondyn. Miał chyba jakiś radar w oczach. Zanim zdążyłem odpowiedzieć jakoś na atak Donovana, Kyle zawołał nas do stołu. Wszyscy zajęli miejsca, usiadłem między Clyde'm, a Bebe. Wzrok przyjaciela był nie do zapomnienia. Na przeciw mnie siedział Tweek, miejąc po prawej Kennyego, a po lewej Stana. Rudowłosy szybko zaczął swoje przemówienie.
— Jesteśmy tu razem by spędzić pierwszy dzień po świętach i przy okazji obdarzyć się prezentami. Dlatego też przypominam, że jak rozniesiecie mi dom— po wypowiedzeniu tych słów spojrzał na Erica z mordem w oczach po czym kontynuował.— To będziecie mi płacić za szkody. — wtedy usiadł i zaczęliśmy jeść. Większość czasu byłem wgapiony w swój talerz, czasem jedynie przelotnie patrzyłem na przeciw siebie. Widziałem jak Ken co chwilę szepcze coś w ucho niebieskookiego. Nie wiem co to było, ale śmieszyło strasznie Kennetha i wprowadzało Tweeka w zakłopotanie. No nic. Po zjedzeniu wspólnej "kolacji" nadeszła pora na wymianę prezentami. Cartman jako, iż był najgrubszy założył czapkę Mikołaja i miał rozdawać prezenty. Gdy każdy już miał w dłoniach swoje pudełko na trzy otworzyliśmy je by zobaczyć ich zawartość.  Dostałem prezent od Wendy. Była to tabliczka na drzwi, a na niej napisane było :
"OSTRZEŻENIE

TEN POKÓJ JEST CHRONIONY PRZEZ WYSOCE WYKSZTAŁCONĄ ŚWINKĘ MORSKĄ

NIE ODPOWIADA ZA ZRANIENIE LUB MOŻLIWĄ ŚMIERĆ"

uśmiechnąłem się do Wendy porozumiewawczo dając jej znak, że prezent mi się spodobał. Szybko jednak spojrzałem na Tweeka, który był w trakcie rozpakowywania mojego prezentu, który szczelnie okleiłem z każdej strony. W środku znajdowała się czapka, która była wręcz identyczna jak moja, różnicą był kolor. Jego była zielona. Zaraz pod czapką zostawiłem karteczkę z napisem:
"teraz w końcu nie będziesz marznąć;)"
Nasze spojrzenia na siebie natrafiły, wtedy obaj oblaliśmy się rumieńcem.
— A więc czas na toast!— wyrwał się Kenny trzymając butelkę wódki w dłoni. Nie byłem jakoś za piciem, ale ten jeden raz można wypić po kieliszku. Każdy złapał za swój kieliszek. Ken wlał do nich alkohol i gdy wszyscy wznieśli je do góry powiedzieliśmy prawie, że jednym głosem.
— Za nas.— wtedy wypiliśmy zawartość kieliszków. Na nie jednej twarzy mogłem zauważyć zniesmaczenie. Ken wyglądał jakby pił wodę, podobnie jak o dziwo Tweek. Choć gdy pił tak mocną kawę to nie oczekiwałem jakiejś wielkiej reakcji. Rozeszliśmy się i każdy poszedł we własny kąt. Bebe odpaliła muzykę na głośnikach, było bardzo głośno. Chciałem  znaleźć blondyna by móc z nim pogadać, ale o dziwo nie mogłem go znaleźć. Udałem się na górę gdzie było zdecydowanie ciszej. Nie chciałem naruszać prywatności Kyle'a wchodząc do jego pokoju. Mogłem też iść do Ike'a ale dziwnie bym się czuł. Wszedłem do pokoju rodziców rudowłosego. Było tam zgaszone światło. Gdy je zapaliłem zobaczyłem dość niecodzienny widok. Kenny właśnie lizał się z Leo w rogu pokoju. Gdy wymieniliśmy spojrzeniami szybko zgasiłem światło i wyszedłem zamykając drzwi za sobą. No cóż, zawsze była jeszcze łazienka. Uchyliłem drzwi by upewnić się, że nikogo nie ma w środku. Był ktoś. Mianowicie Tweek.
— Cześć, przeszkadzałoby ci jakbym do ciebie dołączył?— zapytałem. Blondyn pokręcił głową dając mi do zrozumienia, że mogę z nim usiąść. Siedzieliśmy we dwójkę pod wanną. Panowała między nami cisza.
— Tu jest o wiele ciszej niż na dole, nie wiem po co w ogóle tu przyszedłem, nie jestem jakimś imprezowiczem.— powiedział blondyn wgapiony w swoje buty. Rozumiałem go, sam nie przepadałem za imprezami.
— Hej, nie przejmuj się. Cieszę się, że tu jesteś. Prawie każdy się liże po kątach. Dobrze mieć z kim pogadać.— powiedziałam kładąc mu dłoń na ramieniu. Ten jedynie kiwnął głową.
— Craig, ja nie chcę gadać.— powiedział wzdychając. Oparł głowę o moje ramię. Już się nie odezwał. Spojrzałem z okno, było ciemno, na niebie mogłem widzieć wiele gwiazd. Wstałem z kafelek i wyciągnąłem dłoń w stronę Tweeka.
— Chodźmy do ogrodu, obiecałem przecież, że pokaże Ci całą galaktykę czyż nie?— zapytałem z lekkim uśmiechem na ustach. Blondyn był lekko zmieszany jednak w końcu złapał mą dłoń. Wstał na równe nogi, ścisnąłem mocniej jego rękę. Była tak zimna w porównaniu do mojej. Szybkim krokiem wymieniliśmy wszystkich imprezowiczów i usiedliśmy na tarasie Kyle'a. Wtedy zacząłem wskazywać na niebie wszystkie gwiazdy, gwiazdozbiory, a nawet planety, które mogłem dostrzec. Tweek przytulony do mojego ramienia słuchał uważnie wszystkiego co mówiłem. Nagle poczułem zimno na mej twarzy. Spojrzałem w stronę niebieskookiego. To była jego ręka. Kciukiem głaskał mój ciepły policzek, nie wiedziałem co się właśnie dzieje.
— Mówiłem, że nie chce rozmawiać Craig.— powiedział nerwowo. Czułem jak zaczyna się trząść.
— Więc co chciałbyś robić?— zapytałem po chwili milczenia. W tym momencie blondyn przyciągnął mnie do siebie, nie minęła chwila, a już czułem jego delikatne usta na swoich. To co się działo doszło do mnie dopiero teraz. Ułożyłem śródręcze z tyłu głowy Tweeka by móc oddać całunek chłopaka. Gdy skosztowałem jego ust poczułem mieszankę kawy z alkoholem, który wcześniej wypiliśmy. Odsunęliśmy się od siebie momentalnie kiedy usłyszeliśmy klakson samochodu w oddali.
—Ja, będę się zbierać.— powiedziałem szybko i równie szybko odeszłam. Co ja właśnie zrobiłem? Zabrałem pudełko z moim prezentem i wróciłem do domu. Omijając każdego domownika zamknąłem się w swoim pokoju. Myślałem głęboko nad tym co miało niedawno miejsce. Zostawiłem Tweeka samego, ale potrzebowałem czasu dla siebie by to przeanalizować. Co uderzyło w głowę blondyna? Alkohol, czy może żywił do mnie jakieś uczucia? Ken mówił, że nikt nie upije się kieliszkiem wódki, ale straciłem go z oczu na jakiś czas, może wtedy wypił więcej? Kurwa pierwszy raz w życiu odczuwałem taki stres. Nie wiedziałem do kogo napisać w takiej sytuacji. Kenny był zajęty, a Token już zapewne spał w domu. Został Donovan. Napisałem by nie wracał do siebie i przenocował u mnie. Potrzebowałem kogoś, kto mógłby mi pomóc w tej sytuacji bo ja nie miałem pojęcia co robić.

-------------------------------------------------------

Niesprawdzone

1269 słów

"I love you to the moon and back" - Tweek x Craig Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz