X. Cigarette

841 65 16
                                    

Pov. Tweek Tweak

Po wczorajszej imprezie nie mogłem zmrużyć oka. Cały czas myślałem o smaku ust Tuckera i o zimnym ukłuciu w klatce piersiowej, które poczułem gdy mnie zostawił. Piłem kolejną to już kawę tego dnia. Nie wiedziałem nic. Co jeśli spierniczyłem naszą przyjaźń? Co jeżeli już się do mnie nie odezwie. Byłem równocześnie smutny i zły. Rodzice byli w kawiarni, dlatego przebywałem w domu sam. Postanowiłem zadzwonić po wsparcie emocjonalne w postaci Kennetha i Leo. Butters niestety miał szlaban za to jak późno wrócił, ale Kenny przyszedł do mnie w niecałe piętnaście minut. Wszedł do mnie bez pukania. Gdy tylko zobaczyłem go rzuciłem się na niego z przytulasem. Potrzebowałem tego. Ken zmieszany spojrzał na mnie również mnie obejmując. Po chwili usiedliśmy na moim łóżku i wytłumaczyłem mu wszystko co miało miejsce wczoraj kiedy ten był zajęty.
— Czekaj, czekaj. Czyli chcesz mi powiedzieć, że tak poprostu sobie poszedł?— zapytał zbulwersowany. Pokiwałem głową by potwierdzić to co przed chwilą powiedziałem. Mogłem zobaczyć, że blondyn złapał za swój telefon i zaczął agresywnie naciskać na ekran urządzenia. Nie pytałem o co chodzi. Poprostu siedziałem oparty o ścianę za mną. Po chwili odłożył smartfona obok siebie. Zmienił temat chcąc jakoś poprawić mi humor. Opowiadał historię z dzieciństwa. Słuchałem jednym uchem, ale wszystko co powiedział wychodziło mi drugim uchem. Cały czas myślałem o brunecie. Ken zauważył, że jest ze mną źle. Zrobił pauzę w swojej opowieści. W końcu ponownie się odezwał.
— Wiesz normalnie bym tego nie robił, ale..— wtedy wyciągnął z kieszeni pomarańczowej kurtki, wyjął paczkę fajek, które sam często pali. Ja nie paliłem, ale może to mi pomoże? Gdy już wyciągałem rękę w stronę opakowania usłyszałem pukanie do drzwi. To pewnie dostawa dla taty. Zamówił nowe kubki do kawiarni, nie chciał zamawiać ich na tamten adres by nie zakłócać spokoju klientów. Wstałem z łóżka i pobiegłem na dół. Ze stołu wziąłem pieniądze, które były specjalnie odłożone dla kuriera. Podszedłem do drzwi i je otworzyłem. Po drugiej stronie nie ujrzałem jednak mężczyzny z średnim wieku ze stertą pudeł, ujrzałem złotookiego szatyna z naciągniętą na głowę granatową czapką.
— Hey, myślę że powinniśmy porozmawiać— nie odpowiedziałem. Trzasnąłem drzwiami tuż przed nosem Tuckera. Nie byłem gotowy. Nie wiedziałem czy chciałem wiedzieć co chce powiedzieć.
— Tweek, otwórz drzwi, proszę.— powiedział uniesionym głosem.
— Wracaj do domu, nie chce rozmawiać, nie teraz.— odpowiedziałem chaotycznie. Wracałem na górę, słyszałem jak ktoś dobija się do mnie przez telefon. Wiedziałem, że to Craig. W pokoju oddałem telefon w ręce Kena kiwając porozumiewawczo głową. Zrozumiał, że to on miał odpowiedzieć.

"Od: Wonder Tweek 🥶💥

Cześć dupku, tu Kenny. Tweek nie jest w stanie rozmawiać, umówicie się na kiedy indziej kiedy ochłonie po wczoraj."

Blondyn pokazał mi wiadomość przed wysłaniem, by być pewien, że nie mam żadnych obiekcji. Kliknąłem w ekran wysyłając owego smsa. Wtedy dostałem ostatnia wiadomość tego dnia od Craiga.

" Od: Super Craig 🖕🥴

Rozumiem, przepraszam jeszcze raz Tweek. Odezwij się kiedy będziesz chciał wyjaśnić sobie to co zaszło wczoraj, wiem że zachowałem się jak idiota."

Nie odpisałem. Siedziałem skulony na łóżku. McCormick wręczył mi papierosa. Teraz doszło do mnie jakieś efekty mogłyby mnie spotkać gdybym się zgodził. Oddałem go spowrotem w jego ręce by po chwili złapać w dłoń kubek z kawą.

Pov.  Craig Tucker

Minęło parę dni odkąd ostatnio widziałem Tweeka. Nagle na kalendarzu widniała data 31 grudnia. Nowy rok był zaledwie parę godzin ode mnie. Normalnie spędzaliśmy go w gronie rodzinnym, jednak w tym roku mama kogoś zaprosiła. Nie interesowałem się tym, byłem zbyt zajęty. Zajęty myśleniem jak mógłbym wynagrodzić to co zrobiłem Tweakowi. Nie wiem jakim cudem, ale na zegarze wybiła już 23. Mama zawołała mnie na dół, bo przyszli już goście. Zawsze tak robiła bym jedynie się przywitał i wracał na górę. Schodząc po schodach słyszałem znajome mi doskonale głosy. Tweakowie. To chyba jakiś chory sen. Zamrugałem kilka razy z rzędu, by uświadomić sobie, że to dzieje się naprawdę.
— Dobry wieczór.— powiedziałem witając się z wszystkimi obecnymi. Wtedy zauważyłem Tweeka. Unikał mojego spojrzenia niczym ognia.
— Chłopcy idźcie na górę, my sobie porozmawiamy.— powiedziała mama wysyłając nas do pokoju gestem ręki. Razem z blondynem pomaszerowalismy na górę. Atmosfera między nami była gęsta tak, że można było ją kroić nożem. Na miejscu Tweek usiadł na pufie leżącej przy łóżku.
— Tweek, nawet nie wiesz jak mi głupio, nie chciałem tak zareagować, ale bałem się, tak cholernie się bałem. — zacząłem się tłumaczyć. Usiadłem na podłodze przed nim siadem klęcznym. Jego niebieskie oczy były wgapione w podłogę. By zwrócić jego uwagę złapałem za jego wiecznie zimne dłonie. Spojrzałem w jego błyszczące się oczy i kontynuowałem wypowiedź.
— Bałem się tego co pomysleliby rodzice, tego co pomysleli by wszyscy wokół. Tweek, nie boję się już. Kocham cię jak stąd do księżyca i spowrotem. Nie interesuje mnie co myślą inni, powiedz mi co ty myślisz.—  Naraz ze skończeniem wypowiedzi Tweek spojrzał na mnie. Był zdziwiony. Czułem istny wodospad na policzkach. Rozkleiłem się. Blondyn szybko mnie przytulił. Prawie, że od razu go objąłem. Czułem, że w jakimś stopniu mi wybaczył. Siedzieliśmy w ciszy przez paręnaście minut. W końcu Tweek się odezwał. Pierwszy raz od parunastu dni.
— Ja ciebie też kocham, Craig.— powiedział pod nosem, jednak na tyle głośno bym mógł usłyszeć. Wtedy uśmiechnąłem się do siebie.
— To było gejowe, słońce.— powiedziałem śmiejąc się cicho.
—Serio? W takim momencie?— zapytał odklejając się ode mnie.
— No nie gniewaj się .... Więc... My teraz .. jesteśmy parą?— zapytałem z wielkim rumieńcem na twarzy.
— Myślę, że mogę ci dostąpić tego zaszczytu Feldsparze.— odparł prześmiewczo. Wtedy ucałował mój policzek. Czułem jak się we mnie gotuje. Mogłem już smażyć boczek na swojej facjacie. Nie chciałem pozostawać mu dłużny, złożyłem krótki całunek na jego ustach. Gdy nadeszła kolej na ruch Tweeka do pokoju zapukała moja mama krzycząc żebyśmy zeszli do ogrodu oglądać fajerwerki. Na szczęście mogłem sobie pozwolić na obejrzenie pokazu, bo Stripe był akurat w piwnicy. Nie chciałem by musiał słuchać tych wybuchów. Wstałem i złapałem blondyna za dłoń. Chwyciłem za zieloną czapkę, którą mu podarowałem, okazało się, że zapomniał jej z domu Kyle'a więc odebrałem ją jakoś kilka dni temu. Nałożyłem ową czapkę na głowę Tweeka ostatni raz całując go w czoło i zeszliśmy na dół. Nie chcieliśmy narazie mówić rodzicom. Nie byłem gotów na ich reakcje. Zgromadziliśmy się w ogrodzie. Nasi starsi stali w rządku z kieliszkami szampana, obok stała Tricia ze szklanką picollo. Czekaliśmy na nowy rok, od którego dzieliła nas okrągła minuta. Gdy wybiła godzina 24 po upewnieniu się, że nikt nie spogląda w naszym kierunku zaskoczyłem blondyna pocałunkiem. Nie takim krótkim muśnięciem warg. Pocałunkiem przypominającym nasz pierwszy całunek. Ten na imprezie bożonarodzeniowej. Niebiesko-oki choć zaskoczony to oddał się pieszczocie. Oderwaliśmy się od siebie momentalnie gdy zauważyłem patrząca w naszym kierunku siostrę. Położyłem palec na ustach by dać jej do zrozumienia, że to co zobaczyła musi zostać między nami. Kiwnęła głową i szybko się odwróciła. Wtedy wraz z moim chłopakiem mogliśmy cieszyć się kolorowymi wybuchami na niebie. Chłopakiem... Jak cudownie to brzmi..

-------------------------------------------------------------

Niesprawdzone

1142 słowa

"I love you to the moon and back" - Tweek x Craig Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz