XXI. Changes

575 52 30
                                    

Dzień zaczął się brutalnie. Zaraz po śniadaniu razem z Tweekiem odrabialiśmy lekcje z poniedziałku. Czekał nas jeszcze dzisiejszy materiał, nie byłem zbyt zadowolony z tego powodu. Chociaż nauka jedynie we dwójkę było o wiele bardziej komfortowe niż zakuwanie w głośnej klasie to jedyne z czym kojarzyłem sobie te aktywność to zajęcia na online podczas covida. Żałosne. To co działo się w tamtych czasach powinno zostać wymazane z mojej pamięci. Wracając.. uwinęliśmy się w cztery godziny, wliczając w to przerwy na siku i odpoczynek od cięższych partii materiału. W szkole zleciałoby nam sześć godzin, co potwierdza teorie o tym jaki inteligentny jestem oraz jakim świetnym byłbym nauczycielem gdybym tylko dał radę wytrzymać za paręnaście lat z gówniarzami w moim aktualnym wieku. Wątpię, że praca z młodzieżą będzie czymś do czego nada się starszy ja. Mówiąc szczerze to nie myślałem nigdy poważnie nas tym co chciałbym robić jak dorosnę. Spojrzałem na blondyna siedzącego przy biurku, który akurat grzebał w swoim telefonie.

— Tweek? Kim chciałbyś zostać w przyszłości?— choć w obecnej sytuacji to pytanie wydawało się bardzo randonowe to ja byłem naprawdę ciekaw odpowiedzi. Chłopak odłożył komórkę i spojrzał na mnie z zamyśleniem wymalowanym na twarzy.
— To trudne pytanie. Może kontynuowałbym rodzinny biznes? To wydaje się najrozsądniejsze.. a ty?— odbił pytanie, nie byłem na to gotów.
— Nie wiem. Nie mam chyba pomysłu na siebie.— westchnąłem zgodnie z prawdą.
— To może meteorolog? Pasowałoby ci, no i obejmuje twoje zainteresowania.— zaproponował, to mnie zaintrygowało.

W sumie miał rację. Gdyby nie fakt, iż droga do zawodu mogłaby być nieco trudna z moją średnią motywacją to wszystko pasowałoby jak ulał. Tą jedną wadę zawsze można wyeliminować, mam na to czas.

— Ty to masz łeb niuniek.. Co ja bym bez ciebie zrobił?— w odpowiedzi dostałem tylko wzruszenie ramionami. 

Widziałem, że był zajęty czymś w komórce, bo intensywnie wystukiwał coś na ekranie. Wstałem po czym zarzuciłem swoje ręce na ramiona chłopaka patrząc ukradkiem w jego telefon. Nie przejął się jakoś tym zbytnio, nic nie mówiąc pozwolił mi bezsłownie czytać swoją rozmowę z Bebe Stevens. Dwa owe blondaski miały dobry kontakt, często się spotykali na nocowania wraz z Wendy Testaburger. Wtedy ja, Clyde i Stan mieliśmy wieczory gier, by nie siedzieć samotnie w weekendowe noce. Obgadywali aktualnie kolejne przegapione przez chłopaka spotkanie. W większości wymieniali się plotkami z south parku. Nic takiego ciekawego. Przynajmniej dla mnie. Nie miałem jednak nic bardziej interesującego do roboty, a nie chciałem tak szybko wracać do książek. Bawiłem się rozczochranymi włosami Tweaka. Wypadałoby je trochę podciąć. Nie, że źle wyglądał, ale kosmyki włosów wchodziły mu już w oczy. Ja zbyt dobrym fryzjerem nie byłem. Jedyne co obciąłem to włosy Barbie Trici. Nie wyszło mi zbyt ładnie, dlatego teraz chowa przede mną swoje rzeczy.

Na biurku zobaczyłem gumkę recepturke. Złapałem za nią i związałem odstające włosy w nieumiejętną kitkę. Moje działania zwróciły uwagę Tweeka, szybko skierował kamerę swojego telefonu na głowę by ujrzeć moje arcydzieło.

— Craig... Wyglądam jak teletubiś.— zauważył po czym spojrzał na mnie z głupawym uśmiechem na ustach.
— Ale jaki ładny Teletubiś. Poza tym jestem doświadczonym fryzjerem. Robiłem już włosy... Trici... Raz... Mam doświadczenie!— powiedziałem z dumą w głosie. Wtedy blondyn przejechał dłońmi po swoich włosach, rozczesując je między swoimi palcami.
— Już są przydługie, wypadałoby je przyciąć. — westchnął. Poniekąd to chciałem mu przekazać, jednak tu w L.A nie mieliśmy czegoś takiego jak zaufany fryzjer.
— Nie chce ci zjebać włosów niuniek, może zapytasz ciotkę o fryzjera?— zaproponowałem.

To było chyba najrozsądniejsze. Chłopak zgodził się ze mną i od razu pomaszerował do salonu gdzie akurat przesiadywała kobieta.
Ruszyłem zaraz za nim. Miriam na wiadomość swojego siostrzeńca postanowiła nie bawić się w szukanie terminów po fryzjerach, byłoby to uciążliwe. Wzięła sprawę w swoje ręce. Wykonała telefon do swojej znajomej z kursów fryzjerskich, na które kiedyś uczęszczała. Gdyby umawianie się do fryzjera było tak szybkie w salonach życie byłoby piękniejsze. Tak właśnie Tweek i Mir pojechali do owej znajomej. Ja zostałem sam. Nie miałem jakoś wielkiego pomysłu co mógłbym robić.

Jako, iż zostawienie mnie samego w domu nigdy nie było dobrym pomysłem to postanowiłem zadzwonić do kogoś kto miewał jeszcze głupsze pomysły. Mówiłem tu o Clyd'zie Donovanie.  Nie odebrał dlatego wróciłem do punktu wyjścia. Wtedy idąc głupotą przyjaciela postanowiłem zająć się czymś czym nie zająłbym się w normalnych okolicznościach. Mówiłem tu o pieczeniu. Nie byłem w tym jakoś wybitny, zazwyczaj to blondyn piekł różne pyszności, ale wypadałoby się kiedyś odwdzięczyć. Ten czas właśnie nastał. Na internecie wyszukałem najprostszego na świecie przepisu na babeczki. Przecież to tylko parę kroków, nie powinienem niczego zepsuć co nie?

A jednak jestem wybitną jednostką.  Składniki były wszędzie tylko nie tam gdzie trzeba, jestem chyba beznadziejny w tej roli. Wyszło o wiele gorzej niż kiedy blondyn to robił. Zacząłem to co wychodzi mi najlepiej - sprzątałem.
Przerwał mi dźwięk otwieranych się drzwi. Stanąłem jak wryty patrząc w stronę wejścia do mieszkania.
Tweek wrócił, no i wyglądał pięknie z nową fryzurą. Podszedłem do niego po czym od razu go uścisnąłem.

— ¡Mi Hermoso!— wykrzyczałem uśmiechnięty bawiąc się jego włosami. Ten nie odpowiedział tak jak oczekiwałem. Spojrzałem na to co przykuło jego uwagę. Były to moje kiepskie wypieki. Poszedł w ich kierunku. Czułem się taki zażenowany.
— Słuchaj.. chciałem coś dla ciebie zrobić, ale wyszło jak wyszło. Wybacz.— powiedziałem drapiąc się po potylicy.
Mimo niezbyt apetycznego wyglądu mego arcydzieła chłopak się nie zniechęcił. Wziął kęs jednego z wypieków. Uważnie oglądałem jego reakcje. Ja bym tego nie tknął, ale chłopak był na tyle uparty by spróbować tego co przyrządziłem.
— Nie jest źle jak na pierwszy raz, nie poszło ci z proporcjami. Chcesz spróbować jeszcze raz? Tym razem pomogę.— zaproponował z uśmiechem. Na ustach. Oczywiście się zgodziłem. Miałem tylko jedno "ale".
— Właśnie, gdzie zgubiłeś ciotkę?— zapytałem rozglądając się po pomieszczeniu.
— Ah, została u przyjaciółki, mieli zbyt dużo tematów do rozmów by zadowolić się tą "chwilą" rozmowy. — powiedział żartobliwie.

Po tej jakże krótkiej wymianie zdań zaczęliśmy podejście drugie do zrobienia babeczek. Tym razem szło nam o wiele lepiej. Podobno proporcje w wielu stronach są nieakuratne, dlatego mi nie wyszło. Tweek posługiwał się miarą "na oko". Dla kogoś jak ja byłaby ona okropnie nieakuratna, ale on miał już wprawę w tych klockach, więc wyćwiczył sobie wszystko na przestrzeni lat. Było to w prawdzie niesamowite. Wydawało się jakby był w swoim żywiole.

Dostaliśmy chwilę przerwy gdy musieliśmy odstawić babeczki do piekarnika. Tweek usiadł na blacie kuchennym, ja stałem naprzeciw niego podpierając się dłońmi o stół.
— Parę lekcji i będę prawdziwym mistrzem, Tweak Bros Coffee chciałoby partnerstwo z piekarnią Tuckera?— zażartowałem spoglądając na blondyna. Wywrócił on jedynie oczami.
— Nie schlebiaj sobie Tucker, nie poradziłbyś sobie beze mnie.— zapewnił mnie Tweek zbliżając swoją twarz do mojej. W tym miał rację. Zmienił wiele we mnie, dzięki temu radziłem sobie lepiej niż zwykle. Byłem za to niezmiernie wdzięczny. W tym momencie złączyłem nasze wargi w pocałunku. Niebieskooki prędko odpowiedział mi tym samym. Kiedy tylko poczułem na swoich barkach zimne dłonie chłopaka przeszły mnie dreszcze.

Wtedy usłyszeliśmy brzęczenie minutnika. Babeczki były gotowe. Odsunąłem się od niego patrząc osadzające na plastikowe jajko stojące nieopodal piekarnika, z którego akurat Tweek wyjmował nasze wypieki.
Nie mieliśmy żadnych ozdób w domu, chyba ciotka blondyna nie była duszą artysty. Po ostygnięciu tych słodkości poddane zostały próbie smaku. Były o wiele lepsze, wizualnie też niczego sobie.  Chyba pieczenie muszę zostawić jemu. Ja byłem dobry na przykład w... Denerwowaniu ludzi.

— Niuniek, to jest pyszne. Umiesz może robić coś jeszcze?— zapytałem uśmiechnięty od ucha do ucha. To dobrze robić coś co dobrze ci wychodzi. No i najlepiej jest jak wychodzi to dobrze.  Czułem się dumny sam z siebie. Mimo, że to on robił większość roboty.
— Pewnie, że tak. Przepisy mam w domu. Kiedy tylko wrócimy do South Parku zrobimy co tylko zechcesz.— odparł z równie szerokim uśmiechem. Tak właśnie narodziła się moja smykałka do pieczenia, a bez nadzoru to raczej do palenia kuchni.

----------------------------------------------------------

Niesprawdzone

1287 słów

"I love you to the moon and back" - Tweek x Craig Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz