XVII. Valentine's day

711 49 12
                                    

Tweek Tweak Pov.

Dziś w kalendarzu wypadało święto zakochanych. Na nieszczęście dla obchodzących walentynki wypadało ono w dzień roboczy. Dlatego też tego ranka kierowałem się do szkoły. Nie planowałem nic na ten dzień. Jedyne co było przygotowane przeze mnie oraz mojego partnera to kartki walentynkowe, które mieliśmy dostać jakoś w południu od poczty walentynkowej liceum. Nie obchodziłem nigdy hucznie tego święta, po co obnażać się ze swoją miłością jeden dzień w roku, kiedy można cieszyć się razem każdego dnia? Nie ważne, chyba raczej tego nie pojmę. Ważne było to, że dzisiaj miałem wolne od pracy. Rodzice uznali, że powinienem mieć okazję odpocząć. Cieszyłem się z tego powodu. Dzień urlopu nie był czymś na co mogłem narzekać.
Akurat siedziałem w ławce z Craigiem. Była matematyka. Starałem się notować uważnie co mówi psorka, skoro byłem na rozszerzeniu wypadałoby rozumieć cokolwiek co się dzieje. Nie mogłem się jednak skupić przez Tuckera, który rysował mi penisy na marginesie zeszytu. Nie była to nowość, każdy mam tak przyozdobiony. Wysłałem mu jedynie osadzające spojrzenie i wróciłem do robienia notatek. Na ostatnie 10 minut przerwy przyszło do klasy dwóch typków z samorządu. Nazywali się chyba Scott i Timothy. Ich zadaniem było rozdanie walentynek zebranych w specjalnej skrzynce dzień wcześniej. Chyba każdy dostał chociaż jedną. W moje ręce trafiły dwie kartki, jedna od Craiga, a druga...od Kennyego. Okazało się, że tylko chciał zagrać na nerwach bruneta siedzącego obok. Wywróciłem oczami czytając jej zawartość, nic ciekawego, chociaż muszę przyznać, że narysował mi ładne serduszko, takie nie za krzywe. Chwyciłem za tą bardziej wyczekiwaną kartkę. Jednak czytając tekst na papierowym serduszku mina mi zrzedła. 
— Serio Craig? Długo nad tym myślałeś?— zapytałem spoglądając na złote tęczówki chłopaka.
—Sama prawda! Komplementuje cię Niuniek, a ty obrażasz moją kreatywność. Mi się podoba twoja laurka, powieszę sobie nad łóżkiem.— odpowiedział Tucker z głupim uśmieszkiem na ustach. Nienawidziłem go, ale równie bardzo kochałem.
— No, ale wolałbym żebyś komplementował coś innego niż.. nie ważne. Dziękuję kochanie.— odparłem po czym ucałowałem jego policzek. Na ustach bruneta uformował się szeroki uśmiech. Wtedy wybił dzwonek. Spakowałem się i po pożegnaniu się z moim chłopakiem, który miał jeszcze iść do pedagoga szkolnego wyruszyłem do domu. Droga minęła mi bardzo przyjemnie. Miejąc słuchawki na uszach mogłem odciąć się od hałasu ulicy. W środku azylu było cicho. Jako jedyny tam przesiadywałem. Z uśmiechem odłożyłem plecak w kąt i zasiadłem do pianina. Bardzo dawno nie grałem, ostatnio chyba jakieś paręnaście dobrych  lat temu. Na podajże.. jakimś talent show.  Spojrzałem na nuty przede mną. Kartki stały tam od wieków choć nikt poza mną nie potrafił ich odczytać. Muzyka mnie uspokajała, może nie byłem fanem klasycznej bo wolałem głośne brzmienia metalu. To był chyba jedyny gatunek, który zagłuszał moje głośne głosy w głowie. Wracając.. zacząłem naciskać kolejno klawisze. Pochłonięty delikatnym brzmieniem instrumentu skupiłem się jedynie na rozbrzmiewającej się po całym domu dźwięku pięknej melodii muzyki autorstwa Franza Liszta. Uczyłem się grania "Liebesträume" odkąd miałem jakoś 10 lat. Melodie pokazała mi moja ciotka z Kalifornii. Zawsze marzyłem by znać utwór na pamięć. Może robiłem wiele błędów, jednak w podświadomości słyszałem jedynie czysty dźwięk. Przerwałem mój "pokaz" w połowie. Przetarłem czoło gdzie zbierał się powoli pot. Zza pleców usłyszał klaskanie. Wręcz zaskoczyłem ze stołka odwracając się w stronę źródła dźwięku. Za mną stał Craig. Na ręce miał zawieszoną torebkę prezentową, a na ustach malowała się radość . Mimo tego jak skrzywione było jego uzębienie to usta Tuckera wydawały się być ułożone w najpiękniejszy uśmiech na świecie. Rzadko pokazywał mi swoje zęby przez aparat ortodontyczny, który nosił. Nie lubił go, mi nie przeszkadzał ani w jednym procencie.
— Craig? Jak ty tu wszedłeś? Nie znasz pojęcia "pukanie do drzwi"?— zapytałem kiedy wyrwałem się z transu. Czasem zbyt bardzo skupiałem się na nim, a zbyt mało na tym co robi czy mówi.
—Przecież mam swoje klucze. Poza tym tak pięknie grałeś, że nie chciałem przeszkadzać.— wytłumaczył się wzruszając ramionami. Podszedł do mnie i przywitał mnie całunkiem w czoło.
— Wesołych walentynek Niuniek. Wiem, że nie chciałeś robić jakiegoś halo, ale nie mogłem zmarnować okazji.— dodał kiedy wręczał mi torebkę. W środku ujrzałem pudełko czekoladek i butelkę. Wyjąłem ją by móc przeczytać etykietkę.
— Wino? Serio? Myślałem, że to ty jechałeś po Kennym i Stanie za picie.— gdy miałem się już rozkręcić ten wskazał mi dopisek, że nie zawiera alkoholu. Sprytnie.
— Wino brzmi romantycznie Tweek! Daj mi się wykazać, to dopiero początek. Zamówiłem nawet spaghetti.— powiedział śmiejąc się pod nosem. Brzmi jak scenariusz do jakiejś taniej komedii romantycznej. Jednakże jestem ciekaw gdzie zaprowadzi nas wyobraźnia bruneta. Usiedliśmy przy stoliku gdzie czekaliśmy na dostawę.
— Wiesz, że nici z twojego pomysłu bo moi rodzice wracają za jakąś... Godzine?— zapytałem spoglądając na zdeterminowanego. Ten jednak o dziwo mnie zaskoczył. Kolejny raz tego dnia.
— Twoi rodzice akurat przypadkiem idą dzisiaj na kolację z moimi rodzicami, a potem na jakąś imprezę walentynkowa w tej włoskiej niedaleko Tweek Bros.—  powiedział śmiejąc się pod nosem. Co za cwaniaczek. Muszę przyznać że mu się udało. Niedługo później przyjechało jedzenie. Coś jednak nie grało. To nie było w stylu Craiga by siedzieć przy stole z jakimiś świeczkami. Czułem jakby zmuszał się tylko dlatego, że chce bym ją mógł czuć się specjalnie. Kiedy jedliśmy makaron postarałem się zacząć temat.
— Hej Craig, wiesz, że możemy równie dobrze iść na górę i oglądać telewizję i pić niby wino z gwinta na pół?— zapytałem grzebiąc w jedzeniu. Ten wyglądał jakby był w wielkim szoku słysząc te słowa.
— Nie powinniśmy śledzić ich jakoś, specjalnie?— odparł moje pytanie swoim.
— Wszystko będzie specjalne kiedy tylko będziesz obok słońce. Poza tym chętnie walnąłbym się już pod koc.— powiedziałem śmiejąc się pod nosem. Na moją wypowiedź Tucker wziął w lewą rękę butelkę i bombonierkę, a prawą złapał mnie. Wtedy wręcz wystrzelił na górę by ułożyć się na wygodnym wyrku. W pokoju panował nieład. Nic nowego. Wolałem artystyczny bałagan niż jakiś wielki ułożony porządek. Zasiedliśmy na moim łóżku i okryliśmy się pledem. Craig włączył film animowany. Shrek to chyba najlepszy wybór na tak romantyczną okazję. Piliśmy wino i zajadaliśmy się czekoladą wpatrzeni w ekran. To chyba najlepsze walentynki w moim życiu, bo czego chcieć tu więcej?

--------------------------------------------------------

1004 słowa

Wesołych walentynek gwiazdeczki<33
Spóźnione, ale jednak noc jeszcze młoda prawda?(⁠ ⁠ꈍ⁠ᴗ⁠ꈍ⁠)

&quot;I love you to the moon and back&quot; - Tweek x Craig Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz