Rozdział 19

322 25 80
                                    

-Hyde, czemu mnie tu zawołałeś? - spytałam, rozglądając się z dachu i podziwiając światła Podziemi.

Chłopak nie odpowiedział, stojąc do mnie tyłem. Byliśmy na jednym z najwyższych budynków. Gdyby tylko porządnie podskoczyć dotknęłabym sklepienia.

-Słyszałem, że sama się zgłosiłaś do Szefa po trening. - wreszcie odezwał się chłopak, odwracając głowę w moją stronę i obdarzając mnie spojrzeniem swoich brązowych tęczówek. Wydawały się teraz takie wypalone po tych trzech latach.

-Tak, chcę wyrównać porachunki z wujem. - mruknęłam, zaciskając pięść. Nienawidzę tego sukinsyna, a Hyde doskonale o tym wie.

-I naprawdę potrzebujesz do tego takiej mocy? - zapytał chłopak, strasznie zmęczonym tonem. Dopiero teraz zauważyłam jego worki pod oczami. Musiał już trochę nie spać.

-Siła jest ważną rzeczą, dobrze o tym wiesz. - odwarknęłam, chociaż nieco zaniepokoił mnie stan chłopaka. Ten jedynie zmarnowany znów zwrócił wzrok na widoki.

-Bardzo się zmieniłaś. Nie jesteś już tą chorowitą dziewięciolatką, którą byłaś gdy cię poznałem. - odparł, przeczesując swoje gęste włosy. Prychnęłam. Mam prawie dwanaście lat i żyje na kompletnym marginesie społecznym, jak miałam się nie zmienić?

Chłopak westchnął. Od roku zdawało się jakby ulatywało z niego życie, chociaż posiadał niesamowitą siłę.

-Nora, nawet nie wiesz w co się pakujesz. - powiedział.

-I tak już za późno. - odpowiedziałam. Chłopak odwrócił się w moją stronę, a jego tęczówki nieprzyjemnie błysnęły. Rozejrzał się jak dziki pies, który coś wyczuł. W końcu jedynie pokręcił głową.

-Powiem ci coś. - zaczął, powoli do mnie podchodząc. Wydawał się naprawdę wielki i groźny. Moje mięśnie nieprzyjemnie się napięły, gdy obserwowałam jego ruchy. Jak maszyna.

-Powiem ci, że wariuję. - mruknął, nachylając się nade mną. Zacisnął dłoń na moim ramieniu. To nie był Hyde, a przynajmniej nie w pełni. Jego tęczówki nabrały iskierek szaleństwa, stając się dzikie i nienaturalne.

-Ty też oszalejesz. Mówię ci, oszalejesz kurwa jak każdy kto staje się takim potworem. - wyszeptał. Bałam się ruszyć, w każdej chwili mógł mnie zabić, czułam to.

-Zapominasz co robisz, nie widzisz ruchów... Wciąż czuję niebezpieczeństwo, choć dawno go już nie ma. - szeptał, coraz mocniej zaciskając palce na mojej skórze.

-Wiesz jakie to uczucie gdy budzisz się jakby ze snu i widzisz co zrobiłeś jako potwór? - wysyczał i nagle mnie puścił, z powrotem odchodząc w stronę dachu. Wiatr porwał kosmyki jego włosów. Zaciskał pięści.

-Obyś nie skończyła tak jak ja. - powiedział już swoim normalnym tonem.

Obserwowałam w spowolnionym tempie jak Hyde wyskakuje do przodu. Przepaść go pochłonęła w całkowitej ciszy. Skoczył. On skoczył. Kurwa mać, ale to jest najwyższy budynek.

Dopiero po chwili moje mięśnie puściły i podbiegłam na skraj dachu, spoglądając w dół. Wokół sylwetki chłopaka powoli roztaczała się krwawa maź, a jego kończyny były nienaturalnie powykrzywiane. Kurwa. On się zabił. On się zabił na moich oczach.

Nie potrafiłam z siebie nic wykrztusić. Jedynie obserwowałam małą sylwetkę chłopaka w dole. Zginął tak po prostu. W zupełnej ciszy.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz