Rozdział 8

335 19 5
                                    

Mam dobre serducho, więc wrzucam rozdział dzisiaj. Miłego czytania ❤️ Zostawcie coś po sobie, to daje mi motywację 👌😘

Obudziłam się o godzinie 9 rano. Słońce za oknem przebijało się przez moje ogromne okno w pokoju. Przetarłam oczy, rozciągając się i lekko ziewając. Sięgnęłam po telefon, by jeszcze sobie poczillować w łóżku. Przeglądałam social media. Mój Instagram aż się zacinał od powiadomień. Ogromna ilość osób chciała dostać się na mój profil, lecz kurwa nie tym razem. Zobaczyłam wiadomość od Laury. Byłam trochę zdziwiona
od: LARI 💗" Hej kochanie. Przepraszam, że nie było mnie przy tobie, gdy tego potrzebowałaś. Naprawdę mi przykro i głupio, że tak cię zaniedbałam. Wiem jednak, że wszystko mi wybaczysz, bo przyjaźnimy się od lat. Muszę z tobą porozmawiać na bardzo ważny temat, ale też chcę dowiedzieć się, jak się czujesz. Daj znać, jak będziesz miała chwilę wolnego, bo wiem jak ciężki czas przed tobą. Kocham Cię i ściskam mocno ❤️‍🔥" - kamień z serca. Odezwała się. Brakowało mi jej niesamowicie. Z Gavim nie mogłam o wszystkim porozmawiać, jak z nią.
do: LARI" Jasne jędzo, że Ci wybaczam, bo wiem, że się zakochałaś. Jak tylko znajdę chwilę, to zadzwonię. Też Cię kocham ❤️" - kliknęłam WYŚLIJ i dalej przeglądałam nowości. Artykuły o mnie i Kylianie były co najmniej chore. Te nagłówki " KIM JEST NOWA WYBRANKA MBAPPE? " " CZY TO PRAWDZIWA MIŁOŚĆ? " " CZY ZŁAPAŁA GO NA PIENIĄDZE? ". Tak, kurwa. Bo ja swoich pieniędzy nie mam. Wywróciłam oczami i wstałam z łóżka ubierając swój satynowy czarny szlafrok. Przejrzałam się w lustrze i wyglądałam na wyspaną. Postanowiłam zejść na dół, by coś zjeść. Miałam cichą nadzieję, że mój "chłopak" jeszcze śpi, czy coś. Zbiegłam na dół podśpiewując pod nosem WATERMELON SUGAR. Gdy wbiegłam tanecznym krokiem do kuchni zastałam tam Kyliana, który jadł śniadanie. Od razu się zatrzymałam i przestałam śpiewać. Chłopak na mój widok zaczął się śmiać.
- Masz słodki głosik o poranku - cmoknał wkładając łyżkę z płatkami do ust.
- Jesz? To jedz - zażenowanie wyjebało poza skalę. Chłopak wstał i podszedł do mnie, gdy nalewałam sobie wody do szklanki. Stałam do niego tyłem, więc nie wiedziałam, co knuje. Ten objął mnie kładąc swoje dłonie na moje biodra, na co ja szybko się odwróciłam i oblałam go niechcąco wodą.
- Haha, przepraszam.
- Kurwa, kobieto.. - wrzasnął odskakując ode mnie. Odłożyłam szklankę na blat i zaczęłam się śmiać.
- Nie chciałam, naprawdę.. - mówiłam przez śmiech. Chłopak sięgnął po mały ręczniczek, który leżał na wyspie kuchennej i zaczął się wycierać.
- Kurwa musze się teraz przebierać.. - był wkurzony, ale za to jaki uroczy.
- Mało masz ubrań?
- Mało to ja mam czasu. Zaraz jadę do klubu.
- Ubierz bluzę i po sprawie. Po co mnie dotykasz? Następnym razem będziesz uważał, hahaha.
- Bardzo śmieszne, wiesz?
- Och, uwierz, że bardzo. - nadal się śmiałam. Chłopak pobiegł na górę i 3 minuty później wrócił z przebraną koszulką i bejsbolówką z PSG.
- No i dało się? Dało. - pokazałam mu język.
- O 14 mam trening. Miło by było, gdybyś się pojawiła - odbił od "mokrego" tematu. Jęknęłam głośno.
- To już dziś?
- Tak, dziś. - rzucił.
- Okej, okej. Będę - podniosłam ręce pokazując tym, że zrozumiałam.
- Cieszę się. - w tym momencie akurat zatrąbił samochód. Jest i on. Pan kierowca.
- Uciekam. Do zobaczenia - podszedł do mnie z zamiarem chyba pocałowania. Spojrzałam na niego zdziwiona, na co on podniósł brwi.
- No co?
- Nie ma tu nikogo, więc to chyba nie potrzebne. - odpowiedziałam. Dziwne to trochę i niezręczne.
- Nie chcesz nabrać trochę wprawy przed widownią? - poruszał śmiesznie brwiami, na co ja po raz kolejny walnęłam śmiechem.
- Jedź już. Do zobaczenia - lekko go odepchnęłam.
- A wal się - pokazał mi środkowego palca śmiejąc się przy tym.
Gdy chłopak pojechał na spokojnie zrobiłam sobie śniadanie, które w zaciszu domowym zjadłam.
Była godzina 11. Mam trochę czasu, więc zadzwonię do Laury. Wybrałam jej numer i czekałam, aż księżna odbierze. Trochę to zajęło, ale w końcu doczekałam się, by usłyszeć głos przyjaciółki.
- Nelka, słońce ty moje - krzyknęła radośnie, na co ja aż oddaliłam telefon od ucha.
- Witam panią Gonzalez - zaśmiałam się.
- Stara..ja się zakochałam. Ja nie wracam. Pierdole te studia - rzuciła uradowana, a ja o mało co nie zakrztusiłam się swoją śliną.
- Co ty pierdolisz, psychopatko?! Z dniem, gdy kończę ten cyrk z Mbappe wracamy do Stanów.
- NIE - powiedziała poważnym głosem.
- Lari..to miał być miesiąc zwiedzania. Miesiąc się kończy, a jedyne co zobaczyłam, to Barcelonę i teraz Paryż. W dodatku przez mój chory łeb zgodziłam się na niemożliwy pakt z diabłem, przez co wakacje przedłużamy o miesiąc. Rodzice nas zabiją. Moi już chcą to chyba zrobić.
- Nel. Jesteśmy pełnoletnie. Nasze życie, nasz wybór. A moim wyborem jest Pedri. Ja na razie zostaje.
- Lari ty siebie nie słyszysz. Ty kurwa nie myślisz trzeźwo.
- Zobaczymy po miesiącu - rzuciła cwanym tonem.
- Nie wiedziałam, że życzysz mi tak źle - zaśmiałam się, by trochę to napięcie zniwelować.
- Życzę Ci jak najlepiej i chciałabym, żebyś mi też życzyła.
- Ale ja Ci życzę, Laura. Tylko nasze życie jest w Stanach. To co się odjebało, to az trudno uwierzyć, a co dopiero dzieciom opowiadać.
- Chcę byś mnie wspierała. Ja Ciebie też będę. Nawet jeśli to tylko głupi układ. Nawet jeśli ten miesiąc nie zmieni twojego myślenia i będziesz chciała wrócić do Nowego Jorku. Ale teraz żyj chwilą stara..- no po kim jak po kim, ale po niej nie spodziewałabym się tak głębokich słów. Pogadałyśmy dobrą godzinę. Niestety musiałam kończyć, bo trzeba przygotować się na trening do Kyliana.
Oczywiście nie obeszło się bez prysznica. Po prysznicu w samym ręczniku wyszłam z łazienki, by znaleźć jakieś przyzwoite ubrania. Nie wiedziałam co ubrać, więc zadzwoniłam do Kyliana, żeby mi doradził.
Nie odebrał, więc jestem zdana na siebie. Na dworze jest gorąco, więc miałam problem. Temperatura 27° w spodniach, to ja się ugotuje. Po wywracałam w szafie wszystkie ubrania, ale w końcu znalazłam odpowiedni outfit. Ubrałam krótkie jasne jeansowe spodenki, które były poszarpane i białą koszulkę z Tommiego Hilfigera. Do tego oczywiście Jordan Air Sneakers tym razem niskie. Były w kolorze czarno - białym. Cieszyłam się, że wzięłam tyle butów. Przydadzą się. Swoje długie włosy wyprostowałam pozostawiając je rozpuszczone. Kurwa, nie miałam okularów. Postanowiłam wejść do garderoby Kyliana. Chyba mnie nie zabije, prawda? Gdy zapaliłam tam światło, to o mało nie dostałam oczopląsu. Ubrania od Balenciaga po jego własną markę KM. Podeszłam do półeczki z okularami i wybrałam jakiekolwiek. Moim oczom ukazały się czapki. Ooooch, jak ja kocham full capy. Wybrałam czarną z jego inicjałami. Przejrzałam się w lustrze i nie powiem wyglądałam zajebiście. O 13 był po mnie kierowca. Wsiadłam do pojazdu i pojechaliśmy pod stadion Parc des Princes. Droga dłużyła mi się niesamowicie. Włożyłam sobie sobie Air Podsy do uszu i słuchałam oczywiście Harrego Stylesa. Po dojechaniu na stadion kierowca podwiózł mnie pod specjalne wejście dla zawodników. Dostalam soecjalna specjalną smycz z przepustką, na której było napisane moje imię i nazwisko. Założyłam to na szyję i ruszyłam tunelem przed siebie z muzyką, która mi towarzyszyła. Po malym dystansie wyszłam na murawę, gdzie było trochę ludzi, którzy przyszli oglądać trening. Stanęłam na środku wejścia na boisko i rozglądałam się za Kylianem. Piłkarze z PSG patrzyli na mnie, bo nie wiedzieli kim jestem. Nagle ktoś zza mnie objął mnie od tyłu, całując w policzek. Wystraszona podskoczyłam w objęciach.
Spojrzałam na ręce, które mnie obejmowały i zczaiłam, że to Mbappe. Wyciągnęłam słuchawki ze sztucznym uśmiechem i odwróciłam się w jego stronę zarzucając mu swoje dłonie na szyję.
- Pojebało Cię? - mówiłam z przyklejonym uśmiechem i zaciśniętymi zębami.
- Też Cię miło widzieć, kochanie- szepnął i cmoknął po raz kolejny mój policzek. Zaśmiałam się, by wiarygodnie wyglądała nasza niby słodka rozmowa.
- Masz szczęście, że mamy widownie, kochanie.
- Teraz masz wyglądać i brzmieć wiarygodniej, bo idą do nas chłopaki z drużyny - powiedział z uśmiechem i pocałował mój nos. Aktorstwo na medal. Odwróciłam się w stronę kolegów Kyliana, którzy szli, by mnie poznać.
Pierwszy podszedł do mnie chłopak też nieco ciemniejszej karnacji.
- Cześć, jestem Neymar JR, ale chyba to wiesz - puścił mi oczko podając mi rękę. Uścisnęłam ją i zaśmiałam się.
- A no tak się składa, że nie wiedziałam, ale miło mi. - Nel. Cameron Diaz przy tobie to chuj.
- Mówiłem wam, że jest ze Stanów - Kylian wydawał się zirytowany. Objął mnie od tyłu i pocałował w tył głowy. Kurwa, jak musi, to potrafi być słodki...
Trening trwał 2 godziny. Siedziałam, jak ta pizda i oglądałam, jak latają za tą piłką. Nie powiem, bo zdarzyło mi się trochę pośmiać, jak się wygłupiali. Kylian szedł w moją stronę. Gdy był już przy mnie objął mnie ramieniem. Był mega spocony, ale wiedzialam, że nie mogę za bardzo nic zrobić, bo przecież jesteśmy zakochani.
- Jesteś obrzydliwie spocony - rzuciłam, gdy kierowaliśmy się objęci do tunelu.
- Przyzyczaj się, kochanie.
- UGH- jęknęłam.
- Idę pod prysznic. Możesz za ten czas..posłuchać muzyki, haha.
- A weź - rzuciłam, gdy chłopak zaczął biec w stronę szatni. Usiadłam sobie na ławce obok szatni. Przeglądałam sieć i trafiłam na zdjęcia moje i Kyliana sprzed 2 godzin, gdy całuję mnie w nos. Uśmiechnęłam się, bo naprawdę mi się podobało to zdjęcie. Zapisałam je i ustawiłam na tapetę. W końcu po tylu miesiącach zmieniałam depresyjną tapetę. Brawo ty, Nel.
Dojechaliśmy do domu. Padłam na kanapę zmarnowana. Upał mnie wykończył.
- Jesteś głodna?
- Głodna nie jestem, ale za to jest mi mega gorąco... - mówiłam wachlując się jakąś gazetą ze stolika.
- To idź do basenu - kiwnął głową w stronę tarasu, przygotowując sobie proteinowego shake'a. Za bystra nie jestem.
- Czasami naprawdę warto cię posłuchać - zaśmiałam się wstając. Pobiegłam ubrać się w bikini i zbiegłam na dół. Przebiegłam przez salon i taras. Wskoczyłam do wody, która pomimo upału nie była ciepła, jak się spodziewałam. Kocham technologię.
Pływałam na plecach relaksując się. Mój spokój nie trwał długo, ponieważ Pan Mbappe wskoczył do wody krzycząc GERONIMO.
- Kylian, dzieciaku..
- Ja dzieciak? A kto biegł i zrobił dokładnie to samo całkiem niedawno? - podpłynął do mnie.
- Ja nie krzyczałam...- ochlapałam go, no i się zaczęła wojna..chlapaliśmy się, jak dzieci śmiejąc się i krzycząc, że prawdopodobnie słyszało nas to całe osiedle. Nagle Kylian podpłynął do mnie i objął mnie przyciągając do siebie na niebezpieczną odległość. Momentalnie zaschnęło mi w gardle, patrzyliśmy na siebie, a chłopak ciągle zbliżał się do mnie. Nie, no nie rób tego - pomyślałam...






***The boy who changed everything***Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz