Rozdział 32

385 13 9
                                    

- W końcu dom! - opadłam na sofę. Chłopak opierał się o framugę drzwi ze splecionymi na piersiach rękoma.
-Zostaniesz dziś u mnie, czy wracasz do siebie?
- Zostaje u ciebie - ziewnęłam.
- Jutro idę na mecz piłki ręcznej z dzieciakami i mamą. Chcesz dołączyć?
- Jasne. - lekko się uśmiechnęłam.
- Jesteś głodna?
- Trochę..
- Zamówić coś?
- Pizza.. - moja odpowiedź była warta tej miny. Ledwo powstrzymałam się od śmiechu. Starałam się być poważna.
- Co ty chcesz, żebym się zrzygał? Ble - skrzywił się, a przez jego ciało przeszedł widoczny dreszcz. Nie wytrzymałam już i wybuchnęłam śmiechem.
- Hahahahah, jak można nie kochać pizzy?
- Śmierdzi, fuj - kręcił głową.
- Oj Mbappe..dziwny jesteś fest - sięgnęłam po telefon.
- Weź się wal - opadł obok mnie na sofie zarzucając swoją rękę na moje ramiona.
- Jesteś po prostu książkowym przykładem zjebania - zmarszczyłam nos.
- Mogłabyś się ode mnie odwalić? Bo wylecisz zaraz przez okno do basenu.
- Grozisz mi? Hahahahah.
- Ostrzegam na razie.
- No, a czy to moja wina, że stwierdzam tylko fakty?
- Jakie fakty, hm? - uśmiechnął się cwanie.
-No że jesteś książkowym przyk.. - nie dokończyłam, ponieważ przerzucił mnie przez swoje ramię, śmiejąc się złowieszczo.
- Co tam mówiłaś?
- Puść mnie, Kylian, hahhaha - zaczęłam go bić po plecach.
- Teraz taka cwana nie jesteś, hm? Hahhaha - klepnął mnie w tyłek.
- No zostaw mnie ty debilu - starałam się jakoś ratować, ale staliśmy już przed basenem.
- Debilu, tak? - stanął na krawędzi.
- Jak wrzucisz mnie do tej wody, to masz przesr.. - i buuuum. Zanurzyłam się w wodzie. Słyszałam z powierzchni śmiech tego idioty. Wynurzyłam się łapiąc powietrze.
- Ty pieprzony Debilu! Masz przesrane!! - uderzałam w tafle wody swoimi pięściami.
- Pierdol, pierdol.. - pocierał swoje dłonie.
- Za to ty nie po pierdolisz! - podpłynęłam do drabinki, by wyjść z wody. Nie było mi dane jednak wyjść z niego normalnie, bo ten chory człowiek podbiegł do mnie i zrzucił mnie z drabinki. Po raz kolejny zanurzyłam się.
- Gdzieee kurwa wychodzisz? Ochłoń trochę hahaha.
- Przysięgam kurwa przysięgam, że jak wyjdę, to nie masz życia!!
- Tak, tak, tak..
- Idź stąd!- krzyknęłam.
- Rzeczywiście. Chłodno się zrobiło. - puścił mi oczko i ze śmiechem pobiegł truchtem do domu.
Wyszłam z basenu cała mokra. Zrzucałam z siebie mokre ubrania. Zostałam w samej bieliźnie. Weszłam do ciepłego domu. Kylian stał i ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
-Zejdź mi z oczu. Będę chora przez ciebie! - wyciskałam swoje włosy.
- Bez przesady..
- Posprzątasz to, Cwaniaku - pokazałam na kałuże wody z moich włosów.
- Tak, tak - machnął ręką.
Wbiegłam na górę do łazienki cała się telepiąc. Nalałam gorącej wody do wanny i weszłam do niej, by trochę się ogrzać.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Nela..moge wejść? - usłyszałam głos chłopaka.
- Nie. Spierdalaj! - krzyknęłam.
- Wchodzę!! - oznajmił uradowanym głosem. Wszedł do łazienki i podszedł do wanny. Kucnął przy niej z zamiarem dotknięcia mojej głowy, ale odsunęłam się.
- Nie obrażaj się, skarbeczku mój..
- Idź stąd.
- Koooocham Cię, haha.
- To dobrze. Wyjdź. - pokazałam na drzwi.
- Foszku ty mój - nachylił się całując mój policzek po czym wstał i odkaszlnął.
- Idę poćwiczyć, będę na siłowni.
- Mhm.. - mruknęłam zanurzając się.
Nawet nie usłyszałam, że wychodzi. Zemsta będzie słodka...

POV KYLIAN
Jak ja kocham, gdy ta mała istota się wkurwia na mnie. Coś pięknego. W następnym tygodniu wracam na boisko. W końcu treningi. Kolano jest już w dobrej formie, więc nie ma na co czekać. Oszaleje w tym domu z tym potworem. Gwiżdżąc sobie schodziłem po schodach ciesząc się z tego pięknego dnia.
Gdy wszedłem na siłownię zastałem tam chyba największy rozpierdol, jaki widziałem. Humor od razu mi się zmienił.
- Kurwa!! - krzyknąłem. Przecież mówiłem matce, żeby ogarnęła kogoś do sprzątania. Usiadłem na ławce do brzuszków i podparłem brodę o swoje ręce. Patrzyłem na ten syf i od razu przeszła mi ochota na ćwiczenia.
-A jebać - wypuściłem głośno powietrze i wyszedłem stamtąd. Idąc do salonu bawiłem się telefonem i nie patrząc przed siebie wpadłem na coś, a raczej na kogoś.
- Ała!! - moja dziewczyna odskoczyła cała mokra od gorącej herbaty.
- Jezu kochanie! Przepraszam, ja nie chciałem. - podbiegłem do niej ściągając z niej przemoczoną koszulkę.
- No przecież Ty dzisiaj przebijasz wszelkie granice! - złość tryskała z niej. Stała przede mną w samym staniku. Nie powiem, kocham ten widok i moja wyobraźnia zaczęła działać. Ale w tej sytuacji wiem, że lepiej bym nie przesadzał.
- Naprawdę przepraszam. Nie chciałem - chciałem ją przytulić, ale odsunęła się.
- Zejdź. Mi. Z. Oczu - każde słowo wypowiadała z takim wkurwem, że obawiałem się o swoje życie. Ale ja to ja i nie mogłem sobie odpuścić, by coś powiedzieć.
- Kurwa. Przeprosiłem Cię, tak? Nie moja wina, że plątasz się mi pod nogami. - burknąłem
- Plątam? Pod nogami? - powtórzyła moje słowa. Przełknąłem ślinę patrząc w jej oczy.
- A nie? - moja pewność siebie wzrosła.
- Wiesz co? Skoro Plątam się pod nogami, to ulotnie się stąd. - podniosła ręce do góry zaciskając przy tym usta w cienką linie. No tak, obraziła się.
- A rób co chcesz - machnąłem lekceważąco rękami i wyszedłem z domu.
No kurwa mać. Przecież nie zrobiłem tego specjalnie. Jej humor zjebany, to przecież ja nie mogę być lepszy, nie?
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do Neymara. Po kilku sygnałach odebrał.
- W domu jesteś? - zapytałem nie witając się.
- No w domu, a co jest? - zapytał zdziwiony.
- Musze się ulotnić z domu, bo albo mi, albo jej stanie się krzywda.
- Hahaha, co się stało?
- Porozmawiamy u ciebie. Będę niedługo - rozłączyłem się nie czekając na odpowiedź. Poparzyłem jeszcze na swój dom i prychnąłem.
- A jebać - trzasnąłem drzwiami odpalając silnik.

***The boy who changed everything***Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz