Środa. Pierwszy mecz. Jak zawsze jest on najważniejszy, bo to on otwiera sezon i pierwsze punkty w lidze. Dziś jakoś dziwnie się czułem. Cały czas jakiś nieobecny. Na stadion pojechałem prawie 3 godziny wcześniej, byleby w domu nie siedzieć. Miałem czas na zdjęcia i autografy dla fanów. Wiedziałem, że to poprawi mi humor i się nie myliłem. Byłem inspiracją dla młodych pokoleń. Lubiłem to. Moi ochroniarze czasami tego nie rozumieli i nawet tych małych traktowali, jakby mieli mi coś zrobić. Podszedł do mnie mały blondynek z moim zdjęciem i koszulką do podpisania. Schyliłem się do niego z szerokim uśmiechem.
- Jak masz na imię mistrzu?
- Julian. - powiedział zawstydzony.
- A więc Julian proszę, to dla ciebie - podałem mu rzeczy z moim podpisem. O zdjęcia, to o mało co się nie pozabijali.
- Kylian, Kylian - reporterzy pchali się nie zwracając uwagi na dzieci - Czy to prawda, że Twoja ex dziewczyna spotyka się teraz z Pablo Gavirą? - aż się we mnie zagotowało.
- Niedorzeczne plotki - krótki komentarz. Najlepiej w taki sposób ich zbyć.
- Czy będzie dziś na meczu? - kolejny kurwa..
- Tak, będzie - było by miło. Zjebali mi humor. Wziąłem plecak i poszedłem w stronę stadionu.
Nosiło mnie, więc przebrałem się i poszedłem się rozgrzać. Miejsca na trybunach były prawie pozajmowane, a było jeszcze dwie godziny do meczu. Reims dostanie jak zawsze w dupe. Nienawidziłem ich tak bardzo. Cwaniaczki, które za każdym razem przegrywają. Szczególne problemy mam z Flipsem. Najchętniej rozjebał bym mu łeb, ale niestety nie mogę..
- Yo, Kiki. Ty juz tu? - podbiegł do mnie Bernat.
- Ta. Chcę się dobrze rozgrzać. - tak sobie wmawiaj.
- To dawaj pogramy - poklepał mnie po plecach. Przytaknąłem podbijając piłkę.
Nie wiem ile minęło, ale zaraz zleciała się całą drużyna. W grupach rozgrzewaliśmy się. Oczywiście ja jak zawsze z Neymarem.
- Będzie na meczu?
- Nie wiem..
- A mówiłeś jej o nim?
- Tak. Jeśli nie przyjedzie będę musiał jeszcze poczekać.. - powiedziałem zgaszonym tonem.
- Będzie dobrze, bracie.
Uśmiechnąłem się lekko podając mu piłkę.
*
Mecz trwał, a ja jak jakiś kretyn szukałem jej wzrokiem. Nie ma jej. Nie mogłem się skupić, co potęgowało moją złość. Hakimi podał mi piłkę. Zacząłem biec ile sił w nogach i nagle pisk w uszach. Upadłem na ziemię. Wokół mnie zebrało się kilku piłkarzy z PSG. Gdy zobaczyłem, kto podaje mi rękę wstałem jak oparzony. Flips.
- Wstawaj Mbappe. Dziewczyna Cię wystawiła, czy puszcza się z młodym z Barcy? - pod wpływem impulsu odepchnąłem go tak, że upadł. Już miałem podlecieć do niego i mu wyjebać w ryj, ale sędzia zaczął gwizdać wyciągając czerwoną kartkę.
- Zajebie cię - zagroziłem mu. Ten splunął śmiejąc się cwanie. Podbiegł do mnie Ney, obejmując mnie za szyję od boku.
- Kyky, kurwa. Co ty robisz?
- Nie będzie mnie wkurwiał.
- Masz czerwoną, stary. Wiesz co to znaczy?
- Mam to w dupie - wyrzuciłem ręce w powietrze schodząc z boiska. Usiadłem na ławce rezerwowej zakładając kurtkę. Bylo chłodno dziś. Zarzuciłem kaptur na głowę i splotłem ręce na piersi. Nie przyleciała, ale czego ja się kurwa spodziewałem?POV NEL
- Wooohoho, ale się wkurwił - Laura się zaśmiała podczas oglądania meczu PSG vs Reims. Kylian wystartował z rękami do jakiegoś piłkarza. Był nieobecny cały mecz. Pewnie jest to spodowane moją nieobecnością, ale nie miałam możliwości się tam pojawić. Za późno sobie o tym przypomniałam.
- Cały Kylian - zaśmiałam się.
-Brakuje tego kretyna trochę. Ile wy już nie jesteście razem?
-Kurde, z 3 tygodnie - podparlam podbrudek o rękę.
- Ale zleciało..
- Weź mi doradź..spotkać się z nim?
- Wiesz Nel..to wszystko zależy od ciebie. Mieliście stawiać małe kroczki.
- Ja po dzisiaj znów chyba cofnęłam się o 8 do tyłu..
- Przestań. Nie może mieć ci za złe tego, że nie było Cię na meczu. Już bez przesady.
- A ty kiedyś opuściłaś mecz Pedro?
- No nie, ale..
- Nie trzeba mi nic więcej..
- Tak w ogóle, to mama Gaviego dopytuje, czy wy coś razem.
- Hahaha, co ty gadasz?! - wybuchnęłam śmiechem. Lubię tą kobietę, jest zabawna. Jego siostra trochę taka dziwna jest, ale ojca też ma spoko.
- Dziwisz się? On zamieszkał normalnie tu.
- No, na mojej podłodze w pokoju, haha.
- Ty na pewno dobrze wybierasz? W sensie Kyliana? - spoważniała.
- Zamiast Gaviego?
- No tak.
- Lari..Gavi, to przyjaciel i nie żywię do niego naprawdę więcej. Kocham go jak przyjaciela, czy brata. Czuję z nim ogromny vibe i na przykład związek z nim z litości skończyłby się dramą na całą Europe. On to rozumie i pomimo jego uczuć w stosunku do mnie jest obok mnie i mnie wspiera. To mnie utwierdza w tym, że to wspaniały gość.
- Wyglądacie czasami, jak te pary z filmów. Leżycie razem, oglądacie razem, gracie razem, jak rozmawiacie przez telefon, to kurwa razem. Jeszcze trochę i będziecie spać razem. Niewiarygodna jest ta wasza więź. Czuję się zazdrosna, haha.
- Oj bez przesady..
- Ja naprawdę mówię. Na ostatnim grillu, co była rodzina Pedro, to jego mama pytała, czy wy już długo ze sobą jesteście.
- Hahahhaha, o boze - zakryłam twarz zawstydzona. Co prawda nie dziwię się, że ludzie tak myślą. Jesteśmy naprawdę jak jeden organizm czasami.
- Szkoda, że Pan Mbappe tego nie rozumie.
- Rozumiał..i może znów zrozumie..
- Ty lepiej nie testuj jego cierpliwości.
- Hahaha, wiem. Zadzwonię może do niego?
- A idź i dzwoooń. - machnęła ręką. Wstałam z kanapy i wyszlam na ogród. Przed wybraniem numeru wzięłam kilka wdechów. Byłam gotowa. Wybrałam numer i czekałam, aż odezwie się po drugiej stronie.
Pierwszy sygnał..drugi sygnał..trzeci sygnał..czwarty sygnał..
Już mialam się rozłączać, ale usłyszałam jego głos.
- Halo?
- Hej Kylian. Jak się trzymasz? - ale kurwa pytanie zadałam. Brawo.
- Jak mam być szczery, to chujowo. Czerwoną dostałem.
- Wiem..
- Skąd wiesz? - jego głos jakby odżył. Pewnie myślał, że jestem tam.
- Ogladam w telewizji.
- Prawdę mówiąc, to czekałem na ciebie.
- Tak, wiem i przepraszam. Po prostu ciężko ogarnąć lot na ostatnią chwilę.
- Mogłaś dać znać. Przecież mam samolot.
- Nie chciałam nadużywać twojej dobroci.
- Przecież wiesz, że dla ciebie wszystko.
- Ta..wiem..-powiedziałam już ciszej.
- Może się zobaczymy? Tęsknię.
- Ym, jasne. Kiedy możesz?
- Piątek? - oj. Nie ma opcji.
- W piątek mecz Barcelony. Idę towarzyszyć Laurze.
- I kibicować Gaviemu - powiedział już ciszej, ale usłyszałam to.
- To też. - nie będę go już okłamywać. Szczerość, tylko szczerość.
- To nie wiem. Sobota? - po głosie można było wyczuć, że jest zdenerwowany lekko.
- W sobotę? - nie było dane mi skończyć, bo usłyszałam, jak ktoś do mnie krzyczy
-Hej gwiazdo! - Gdy się obróciłam zobaczylam Gaviego, który kulał.
- Hallo? Jesteś tam? - słyszałam w telefonie, że Kylian się niecierpliwił.
- Zadzwonię do ciebie za chwilę - pod wpływem emocji rozłączyłam się i pobiegłam do przyjaciela.
- Co się stało? - spanikowana odsunęłam mu krzesło, by usiadł na tarasie.
- Nic takiego. Kolano mi wyskoczyło na treningu.
- Co? Jak?
- To normalne przy dużym wysiłku. Mięśnie nie dają rady.
- To może czas na zmniejszenie wysiłku?
- E tam. Przejdzie mi.
- Gavira..martwie się.
- Dzięki, doceniam, ale nic mi nie jest. Do meczu będzie cacy. - zapewnił mnie. Usiadłam na krześle obok niego.
- Z kim rozmawiałaś? Bo przerwałem Ci chyba - podrapał się niezręcznie po głowie.
- Z Kylianem.
- Przepraszam, że przeszkodziłem.
- Nie, nie szkodzi. Później do niego zadzwonię. - lekko się uśmiechnęłam.POV KYLIAN
Gdy się rozłączyła poczułem się, jak nic nie warty śmieć. Jak dobrze mi się wydaje, to to był Gavira. Jeszcze krzyknął do niej GWIAZDO. Owszem, ale to moja gwiazda. On zawsze pojawia się tam, gdzie nie powinien. Pajac.
Byłem już gotowy do wyjścia, a przez drzwi zaczęli wchodzić zawodnicy.
Przybiłem z każdym piątkę żegnając się.
- A ty gdzie?
- Jadę do matki.
- Zluzuj trochę na boisku, bo trener chce Cię dać na rezerwę.. - wywaliłem oczy.
- Że co?
- Powiedział, że ma w dupie wyniki, skoro tobie siada.
- Niech spierdala.
- Kyky - krzyknął Ney, ale już nie chciało mi się rozmawiać. Założyłem kaptur i kierowałem się do garażu podziemnego.
- Do rodziców - rzuciłem niemiło do kierowcy. Czasami zdarza mi się być arogancki, ale to wszystko przez emocje, które w sobie trzymam. Boję się, że w końcu one wyjdą z mojego wnętrza i może nie być już tak ciekawie..byleby nie na Nel.
Dojechaliśmy do domu rodziców. Dziś oglądali mecz w telewizji, bo ojciec chory.
- Hello! - wrzasnąłem na całe gardlo.
- W salonie jesteśmy - odkrzyczal mój brat Ethan. Wszedłem do salonu uśmiechając się i rzucając plecak gdzieś w kąt.
- No brawo Kykuś. Klasa - zaklaskal mój ojciec.
-O co ci chodzi?
- Zacznij hamować te swoje nerwy po prostu.
- Przyjechałem tu, by spędzić z wmai przyjemny wieczór, ale wy jak zawsze przypierdalacie się o moją grę.
- Język Kylian - upomniała mnie matka.
- No tak, ja jestem najgorszy..
- Nikt nie mówi, że jesteś najgorszy. Po prostu musisz zrozumieć, że pewnych rzeczy robić nie możesz na boisku.
- Okej. - powiedziałem, by się w końcu odwalili.
- A jak z Nelką?
- A dobrze. Dzwoniła do mnie, gdy zszedłem z boiska. Miała być na meczu, ale nie ogarnęła lotu.
-Czyli pogodziliście się?
- Jesteśmy bardziej na dobrej drodze ku temu. Nic na siłę, wszystko małymi kroczkami.
- Cieszę się, bo tu tęsknimy za nią.
- Tak, to prawda. Brakuje nam tej śmieszki.
- Mi też jej brakuje..
- Kolację masz w lodówce. Oczywiście wszystko przyrządzone zgodnie z dietą.
- Dzięki mamo - pocałowałem ją w policzek i poszedłem do kuchni. Byłem głodny, bardzo głodny. Poczułem, że mój telefon w kieszeni za wibrował. Wiadomość od Nel. Rzuciłem widelec do zlewu i usiadłem przy kuchennej wyspie czytając wiadomość.
"Od:Nel 💙 Jak najbardziej możemy zobaczyć się w sobotę. Przepraszam za przerwanie naszej rozmowy. Trzymaj się 🥰". Czytając tą wiadomość byłem szczęśliwy. W końcu poczułem szczęście. Chcę już sobotę. Chcę już ją zobaczyć. Wkurza mnie to, że zaczynamy od nowa wszystko, ale zrobię co w mojej mocy, by do świąt znów była moja..
CZYTASZ
***The boy who changed everything***
FanfictionNel Danford (jako Madison Beer) - 21 letnia studentka kryminologii na Nowojorskim Uniwesytecie. Przed nią świetlana przyszłość w progach policyjnych, jej największe marzenie być kimś, jak jej ojciec. Kylian Mbappe (jako Kylian Mbappe) - 24 letni pi...